Ryuuk Ryuuk
2181
BLOG

„Szabla polska a miecz japoński”

Ryuuk Ryuuk Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Czyli o poplątaniu z pomieszaniem. Artykuł o takim ciekawym tytule ukazał się kiedyś w Budojo i od tego czasu krąży po różnych serwisach internetowych, dla wielu stając się źródłem wiedzy o dawnej szermierce. Autor, pan Janusz Szymankiewicz, jest specjalistą od stylu Wing tsun kung fu, trenuje też kendo. Początkowo uważałem, że niezręcznie jest oceniać uznanego specjalistę od sztuk walki, jednak zajął się on tematyką odbiegającą od jego specjalizacji, zaś po dokładnym przeczytaniu artykułu straciłem wszelkie skrupuły:)

Niestety, ale roi się w nim od koszmarnych błędów, a jednak jest on umieszczany i cytowany na różnych portalach. Ale do rzeczy.

Kilka cytatów o mieczu japońskim:

Miecz japoński oparty na wzorze katany zdominuje szkoły fechtunku. Jednak do czasów shogunatu Tokugawa nie posiada on jednej, wystandaryzowanej formy. W zależności od strategii i przeznaczenia miecz … przyjmuje wymiary od metra do ponad dwóch metrów długości.

Przed czasami tokugawowskimi nie było w zasadzie katany. Zaś zarówno tachi jak i katany potrafiły się różnić nawet w czasach tokugawowskich. W zależności od szkoły miały nie tylko inną długość, ale też inne wymiary rękojeści, zdarzało się drugie (fałszywe) ostrze, przedłużone habaki, itd.  Czasem były to różnice subtelne, jednak mające duże znaczenie w sztuce szermierczej. W pełni wystandaryzowana forma pojawiła się dopiero w XX wieku, przy produkcji mieczów wojskowych gunto, zaś znana nam powszechnie katana jest tak naprawdę owocem czasów powojennych.

Oczywiście fechtunek tymi najdłuższymi typami był ubogi i niewiele odbiegający od swego wiekowego, prostego poprzednika. Uzbrojony w tę broń wojownik musiał przede wszystkim przełamać linię wroga i nie był specjalnie nastawiony na zasłony czy techniki pchnięć. Wygrywał dzięki swej długości i masie.

Jasne … walić mocno, jak najmocniej i wtedy na pewno przełamiemy każdą linię wroga:) Nie lepsza byłaby maczuga? Prawda jest taka, że owe „zasłony” nie są wyznacznikiem poziomu fechtunku:) Samurajowie walczyli zdecydowanie inaczej, niż dzisiejsi kendocy. Musahi Miyamoto kiedyś wygrał pojedynek, walcząc drewnianym mieczem wystruganym z wiosła. Gdyby używał owych „zasłon” to nie miałby na to cienia szansy.

Dawna kenjutsu naprawdę różni się od kendo – pierwsze było i jest sztuką realnej walki, drugie to zwyczajnie … dyscyplina sportowa:) Oczywiście pomiędzy kenjutsu a obecnym kendo nie ma tak ogromnej różnicy, jak pomiędzy europejskimi sztukami walki a szermierką sportową (tu jest przepaść), zaś specjaliści od kendo czują więź z dawnymi sztukami Koryu. Dlatego dziwne jest, że ktoś trenujący kendo wypisywał takie rzeczy.

Ponieważ oprócz klasy samurajów reszta klas społecznych nie posiadała w części lub w ogóle uzbrojenia ochronnego, miecze nie mogły być noszone na rapciach przy szmacianym obi. Zaczęto je nosić wsunięte za pas obi, dla wygody łukiem, a tym samym i ostrzem skierowanym do góry.

Zaraz, to miecze zaczęli zatykać za pas ci … spoza klasy samurajów? I robili to dla wygody? Odpowiednie zatknięcie broni za pas miało swój cel, wyrażający się w sztuce walki. O sposobach noszenia broni pisano w Japonii traktaty filozoficzne,  powstawały nawet szkoły na tym się opierające. Używanie w tym wypadku określenia „dla wygody” jest co najmniej niezręcznością.

Fechtunek mieczem tachi pokazuje szybko jego twórcom, że jego obosieczna forma, ze względu na kształt, staje się bez praktycznego znaczenia. Hartowana część grzbietu pozwala, tak jak w chińskiej szkole fechtunku, mieczem parować grzbietem, czyli tzw. fałszywym ostrzem, bez narażania się na złamanie głowni, ale szczerbi się.

Prawdopodobnie chodziło o to, żeby cos napisać … bo sensu wielkiego w tym nie ma.

Teraz o mieczu europejskim:

„ … króluje wśród rycerzy prosty obosieczny miecz … rycerskim mieczem … „

Miecz nie był bronią wyłącznie rycerską! Znacznie częściej od rycerzy (z uwagi na ich ilość) używali go plebejscy wojownicy. Pisząc „rycerski miecz” możemy to odnieść wyłącznie do mieczy rodowych, przekazywanych z ojca na syna. Paradoksalnie, takie rodowe miecze nie były używane na polu walki, gdyż były po prostu zbyt cenne.

„Od początku XIV wieku, głównie w piechocie niemieckiej, zaczęły królować miecze dwuręczne. Ponieważ zwarte oddziały łuczników załamywały szarże końskie, rycerstwo często musiało walczyć pieszo”.

Totalne poplątanie. Miecze o większych wymiarach zdarzały się w średniowieczu, ale nie były aż tak popularne, no i nie miały nic wspólnego z jakąkolwiek zmianą w taktyce walki. Miecze dwuręczne (zweihandery, bidhandery) pojawiły się w wieku XVI, zaś łucznicy nie mieli z tym nic wspólnego. Trzeba też dodać, że to właśnie po stronie owych łuczników (angielskich) walczyli spieszeni rycerze … tylko że nie używali mieczy dwuręcznych:) Odnoszę nieodparte wrażenie, że autor coś strasznie poplątał.

Pojawienie się wielkich zweihanderów w niemieckiej piechocie (wśród lancknechtów) nie ma nic wspólnego z rycerstwem, tym bardziej z łucznikami.

„Fechtunek mieczem opierał się na formie krzyża, która z czasem rozwinęła się do ośmiu kierunków, z których można było wykonać cięcie lub pchnięcie”

Nader często trajektoria miecza jest dość zaskakująca i nie da się wtłoczyć w krzyż, czy ośmiokąt. Zaś trzy zranienia to uderzenie, pchnięcie i cięcie (powinno się je rozróżniać!), a owo cięcie mieczem wykonuje się w inny sposób, niż np. przy szabli. Pisanie o fechtunku w formie krzyża, czy nawet z ośmiu kierunków jest ogromnym uproszczeniem. Termin „szermierka krzyżowa” w zasadzie odnosił się do późniejszej walki szablą, tyle że była to bardziej litera X, tak na skos.

„W mieczu preferowano użycie siły nad techniką”.

Nieśmiertelna bzdura … widać od razu, na jakich autorytetach oparł swoje „badania” pan Szymankiewicz. Sztuka władania mieczem była niezwykle rozwinięta, oczywiście cechy fizyczne (siła, szybkość i zręczność) były ważne, jednak to doskonała technika stanowiła jej sedno.

Możemy już z całą pewnością stwierdzić, że średniowieczna i renesansowa szermierka osiągnęła niezwykle wysoki stopień rozwoju. Natomiast w późniejszych czasach, gdy biała broń i umiejętności indywidualne przestały być decydujące na polu walki (pełniły głównie rolę paradną), następuje stopniowy upadek tej sztuki.

„ … miecz trzymany jest płazem skierowanym poziomo lub skośnie do ziemi, przez co szeroki jelec krzyżowy utrudniał bezpośredni atak na dłoń. Kciuk zwykle spoczywał na środku krzyża jelca, co miało wspomagać manewrowanie bronią”.

Jest kilka metod trzymania miecza, wśród których ta opisana (w przybliżeniu:) była bardzo ważna. Jednak rola jelca nie ograniczała się jedynie do „utrudniania ataku na dłoń”, była niezwykle istotna w wielu technikach. Kciuk zaś nie spoczywał na środku krzyża, tylko na płazie głowni.

„To niejako potwierdza, że parowania wykonywano ostrzem … ”

Niczego nie potwierdza. W sztuce walki średniowiecznym i renesansowym mieczem nie było czegoś takiego jak parowanie w obecnym rozumieniu tego słowa (zwłaszcza ostrzem), nawet nie ma takich nazw. Głownię przeciwnika zbijano, odsuwano, kierowano na inną trajektorię. Ktoś twardo parujący ostrzem broni zostałby uznany za kompletnego idiotę, jeśli oczywiście z taką techniką przeżyłby wystarczająco długo, by na taką ocenę zasłużyć:)

Znajomość średniowiecznej i renesansowej szermierki pozwala nam stwierdzić z całkowitą pewnością, że dawna, bojowa (klasyczna) sztuka szermiercza nie uznawała czegoś takiego, jak „parowanie ostrzem”.

No i o szabli:

Jedynym, znanym dotychczas, najstarszym traktatem polskim, dotyczącym fechtunku szablą, jest opracowanie Michała Starzewskiego "O szermierstwie" z 1830 roku, wydane jednak dopiero przed drugą wojną światową przez jego potomka J. Starzewskiego.

Konieczna jest uwaga - traktat Starzewskiego budzi bardzo poważne wątpliwości, co do swej autentyczności. Najprawdopodobniej ten traktat to mistyfikacja, chwalebna, ale tylko mistyfikacja. Do tego mistyfikacja o naprawdę niewielkiej wartości metodologicznej. Prawda jest taka, że nie mamy żadnych traktatu o polskiej szermierce szablą … To dość smutne, ale niestety prawdziwe. Dlatego pisanie o rozwoju polskiej szermierki szablą, jej złotych latach itp., przypomina pisanie o złotych latach społeczeństwa krasnoludków …

Jedynym sposobem odtworzenia tej sztuki jest jej rekonstrukcja na podstawie fragmentarycznych zapisków, czy innych traktatów o szermierce inną białą bronią. Zaś jedynymi, którzy z rozsądkiem podjęli się tej próby, są panowie Sieniawscy. Dynamika cięć, w których wykorzystuje się ruch całego ciała (nie tylko „z łokcia” czy „z nadgarstka”), no i porzucenie sportowych, twardych zastaw dobrze o nich świadczą. Nie boją się też korzystać z dzieł dawnych mistrzów, jak Joachima Meyera i innych.

Może zadziwiać to, że ktoś wykwalifikowany w chińskich sztukach walki zajmuje się problematyką mocno odbiegającą od jego specjalizacji. Jednak jeszcze bardziej zdumiewające jest to, że pan Szymankiewicz wiele swoich wywodów oparł po prostu na pracach innych „specjalistów”, po prostu bezrefleksyjnie przepisał to, co twierdzą inni. No cóż, mędrcy w pewnych dziedzinach nie muszą nimi być w innych …

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości