Ryuuk Ryuuk
1675
BLOG

Paradoksy szermierki

Ryuuk Ryuuk Kultura Obserwuj notkę 7

Jeden z angielskich mistrzów szermierki, George Silver, miał o nauczycielach fechtunku rapierem z Włoch wyjątkowo złe zdanie, nawet nazywał ich „italską plagą”. W 1598 roku wydał on bardzo ciekawą pracę „Paradoxes of Defence”, która jest niezwykle krytyczna wobec włoskiej szkoły szermierczej, włoskich mistrzów i samego rapiera.

Silver często nakłaniał mistrzów rapiera do walki z przeciwnikami nie posiadającymi żadnego szkolenia … nawet z pijakami. Co bardzie ciekawe, te niewątpliwie obraźliwe wezwania wskazują na pewien dość stary i znany paradoks w sztukach walki, w szermierce oczywiście także. Chodzi tu o sytuację, gdy wyszkolony szermierz spotyka w walce kogoś bez umiejętności, lecz silnego, sprawnego i odważnego. Ktoś taki walczy w zaskakujący sposób i może odnieść zwycięstwo. Można porównać to do sytuacji, gdy jedna ze stron szkoli się w walce na pięści, jednak podczas samej walki przeciwnik przewraca go na ziemię i zaczyna bezceremonialnie dusić … ot, bolesny paradoks:)

Jak jednak wspomniałem, ten problem był doskonale znany w klasycznych sztukach walki. Np. w sztuce walki długim mieczem jest wiele technik, które wydają się niemal zaprojektowane jako broń na niedoświadczonego, czy też nieobliczalnego wojownika. Jedno z pięciu meisterhaw (technik mistrzowskich), tzw. gniewne uderzenie, jest typowym sposobem ataku, które jest najczęściej wykonywaną techniką, także przez niewyszkolonych szermierzy. Jednak wyszkoleni mogą użyć w odpowiedzi dokładnie tej samej techniki, gdyż o jej skuteczności przesądzają niuanse. Tzw. cięcie skalpu (dość niezręczne tłumaczenie:) jest w zasadzie unikiem, po którym (czy też razem z nim) następuje atak – znowu jest to najbardziej naturalna i instynktowna forma obrony, kontrola odległością, która po dobrym wyszkoleniu (i tylko po nim) może stać się straszliwą bronią. Trzy z pozostałych pięciu meisterhaw mają bardzo zaskakujące trajektorie, dla niewyszkolonego szermierza zupełnie nieczytelne i zaskakujące. Nie brak też bardzo ciekawych technik, które dawni mistrzowie zalecali jako broń na tzw. byczków, czyli wojowników stawiających głównie na swą siłę fizyczną.

Tymczasem w przypadku szermierki z rapierem mamy do czynienia ze specjalistyczną sztuką. Rapier był bronią pojedynkową, gdzie uzbrojony w niego szlachcic stawał naprzeciwko innego, podobnie uzbrojonego … oczywiście tak zakładano, gdyż nieprzewidziane wyjątki się też zdarzały, tak jak również noszący rapiery pospolitacy (tak jak w przypadku miecza, rapier zaczął być popularny też wśród innych warstw społecznych). Jednak rapier był bronią wyłącznie pojedynkową, o pewnych zastosowaniach (jednak mocno ograniczonych) w samoobronie.

http://www.wiktenauer.com/images/a/a0/Capo_Ferro_1.jpg

George Silver rzuca też inne uwagi, niektóre bardzo słuszne, inne już trochę kontrowersyjne. Kilka z nich, chyba najciekawszych, warto przedstawić.

Brak doświadczenia mistrzów od rapiera w prawdziwej walce na śmierć i życie.

Jest tu sporo prawdy, gdyż wielu mistrzów, nawet uznawanych za twórców sztuki walki rapierem, miało mizerne lub nawet żadne doświadczenie w prawdziwej walce. Nader często byli to arystokraci, filozofowie, uczeni. Odnosi się to oczywiście nie tylko do szkoły italskiej, ale i hiszpańskiej Destrezy. Silver miał kontakt głownie z Włochami (co zrozumiałe), stąd jego wyjątkowa niechęć do szkoły italskiej. Trzeba zaznaczyć, że dawni (średniowieczni) specjaliści od sztuk walki mieli za sobą burzliwą i skrwawioną przeszłość (Talhoffer przez jakiś czas był pugila, czyli najemnym szermierzem sądowym, dei Liberi miał doświadczenie wyniesione  z wielu lat wojen). Ten oczywisty kontrast, jaki występował pomiędzy weteranami wielu walk i brylującymi na balach mistrzami rapiera u niektórych wywoływał niechęć.

Brak doświadczenia (i umiejętności) rapierowych mistrzów (no i ich uczniów) w walce wręcz.

Walka wręcz w klasycznej, średniowiecznej szermierce była w zasadzie nieodłączną częścią sztuk walki różną bronią, zaś z mieczem była po prostu nierozerwalna. Dawni mistrzowie nauczali rzutów, obaleń, dźwigni, uderzeń i kopnięć bardzo przydatnych w realnej walce.

Rzecz jasna należy najpierw zaznaczyć, że wielu ówczesnych mistrzów renesansowych także nauczało elementów walki wręcz, jednak zwykle byli nimi ci, którzy szkolili w renesansowym mieczu. Niektórzy mistrzowie rapiera także dołączali tą umiejętność do własnej szkoły, podobnie jak zestaw rapiera z lewakiem, tarczą (małym puklerzem jak i większą, okrągłą lub prostokątną), czy też bardzo naturalny rapier z płaszczem. Jednak faktem jest też to, że adepci tej sztuki zaczęli ją stopniowo ograniczać do jednej broni, zaś samą walkę wręcz traktować jak brutalną i prymitywną. Ten dziwaczny aspekt jest widoczny nawet u wielu obecnych teoretyków, którzy często komentują fakt występowania w szermierce technik z walki wręcz jako wskazujący na ich ... prymitywizm:)

Krytyka rapiera, jako broni wyjątkowo nieporęcznej i nie dostosowanej do indywidualnych warunków fizycznych.

To prawda, że rapier był bronią bardzo specyficzną. Jego znaczna długość, przy broni w końcu jednoręcznej i duża waga, przy jednocześnie lekkiej głowni, czyniła z rapiera pewne novum. Nie da się ukryć, że dawni wojownicy dobierali miecze według indywidualnych warunków fizycznych, co jest zrozumiałe (sam Silver o tym wspomina). Tymczasem rapiery (zwłaszcza włoskie) były tak długie, że ich właściciele często musieli je wyciągać z pochwy pomagając sobie lewą ręką. Długa, cienka i sztywna głownia była podatna na złamania, do tego okazywała się dość nieporęczna w walce w zwarciu.

Tylko że rapier nie był klasycznym mieczem:) Dlatego ten akurat zarzut jest zdecydowanie na wyrost. Silver uważa nawet, że długi miecz (longsword) jest też nieporęczny, co już decydowanie jest niesprawiedliwe.

Nierozsądne uznawanie wyższości pchnięcia nad cięciem.                                                              

To stary i nierozwiązywalny problem – co jest lepsze, pchnięcie czy cięcie? Do dziś niektórzy go odkurzają i starają się wykazać wyższość jednego nad drugim, zwykle pchnięcia nad cięciem. Bezsensowne. Tak naprawdę jednak wszystko zależy od sytuacji, czasem tak rzeczywiście jest, a czasem nie.

Rapier jako broń kolna po prostu nie nadawał się do uderzania, czy cięcia. Rapierowe głownie miały zwykle przekrój okrągły, graniasty, trójkątny, diamentowy, nawet sześcio- lub ośmiokątny. Rapiery z ostrymi krawędziami zdarzały się niezmiernie rzadko. Nawet te, które je posiadały, nie nadawały się do cięcia, gdyż ich głownie były zbyt lekkie.

„Przypadkowe” śmierci podczas rapierowych pojedynków.

Może to dziwnie brzmieć, ale faktem jest, że śmierć podczas pojedynków nigdy nie była mile widziana … Zwykle więc walczącym dawano możliwość wygrania (wyjąwszy okrutne pojedynki sądowe) bez konieczności odsyłania swego przeciwnika w zaświaty. Nawet dawni Wikingowie walczyli na białym płótnie, by krew (dająca możliwość przerwania walki bez skazy na honorze) była doskonale widoczna. Natomiast pojedynki rapierowe od początku charakteryzowały się dużym stopniem nieobliczalności. Czasem były makabrycznymi widowiskami, podczas których walczyło dwóch chwiejących się na nogach, wielokrotnie skłutych i skrwawionych przeciwników. Bywało też i tak, że wkradał się element tragikomiczny i śmierć następowała podwójnie, zwykle podczas jednoczesnego trafienia …

Trudno jednak oskarżać za to broń czy sztukę szermierczą. Winnym było raczej kiepskie wyszkolenie, no i zdumiewająca moda na pojedynki. Należy zauważyć, że dubeltowe zejścia podczas pojedynków zostały ograniczone, gdy próbowano jakoś je „ucywilizować”, zwykle przez ograniczenie do jednego, dwóch lub trzech trafień.

Oczywiście we wszystkich rozważaniach Silvera należy uwzględnić fakt, że rapier był bronią cywilną, „mieczem do stroju”, czyli był niespotykany na polu bitwy. Skąd zatem ta niechęć Anglika? Silver po prostu uważał, że owa włoska moda na rapier (według niego włoska plaga) może zniechęcić młodzież do szkolenia w broni klasycznej, której wartość jest nieoceniona na polu bitwy, czyli zdecydowanie bardziej przydatna dla kraju. Z drugiej jednak strony trudno oprzeć się wrażeniu, że ta wybujała niechęć do innej broni (do rapiera) ma korzenie zdecydowanie osobiste.

P.S.

Takim dzisiejszym paradoksem szermierczym (jednym z wielu), który wciąż dzieli wielu miłośników europejskich sztuk walki, jest kwestia parowania. Niektórzy uważają, że wykonywano je twardo i oczywiście ostrze w ostrze … czyli w zasadzie tak, jak to pokazują w filmach. Takie metody można obejrzeć na różnych pokazach i rekonstrukcjach historycznych, nawet powstają szkoły szermiercze oparte na takim systemie. W skrócie to wygląda tak: ktoś uderza cię swą bronią, ty zastawiasz się swym ostrzem, rozlega się dźwięk od którego pęka szkliwo w zębach, następnie ty walisz w przeciwnika a on nadstawia swoje ostrze:) Oczywiście można i tak, tylko że miecz już po jednym starciu (składającym się z takich silnych wzajemnych obtłukiwań) byłby już wyszczerbiony i poprzecinany całą siecią mikropęknięć. W przypadku miecza długiego, który uderza z dużo większą siłą i szybkością, byłoby jeszcze gorzej.

Dlatego też inni uważają, a do ich zdania zdecydowanie się przychylam, że parowanie odbywało się miękko, ostrzem w płaz, czy też płazem w ostrze. Jeśli już używano ostrza, to również starano się to przeprowadzić delikatnie, wykorzystując inny kąt, pracę nóg, unik. Taka metoda jest bezpieczniejsza, gdyż miecze są wrażliwe, no i zdecydowanie rozsądniejsza, gdyż miękkie parowanie daje ogromne możliwości, np. pozwala na jednoczesny atak. Oczywiście gwałtowny kontakt ostrze-ostrze zdarzał się podczas walk, bo musiał się zdarzać. Chaos, kiepskie wyszkolenie, przypadek, itd., wszystko to mogło sprawić, że wojownicy szczerbili i łamali swe miecze. Tylko prawdziwi mistrzowie mogli zwyciężać w wielu walkach bez jakichkolwiek ran i skaz na (wciąż tym samym) mieczu … ale między innymi z takich powodów mówi się właśnie o sztukach walki:)

Twarde systemy parowania mogły być stosowane w przypadku szkolenia wojskowego, zwykle uproszczonego. Jednak tam, gdzie rozwijano sztuki walki na wysokim poziomie, miękkie parowanie było regułą, i to niezależnie od kontynentu. W Japonii stosowano parowania płazem lub grzbietem, ale dążono też do ideału, w którym kontakt obu głowni będzie zredukowany do minimum, czy wręcz w ogóle nie nastąpi. Miyamoto Musashi zwyciężył kiedyś w walce używając drewnianego miecza, wystruganego z wiosła …

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura