Ryuuk Ryuuk
1478
BLOG

Duchowny - nekromanta, astrolog, alchemik, czarownik?

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

W tym samym czasie, gdy urządzano sobie łowy na czarownice, które za „zadanie kołtuna na głowie dziedziczki”, „chodzenie wspak od płotu”, czy „cedzenie mleka przez męskie gacie” były torturowane i mordowane w najbardziej wymyślne sposoby, w tym samym czasie kwitła astrologia, wróżbiarstwo, alchemia, czary i przywoływanie demonów. A co najciekawsze, głównym propagatorem tych bredni było duchowieństwo.

Astrologia była dość kontrowersyjną dziedziną, która wywołała tyleż zachwytu co i potępienia. Jej popularność kwitnie oczywiście do dzisiaj:) Entuzjastą astrologii był Tomasz z Akwinu i wielu papieży.

 

Paweł III (Alessandro Fernese – sławny jako kardynał-spódniczka), miał obsesję na punkcie astrologii i w zasadzie nie podejmował żadnej decyzji przed „skonsultowaniem” jej z astrologiem. Mikołaj Kopernik (źle zrozumiał zainteresowania papieża, bo astrologię od astronomii dzieli przepaść) dedykował mu swoje wielkie dzieło „De revolutionibus …”

 

Paweł V (Camilo Borghese) także nieustannie radził się astrologów, ale dzieło Kopernika umieścił na Indeksie:) Urban VIII (Maffeo Barberini, znany jako papież-poeta), był już prawdziwym fanatykiem astrologii. Co ciekawe, to za jego pontyfikatu skazano Galileusza … Jak się łatwo domyślić, owa moda dotarła z tronu papieskiego na te bardziej poślednie, a stawianie horoskopów stało się czymś naturalnym dla ówczesnego (i w końcu dotrwało do obecnego) świata.

 

Podobnie było z alchemią. Średniowieczni alchemicy Europy byli w większości ludźmi bardzo religijnymi, często cytującymi Biblię, zwracającymi się w swoich tekstach do Boga o jego błogosławieństwo, traktującymi swoją sztukę jako boski dar, rezultat objawienia Ducha Świętego - to z pewnej strony poświęconej alchemii.

 

Najbardziej znanymi postaciami średniowiecznej Europy, związanymi aktywnie z alchemią, byli angielski franciszkanin Roger Bacon, oraz dominikanin Albert Wielki - jeden z nauczycieli św. Tomasza z Akwinu, również bardzo poważającego ową „dziedzinę nauki”. Było to tak rozpowszechnione, że wiele sławnych postaci, czasem związanych z normalna nauką, przynajmniej otarło się o te brednie (nawet Izaak Newton!). Nie ma co się dziwić, w końcu kościół zawsze starał się uczynić teologię królową nauk. Zrobienie z obrzydliwej maszkary nadzorczyni nad pięknymi muzami musiało przynieść takie efekty.

 

U nas nie było lepiej. W 1462 roku w Krakowie wybuchł pożar, bo bracia dominikanie w swoim klasztorze zawzięcie oddawali się alchemii – tylko nie wiem, czy szukali eliksiru życia, kamienia filozoficznego, czy też prostacko chcieli zamienić ołów w złoto. Jednym z najbardziej znanych alchemików w historii naszego kraju był Wincenty Kowski, także dominikanin.

 

Jak powszechnie wiedziano, tzw. baby, cioty, guślice, matochy, wiedźmy, czyli swojskie czarownice, były narażone na moc diabła i czary, gdyż nie ma w nich rozumu przyrodzonego ani nauki Pisma Świętego. Jednak osoby święte, namaszczone, były na czary niewrażliwe, a nawet potrafiły czarta schwytać i przymusić do służby! Jak widać rozum przyrodzony i nauka Pisma Świętego zapewniały nietykalność przed diabłem. Tego poglądu na diabło-odporność nie podzielał Marcin Luter. Sławny mnich w pełni wierzył w czary i czarownice, jednak przywoływanie diabła lub nekromancję uważał za bardzo niebezpieczne, czemu dał wyraz w swoich „Mowach biesiadnych”.

 

Księża po wsiach także powszechnie czarowali, choć bardziej praktycznie, np. sprzedawali amulety, w których to kryły się cytaty, czasem całe teksty z np. Ewangelii św. Jana. Różne słowa miały chronić przed różnymi przypadłościami, nawet zdrowotnymi. Można to potraktować jako wstęp do handlu odpustami, który to zrobił tak zawrotną karierę.

 

Dochodziło nawet do tego, że sprzedawano razem z tymi amuletami … duchy, tzw. inkluzy, czy też diabły, zamknięte czarami w jakimś narzędziu lub przedmiocie. Diabły, biesy, duchy, czarty i demony, były często sprzedawane przez osoby duchowne (czasami też różnych oszustów, choc w zasadzie różnicy nie ma). W przypadku tego towaru nie groził spadek podaży – ks. Bohomolec obliczał, że jest ich 15 miliardów. Jednak teolodzy podają ich liczby nawet w bilionach ... starczy diabłów dla każdego:)

 

Ale to wszystko czary małego formatu, czas na większą skalę. Najsławniejszym ze wszystkich duchownych-czarowników był niewątpliwie opat Trithemius. W zasadzie nazywał on się Johann Heideberg (1462-1516), ale by uchodzić za uczonego humanistę zlatynizował nazwisko. W wieku 21 lat został opatem benedyktynów w Sponheim, co nie przeszkodziło mu w byciu sławnym … nekromantą:) Największym jego „osiągnięciem” było wywołanie duchów Achillesa i Hektora, specjalnie na życzenie cesarza Maksymiliana I. Oprócz rozmów ze zmarłymi opat zajmował się też pisaniem uczonych dzieł. Jest autorem obrzydliwego Antipalus Maleficiarum (Przeciwnik czarów), będącego w zasadzie powtórzeniem głupot zawartych w Młocie na czarownice. Napisał też „Królewską ciekawość”, dzieło mające rozproszyć wątpliwości cesarza co do samego istnienia czarownic. Poza tym świątobliwy opat fałszował też kroniki historyczne, co jednak szybko wyszło na jaw.

 

Inny przypadek czarowania opisał sam Benvenuto Cellini, sławny artysta i przyjaciel papieża Klemensa VII. Chodziło tym razem o czary miłosne, a odprawiał je (za wysoką opłatą oczywiście) pewien ksiądz, zaś za arenę przywołania legionu diabłów posłużyły ruiny samego Coloseum. Najsławniejszy italski czarownik to biskup Gauricius, przyjaciel papieża Pawła III, dla którego też od czasu do czasu wywoływał duchy. Jego najsławniejszym czarem było ukazanie w zwierciadle Katarzynie Medycejskiej przyszłym następców na tronie francuskim.

 

Ale już arcyciekawy jest pogląd duchowieństwa na sprzedanie duszy diabłu. Istnieje wiele zachowanych przekazów o ludziach, którzy byli święcie przekonani iż zaprzedali duszę. I jak się okazuje, to nie było nic strasznego:) Wystarczały egzorcyzmy, wypowiedziane formułki, czy coś w tym stylu, i kontrakt zostawał rozwiązany a sam niedoszły bezduszny nie musiał się już niczego obawiać, nawet kary doczesnej. Sam Luter kiedyś uwolnił z takiego rzekomego paktu pewnego ewidentnego psychopatę, nakazując mu wypowiedzieć formułę skruchy: „Będę od tej pory nieprzejednanym wrogiem diabła i będę wiernie służył Bogu, Panu naszemu i zrobię wszystko, aby się poprawić. Amen”. I sprawa załatwiona, dusza ocalona …

 

Historie takie opisuje Kurt Baschwitz w „Hexen und hexenprocesse”.

 

Księża-nekromanci, wywołujący duchy czy odprawiający inne piekielne czary, byli czymś najzupełniej normalnym .. normalnym w sensie zaistniałych wydarzeń, nie zaś stanu umysłu. Duchowieństwo nie tylko oskarżało niewinnych o absurdalne czary, ale to właśnie ono rozpowszechniało te brednie, a nawet samo usiłowało je praktykować, i to w zasadzie na oczach całego świata!

 

Nie ma się z czego śmiać, w końcu całkiem niedawno na stadionie narodowym swe czary odprawiał kolejny duchowny-nekromanta …

 

Z polskich ciekawostek należy wspomnieć zorganizowaną niewątpliwie działalność jezuitów, którzy propagowali prymitywną wiarę w wampiryzm. Stworzenie absurdalnego zagrożenia ze strony wampirów miało przekonać prostą ludność do opiekuńczych skrzydeł kościoła i w efekcie zapewnić zwycięstwo kontrreformacji. Faktem jest, że nasz kraj był naprawdę dotknięty tą plagą, o czym pisał sekretarz królowej Polski Ludwiki Marii Gonzaga.

 

Wiem, że to wszystko brzmi jak bajka z domu wariatów, ale warto zwrócić uwagę na fakt czynnego działania w Polsce w XXI wieku ponad setki egzorcystów:)

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura