Ryuuk Ryuuk
1280
BLOG

Piki – postrach pól bitewnych

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

U schyłku XV wieku doszło w Europie do ciekawego wydarzenia – doskonale rozwinięte i dysponujące najnowocześniejszą wtedy armią księstwo Burgundii (pod władaniem Karola Śmiałego, czwartego księcia z dynastii Walezjuszy), armią wyposażoną w najlepszą wtedy polową artylerię, zostało pokonane przez dużo skromniejsze wojska Konfederacji Szwajcarskiej, walczące bronią wyglądającą bardzo prymitywnie, pikami.

Pika może jest prymitywna ale wymaga szczególnego podejścia. Tej długości i wagi drzewca (5-6 metrów oraz waga nie przekraczającą kilku kilogramów) praktycznie nie występują w naturze. Uzyskać je można jedynie drogą specjalistycznej hodowli, trwającej kilka a nawet kilkanaście lat. Otrzymane w ten sposób gałęzie są nie tylko długie i lekkie, ale też charakteryzują się idealną współosiowością, a co za tym idzie maksymalną wytrzymałością. Użytkowanie pik było również kłopotliwe – nie wolno ich było kłaść, czy nawet stawiać w stojakach. Zwykle zwisały z murów, drzew, czy ze specjalnie do tego wykonanych konstrukcji. Łączono je pękami i owijano mokrymi skórami (świeżo zdartymi z zabitych zwierząt) - wysychając ściskały drzewca, korygując ewentualne skrzywienia i dodatkowo impregnowały drewno. Postępowano inaczej w przypadku upałów, a inaczej w czasie mrozów, gdyż warunki atmosferyczne były niebezpieczne dla doskonałości pik. Za złamanie tych zasad groziły bardzo surowe konsekwencje, co jednak nie dziwi, gdyż od jakości pik zależało powodzenie, a niejednokrotnie życie samych pikinierów.

Występowały też piki dzielone, składające się z dwóch kawałków połączonych metalową tuleją. Podobno takie właśnie sarissy były używane przez macedońskich falangistów, choć jest to teza kontrowersyjna, gdyż precyzyjne wykonanie takiej tulei było niezwykle trudne. Innym sposobem technicznego rozwinięcia tej broni, było nadanie pice wrzecionowatego kształtu (oczywiście w minimalny, w zasadzie w niedostrzegalnym dla oka stopniu), co istotnie zmniejszało jej ciężar. Oczywiście przeciętnie silny mężczyzna może się posługiwać piką takich rozmiarów nawet w wadze 10 kg, tyle że niezbyt sprawnie i szybko opada z sił. Podczas przepychania się na piki, czyli najbardziej wymagającego testu dla pik i pikinierów, ogromnego znaczenia nabierały nie tylko zwartość całej formacji, ale i indywidualna siła fizyczna każdego z żołnierzy.

Oczywiście nie tylko pikami walczyli pikinierzy:) Nigdy nie były to formacje jednolite, a stosunek pikinierów do wojowników uzbrojonych w inną broń był zmienny, w zależności od potrzeb. Szwajcarzy chętnie walczyli halabardami, wyjątkowo skutecznymi przeciwko wszelkim pancerzom. Zgrupowania halabardników były niejako ukryte w pikinierskim czworoboku i dopiero po zatrzymaniu rycerskiej szarży, czy przełamaniu wrogiej formacji piechoty, pikinierzy „otwierali” swoje szeregi, wypuszczając halabardników na np. pozbawionych koni rycerzy. Uderzenie halabardy, nawet jeśli nie przebijało pancerza, to wgniatało blachy i łamało kości.

Wśród lancknechtów sławny był zweihander, dwuręczny miecz niezwykle skuteczny we wprawnych rękach. Nie służył on do obcinania ostrzy pik (jak twierdzi wielu historyków), gdyż obciąć stalowy grot na sprężystym drewnie, zwłaszcza gdy jest w kupie innych, jest nie tylko prawie niemożliwe ale też piekielnie ryzykowne. Dwuręczny miecz to broń do bezpośredniej walki. Zweihander był niemal wyświęcany – niekiedy zajadłe spory wśród lancknechtów były (podobno) rozstrzygane podczas walki właśnie z mieczem dwuręcznym.

Kolejną taką bronią był młot lucerneński, również znakomicie się sprawdzający w walce z opancerzonymi przeciwnikami. Jednak ilość wojowników z młotami nigdy nie osiągnęła wielkiej liczby (być może chodzi o trudność w opanowaniu sztuki walki tą bronią), i najczęściej był on oznaką dowódców niższego szczebla.

Broń strzelcza również była powszechnie używana, początkowo kusze mniejszych rozmiarów (z naciągiem niemieckim), później zaś broń palna. Co bardzo ciekawe, w późniejszych czasach eksperymentowano z tym rodzajem broni. Testowano ciężkie i długie hakownice, które pozwalały strzelać na odległość ponad kilometra, czy też krótko- i szeroko lufowe, wyrzucające w szerokim promieniu kilkadziesiąt ołowianych kul. Była to jednak broń kłopotliwa, wymagająca obsługi kilku ludzi, trudna w transporcie, stąd nie zyskała uznania i nigdy nie zastąpiła prostych arkebuzów odpalanych lontem.

Bronią osobistą pikinierów (zarówno Szwajcarów jak i lancknechtów) były oczywiście katzbalgary (kocie skórki), krótkie mieczyki z fantazyjnym jelcem, przydatne podczas walki w zwarciu. Szczególnie lancknechci upodobali sobie tą broń i złym okiem patrzyli na wszystkich nie-lancknechtów którzy ośmielali się ją nosić.

Co do uzbrojenia ochronnego to nie jest prawdą, że jedynie od podoficera wzwyż ona występowała. Tak naprawdę wyposażanie się w zbroje zależało od stopnia zasobności portfela. Najlepiej radzili sobie z tym Szwajcarzy – powiedzenie „nie ma talarów, nie ma Szwajcarów” może wydawać się obraźliwie, ale w dobie wojsk najemnych i częstego zwyczaju ich nieopłacania, wydaje się rozsądne. Szwajcarzy zresztą stali się szybko instruktorami w tego typu formacjach, zwłaszcza lancknechtów, o sławnej papieskiej Gwardii już nie mówiąc, stąd materialnie nieźle sobie radzili. Gorzej było z lancknechtami, których byt nieraz był uzależniony od działalności łupieżczej (ich najgłośniejszy wytęp to niesławne Sacco di Roma). Biedni lancknechci nie mogli sobie pozwolić nawet na hełm, zastępując go nieraz watowanym beretem, ewentualnie nosili tzw. pelerynki biskupie (kolczugi chroniące głowę, ramiona i częściowo korpus). Ci jednak, którym udało się już nieco obłowić (i oczywiście przeżyć), zbroili się w hełmy, kirysy i nabioderki, oczywiście w pięknym stylu maksymiliańskim, czyli żłobkowane.

Pikinierzy przez pewien czas zdecydowanie dominowali na polach bitew zachodniej Europy, upokarzali rycerstwo i masakrowali inne wojska (często przy minimalnych stratach własnych). Kierowani przez zdolnego wodza mogli zostać pokonani jedynie przez podobną sobie formację. Ale nawet z takich starć, co bardzo interesujące, zwycięzcy wychodzili niemal bez szwanku – w bitwie pod Frastanz w 1499 roku przegrani lancknechci niemieccy stracili 3 tys. ludzi, zwycięscy Szwajcarzy zaś … jedenastu:) Wynikało to z tego, że dopiero po przełamaniu czworoboku dochodziło do rzezi – w ogromnym zgrupowaniu ludzi który został opanowany przez chaos trudno było i walczyć i uciekać …

Kolejnym rozwinięciem (jeśli tak można mówić) wojsk pikinierskich będą tzw. tercios, formacja pochodząca z Hiszpanii a charakteryzująca się połączeniem zalet wszystkich rodzajów wojsk (pikinierów, strzelców i wojowników uzbrojonych w broń krótką). Ich charakterystyka była również zmienna i zależała od sytuacji. Często dowodzący (nawet podoficerowie) musieli wykazywać się umiejętnościami wykonywania szybkich obliczeń (znajomość rachunków nie była często spotykana:), zaś same oddziały musiały być zdolne do sprawnego przeformowania swoich szeregów, czyli być dobrze przeszkolonymi pod kątem musztry.

Pikinierzy tak naprawdę nigdy nie składali się z samych pikinierów, nigdy nie byli samym „jeżozwierzem”, czyli powoli się poruszającą, miażdżącą wszystkich na swej drodze, ogromną formacją. Pika nie była jedyną bronią, choć nie da się ukryć, że decydującą.

Stephen Turnbull „Wojny złotego wieku”

Andrzej Michałek „Wyprawy krzyżowe: Husyci” – książka dobra pod względem wojskowym, jeśli się przymknie oko na niektóre opisy odnośnie białej broni (ale to cecha wszystkich historyków:)

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura