Ryuuk Ryuuk
1068
BLOG

Narodziny mitu Częstochowy

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Połączenie częstochowskiego klasztoru, czyli miejsca i obrazu z wojskowością jest polskim fenomenem, nie mającym w zasadzie odpowiednika na świecie. Takie rzeczy się oczywiście zdarzały (znajdywanie symboli w postaci flagi, krzyża, czy też relikwii), a wręcz są typowe dla czasów wojen religijnych, ale żadna nie przetrwała tak długo.

Jak doszło do narodzin mitu częstochowskiego? Jak wiadomo sławny obraz pierwotnie był prawosławną ikoną, zagrabioną na Rusi przez Władysława Opolczyka, fundatora klasztoru w 1382 roku. Z Węgier sprowadzono w tym samym roku 16 paulinów, którzy zlecono prowadzenie klasztoru. Trochę później pojawiło się określenie „Jasna Góra” (nie będę jednak się kusił o opis jego powstania, który może sięgać mimo wszystko w czasy dawniejsze:), jak też powstały legendy o cudowności obrazu, namalowanego rzekomo przez św. Łukasza na deskach ze stołu Świętej Rodziny, o innych niezwykłych wydarzeniach także, jak np. bunt koni ciągnących wóz z zagrabionym mieniem, ślubowaniu księcia jak to ufunduje klasztor, dzięki czemu konie przerwały strajk, itd.

Sam obraz został przekazany paulinom dopiero w 1384 roku, ale mimo iż klasztor zaczął się cieszyć hojnością władców, to jednak nie cieszył się zbytnią popularnością wśród pielgrzymów. Z pewnością daleko mu było do tej, jaką cieszyły się sanktuaria w Tyńcu i na Skałce w Krakowie. Należy też zaznaczyć, że wszystkie zakonne opactwa szybko stawały się miejscem przebywania różnych świętych relikwii, no i oczywiście świętych obrazów. To dzięki nim przybywali do nich pielgrzymi i zostawiali nieco pieniędzy. Klasztor jasnogórski był wśród tych wszystkich niezliczonych miejsc świętych jednym z wielu … oczywiście do czasu:)

W 1430 roku padł on ofiarą napadu bandy pospolitych rabusiów, którzy dopuścili się nie tylko kradzieży ale też zniszczyli obraz Czarnej Madonny. Resztki obrazu zrozpaczeni paulini zawieźli do Krakowa, prosząc króla Władysława o pomoc. Obraz został naprawiony, a w zasadzie namalowany na nowo – malarze nadali mu nowy wygląd, zaś ten pierwotny, grecki, został wtedy zapomniany.

Oczywiście niektórzy wciąż podają, że aktu rabunku i zniszczenia z 1430 roku dokonali husyci, jednak jest to bzdura, bo wówczas żadnych husytów tam po prostu nie mogło być. Odpowiedzialnym za rozpuszczenie tej plotki był kardynał Oleśnicki, zaprzysięgły wróg husytyzmu i przeciwnik osadzenia na czeskim tronie polskiego księcia Kazimierza. Dzięki temu nastawił on nieprzychylnie społeczeństwo do ruchu husytów i niechcący przyczynił się w dużym stopniu do spopularyzowania kultu Jasnej Góry. Duża część dołów społecznych, tych najbardziej sfanatyzowanych religijnie, zareagowała nienawiścią i nasileniem się pielgrzymek, z czego zwłaszcza paulini byli bardzo zadowoleni.

W 1466 roku doszło ponownie do napadu na klasztor, napastnicy zrabowali sporo kosztowności, ofiarami rabunku zostali też okoliczni mieszkańcy. Co zabawne, tym razem byli to faktycznie husyci, najemne wojsko nie opłacone i odbijające sobie brak żołdu na społeczeństwie (obraz częsty nie tylko w naszym kraju). Ale tutaj mała uwaga – wojska husyckie nie oznaczały z automatu, że byli to najmowani czescy heretycy:) Można nawet założyć, że najprawdopodobniej byli to nasi rodacy, służący jedynie w formacji utworzonej na wzór husycki – ogromna skuteczność tych wojsk powodowała, że były one po prostu lepiej opłacane a służba w nich pożądana.

Pomijając już to, czy to byli heretycy czy nie, to jednak sam okrzyk „Husyci!” stał się tak kłopotliwy, iż tym razem ówcześni hierarchowie kościoła ze wszystkich sił starali się ukryć fakt, że rabusiami mogli być ci znienawidzeni wśród sfanatyzowanego polskiego chłopstwa heretycy (mogłoby to przeszkodzić w planach politycznych). Możliwe jest także to, że obraz został ponownie zniszczony i ponownie na nowo namalowany, jednak to także zostało starannie ukryte. No cóż, polityka … Wówczas jednak Jasną Górę zaczęto fortyfikować, by zabezpieczyć się przed podobnymi wypadkami w przyszłości.

Najbardziej klasztor jasnogórski znany jest z heroicznej obrony przed Szwedami w czasie potopu. Niewątpliwie mit heroicznej „obrony Częstochowy” jest najbardziej znany ze wszystkich mitów częstochowskich. Ta legenda pojawiła się już trzy lata po oblężeniu, za sprawa „Nowej Gigantomachii” autorstwa samego Augustyna Kordeckiego, przeora zakonu paulinów. Legendę podtrzymał oczywiście Sienkiewicz w swoim „Potopie”. Większość z tych opowieści to po prostu bzdury, ale tak już to bywa z legendami:)

Propagowanie owego mitu było bardzo wygodne dla rządzących, bo gdy była potrzebna pomoc chłopów, to wystarczyło rozbudzić fanatyzm wśród niewykształconych warstw społecznych (w takim przypadku wystarcza samo zagrożenie wiszące nad cudownym obrazem, poparte jakimś małym cudem) , by uzyskać znaczną pomoc militarną. Później zaś, gdy sfanatyzowani chłopi (mający broń w ręce, czyli potencjalnie niebezpieczni dla rządzących) przestawali być potrzebni, można było religijny ferment łatwo uspokoić, wystarczył w takim wypadku jakiś kolejny mały cud:)

Z politycznej wartości Częstochowy zdawali sobie sprawę nawet faszyści podczas II wojny światowej, starannie dbając o to, by nie bombardować jej podczas nalotów, a sam klasztor odwiedzali Heinrich Himler, Hans Frank (który był niezwykle łaskawy dla paulinów), a nawet (rzekomo) sam Adolf Hitler. Jak pisał ksiądz Zduniewek, w pierwszych miesiącach wojny nie było dnia, by klasztoru nie odwiedzali przedstawiciele Rzeszy lub rządu Generalnej Gubernii.

http://www.foto.czestochowaonline.pl/historia-klasztoru-jasnogorskiego.pdf

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura