Ryuuk Ryuuk
396
BLOG

Luke Cage – black and proud (recenzja serialu)

Ryuuk Ryuuk Kultura Obserwuj notkę 4

Był Daredevil, była Jessica Jones, czas zatem na ekranizację kolejnej bardzo ciekawej i kontrowersyjnej postaci z komiksu. MCU i Netflix wypuściło w końcu zapowiadany serial, a „Luke Cage” całkowicie spełnił pokładane w nim nadzieje, choć nie obeszło się bez zgrzytów.

Serial ma swój styl, nastrój, super dialogi, znakomicie napisane i odegrane role (zwłaszcza kobiece), ciekawą główną postać, w końcu rewelacyjną muzykę. W sposób oczywisty nawiązuje do ruchu Blaxploitation, który miał walczyć z dominacją białych w kulturze. Luke Cage to jedna z pierwszych komiksowych postaci, stworzonych na fali tego właśnie ruchu (razem z Black Panther i Blade’em). Jest prawdziwym czarnoskórym superbohaterem, wywodzącym się z getta, zmuszonym walczyć nie tylko z superprzestępcami, ale i z typowymi problemami czarnej społeczności.


Warto zaznaczyć, że Luke Cage był niezwykle kontrowersyjną postacią przez niemal cały czas swej komiksowej bytności. Już choćby z tego powodu (pomijając wspomniane klimaty), że walczył często za pieniądze:) „Heroes for Hire, Inc.”, czyli „Bohaterowie do wynajęcia”, to firma założona właśnie przez Cage’a, mająca rozwiązać dokuczliwy problem niezamożnych superbohaterów, związany z ich działalnością non-profit. Bo jeśli nie jesteś milionerem, to nie jest łatwo walczyć z przestępcami za friko, prawda? Innym problemem, który był często podnoszony, był … prymitywizm. Oto były uliczny gangster, mięśniak do wynajęcia, skazaniec ukrywający się przed policją, który ma nieustanne problemy z zapłaceniem czynszu. I to ma być bohater i wzór do naśladowania? Na koniec słabość do kobiet. A że ktoś z taką kevlarową skórą ma zapewnioną nie tylko odporność, ale i mocno przytępiony zmysł dotyku, to z „psa na baby” stał się ”psem na superbaby”, jeśli wybaczycie mi takie porównania. Potrzebuje nie tylko wrzątku do mycia, ale i nadludzko odpornych kobiet do łóżka …

Wróćmy jednak do serialu.
Luke Cage w filmie nie marzy o roli superbohatera, stara się nie wychylać, zdecydowanie ceni sobie spokój. Rusza do działania dopiero wtedy, gdy nie ma już w zasadzie wyjścia. Mike Colter w głównej roli radzi sobie całkiem nieźle, przedstawiając nowy typ superbohatera, dla którego kostiumem jest podziurawiona kulami bluza z kapturem (kapitalnie wykorzystany motyw), a przeciwnikiem nie kosmici, czy choćby zabójcze roboty, tylko pospolici gangsterzy, skorumpowani policjanci i pozbawieni moralnych zasad politycy.

Wokół niego krąży kilka niezwykle ciekawie skonstruowanych postaci, jednak na największe uznanie zasługuje z pewnością Simone Missick, czyli Misty Knight, kolejna postać bardzo ważna, choćby dla czwartej postaci z grupy Defenders, Iron Fista. Należy zdecydowanie pogratulować wyboru aktorki, bo Missick jest wprost idealna (według mnie) do tej roli i mam nadzieję, że się jeszcze pojawi (ma już uszkodzoną rękę i odpowiednią fryzurę, więc są szanse na jej upgrade:)

Absolutnie należy wspomnieć oczywiście Harlem, którego atmosfera przesyca cały film. Streetball, dyskusje o czarnych poetach, walący po oczach portret Notoriousa, nieustanne wzdychanie do kolejnego renesansu Harlemu, to wszystko sprawia, że od dawna nie było takiej celebracji czarnej kultury Ameryki.

Jednak są i wady. Najważniejszą jest niewątpliwie kwestia głównego przeciwnika dla Cage’a. Przez połowę sezonu jest nim Cornell Stokes, czyli Cottonmouth, w drugiej zaś Willis Stryker, Diamonback, dwaj paskudni gangsterzy, których łączy wężowy pseudonim. Dlaczego scenarzysta uśmiercił pierwszego, tego nie rozumiem, wydaje się to bez sensu. Bo przecież Mahershala Ali był w tej roli znakomity i miał ogromne szanse, by stać się kolejnym, rewelacyjnym villainem (jak Kingpin i Purple Man). Już w komiksie Cottonmouth był bardzo ciekawą postacią - obdarzony nadludzką siłą fizyczną handlarz narkotyków i alfons, jednocześnie osoba utalentowana artystycznie, ze skomplikowaną przeszłością.

Luke Cage – black and proud (recenzja serialu)

Tworzył on własny, niezwykle barwny światek, który idealnie nadawał się do przeniesienia na ekran. Filmowy Cottonmouth został niestety mocno przycięty, nie ma ogromnej siły fizycznej, brak ma złotych kłów, nie prowadzi nowatorskiej księgowości, nawet zniknęli niepowtarzalni Mike i Ike. Rezygnując z tego wszystkiego, popełniono duży błąd.

Wprowadzony zamiast tego Diamondack może i był do zaakceptowania (początkowo), zwłaszcza jako niebezpieczny psychol z religijną obsesją, jednak trzeba przyznać, że loty zostały mocno obniżone. Zaś finałowa scena, gdy ubrany w waciak (tak to wyglądało) próbuje nas przekonać, że to najnowszy high-tech od Hammera (mający zwiększać jego siłę fizyczną), to  … jest to co najmniej niezręczne:)

Naprawdę nie rozumiem, dlaczego uśmiercono bardzo obiecującego villaina, by zastąpić go drugim, znacznie gorszym. Chyba nie potrafili się dogadać z odtwórcą roli Cottonmoutha, bo jego śmierć wygląda mi na zmiany wprowadzone nagle do scenariusza …

Jeśli chodzi o widowiskowość, to sceny walk w serialu wypadają tak sobie, szału nie ma. Brak jakiejkolwiek finezji jest oczywiście całkowicie zamierzony i dobrze dostosowany do Cage’a, typowego street fightera. Szkoda jednak, że autorzy nie popuścili wodzy fantazji.

Z filmowych ciekawostek należałoby jeszcze wymienić ostateczne wyśmianie niesławnego diademu, jaki zdobił (w zasadzie ośmieszał) komiksowego Cage’a, a co powinno definitywnie skończyć ten delikatny problem:) No i oczywiście kolejną alternatywną metodę leczenia nocnej pielęgniarki, co jest jej specjalnością.

Luke Cage – black and proud (recenzja serialu)
Nie da się ukryć, że ten diadem nie był szczególnie udany:)

Retrospekcje, które przybliżają nam skomplikowaną przeszłość bohaterów, są prowadzone, jak zwykle zresztą, w sposób mistrzowski.

I tak to jest. Doskonała muzyka, wspaniały klimat, rewelacyjne role, ale rozbicie sezonu na dwie różne części i schrzaniony główny (ostateczny) przeciwnik obniża wartość całego serialu.
Ostatecznie oceniam serial na 7,0. Jest zdecydowanie słabszy od DD i JJ, jednak z pewnością znacznie lepszy od takich „Agentów Tarczy”, no i absolutnie wart obejrzenia. Szkoda jednak, bo Luke Cage mógł być znakomity, zaś jest „tylko” przyzwoity:) Naprawdę szkoda ...

Polecam inne moje recenzje z tej serii:

http://ryuuk.salon24.pl/674030,daredevil-w-mrocznym-wydaniu-recenzja-serialu

http://ryuuk.salon24.pl/682066,jessica-jones-wulgarna-heroska-recenzja-serialu

http://ryuuk.salon24.pl/703131,daredevil-i-reka-diabla-recenzja-sezon-2

P.S.

Kolejnym wyzwaniem będzie czwarta postać z grupy Defenders, czyli Iron Fist. Dotychczas producenci pokazali, że mają nosa do obsadzania ról – Daredevil i Jessica Jones zostali zagrani rewelacyjnie, Luke Cage również stanął na wysokości zadania. Jednak w przypadku Fista należałoby znaleźć nie tylko dobrego aktora, ale też specjalistę od walki wręcz (znacznie bardziej niż tzw. hollywoodzkie czarne pasy:), potrafiącego połączyć sztukę walki z prawdziwą estetyką ruchów. Tymczasem do głównej roli został wybrany Finn Jones … znany dotychczas z roli Lorasa (Gra o tron), czyli rycerzyka kwiatów, chuderlawego geja …

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura