Ryuuk Ryuuk
1707
BLOG

Ile waży czarownica?

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Jest takie miejsce w Holandii, nazywa się Oudewater, do którego przez ponad sto lat (tak mniej więcej od XVI do XVII wieku), docierała masa pielgrzymów, nawet z odległych krajów. Niezwykła popularność tej już obecnie trochę podupadłej (jako miejsce pielgrzymowania oczywiście) miejscowości jednak nie wynikała z cudownej wody, posiadania relikwii, czy też objawień świętych. Oudewater było czymś nieporównanie ważniejszym, ponieważ ustanowiony tam urząd wydawał certyfikat, taki swoisty „list żelazny”. Potwierdzał on, że zbadana osoba nie jest czarownicą, ewentualnie czarownikiem.

Używano do tego tzw. heksenwaag (witch’s scale), czyli wagi czarownic.

Ten zwyczaj wywodził się z jednej ze starych metod wykrywania czarownic, mianowicie z próby wagi. Miała to być dość skuteczna metoda, ponieważ, jak wówczas było powszechnie wiadomo, uczniowie szatana są dużo lżejsi – w końcu potrafili szybować w powietrzu.

 

Próba wagi była stosowana w wielu krajach, choć oczywiście ustępowała popularnością pławieniu, czy chociażby próbom łez i igły. Zwykle podejrzaną o czary rozbierano z szat i dokładnie rewidowano, by wykryć czy aby nie ukryła gdzieś żadnego ciężaru (zazwyczaj robiła to położna). Dopiero później określano prawidłową wagę oskarżonej, a używano do tego specjalnych tablic, który wskazywały ile osoba o danej budowie fizycznej powinna ważyć. Tą „właściwą” wartość porównywano następnie ze wskazaniami zwykłej wagi. Jeśli „wynik ważony” był niższy od tego w tabeli, oskarżona podlegała dalszej obróbce już w sali tortur. W przypadku odwrotnym śledztwo mogło zostać natychmiast umorzone.

 

Oczywiście prowadzący badania posiadali dość dużą swobodę w interpretacji wyników, samodzielnie decydując o tym, czy wynik jest „zadowalający”. Gdzieniegdzie stosowano nawet dość uproszczoną, jeśli można tak powiedzieć, metodę ważenia czarownicy – na jednej szali sadzano oskarżoną, na drugiej kładziono zaś … Pismo Święte. I co ciekawe, bardzo często zdarzało się, że czarownice okazywały się lżejsze od tej jednej, choć dość grubej księgi.

 

Rzecz jasna każdy może uwierzyć w czarownice lekkie jak piórko, jednak podejrzewanie oszustwa ze strony świątobliwych mężów w kapturach jest tu bardziej rozsądne. Żaden świadek czy ławnik nie ośmieliłby się zaprotestować, ponieważ sam niechybnie ... zostałby zważony.

 

Fenomen wagi w Oudewater był wynikiem legendy, jakoby to cesarz Karol V będąc w miasteczku nadał mu przywilej, dzięki któremu ta osławiona waga posiadła "moc prawną na obszarze Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego i uwalniała posiadacza jego od wszelkich dalszych dochodzeń sądowych”. Podobno, według dość niejasnych przekazów, Karol V zarządził ponowne ważenie pewnej kobiety oskarżonej o czary i wybrał do tego wagę z Oudewater. W efekcie wykrył oszustwo i w uznaniu dla uczciwości mieszkańców miasteczka nadał im ten przywilej. Certyfikat o odpowiedniej wadze był dokumentem powszechnie uznawanym i nawet najbardziej zatwardziali łowcy czarownic rzadko go kwestionowali.

 

Ten opatrzonym niezbędnymi pieczęciami dokument kosztował 4 floreny i 10 groszy. Zważywszy na kwotę i popularność ważenia, Oudwater było bardzo zadowolone z posiadanego przywileju. Liczba chętnych do zważenia była czasami tak duża, że urząd nie dawał rady wszystkich obsłużyć i ustawiały się kolejki oczekujących osób.

 

Oczywiście dla obecnych ludzi (przynajmniej dla sporej części) może się to wydawać zabawne, jednak wtedy nikomu nie było do śmiechu. Dzięki pozytywnemu wynikowi ludzie mogli ocalić życie swoje i swojej rodziny.

 

Paradoksalnie ten proceder uprawiano w kraju, w którym procesy o czary zostały zabronione i niemal przestały się odbywać. Jedynie od czasu do czasu jakaś Holenderka oskarżona przez sąsiadów o „wybicie ostów na polu”, „zadanie kołtuna” czy „ochwacenie koni”, przychodziła się zważyć, by udowodnić swoją niewinność. Zwykle do Oudewater przybywali więc obcokrajowcy. Co bardziej rozsądni przeprowadzali nawet swoje ważenie tak na wszelki wypadek, by mieć certyfikat pod ręką …

 

Fenomen Oudewater jest dobrze opisany w „Hexen und hexenprocessen” Kurta Baschwitza.

 

Na tej stronce można obejrzeć ów sławny certyfikat:

http://www.qlturka.pl/dla_dzieci,muzea,museum_de_heksenwaag__waga_czarownic_,791.html

 

P.S.

 

W Oudwater ważą po dziś dzień. Zatem każda Pani (Pan też), która chciałaby się pozbyć ewentualnych zarzutów o czarostwo, każda niedoszła (czy doszła:) czarownica powinna się tam udać. Kto wie, może certyfikat jeszcze się przyda:) Można też go umieścić we własnym CV …

 

Museum de Hexenwaag w Oudewater ma zostać umieszczone na Światowej Liście Zabytków UNESCO.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura