Ryuuk Ryuuk
9214
BLOG

Husycka herezja i husyckie wojny

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Nigdy żaden „niewierny” nie wywoływał takiego strachu u krzyżowców, jak to robili husyci. Wystarczyła plotka o pojawieniu się oddziału tych właśnie heretyków a dezercje mnożyły się na potęgę. Czasami sam okrzyk bojowy husytów wywoływał wśród krzyżowców straszliwą panikę.

„O święta naiwności”

Pisząc o husytach oczywiście należy zacząć od samego Jana Husa, niezwykłej postaci, twórcy języka czeskiego, reformatora religijnego i bohatera narodowego. Jan Hus zapisał się w historii z wielu powodów, jednak to krytyka rozwiązłości i chciwości kleru, moralnego upadku papiestwa, odrzucenie prymitywnej wiary w cuda i walka z germanizacją, uczyniły go sławnym. Hus stał się przywódcą frakcji, domagającej się reformy kościoła, komunii pod dwiema postaciami i powrotu duchowieństwa do surowych zasad dawnego chrześcijaństwa.

A że był to czas trzech urzędujących jednocześnie papieży – Grzegorza XII, który sprzedał nawet tiarę by pokryć swoje hazardowe długi, Benedykta XIII, który właściwie ekskomunikował cały Kościół, wreszcie Jana XXIII, który otruł papieża Aleksandra V a tiarę zdobył pod groźbą wojska, także kazania Jana Husa traktujące o moralnym kryzysie na łonie Kościoła, spotykały się z gorącym przyjęciem.

Papież Jan XXIII zwołał w 1414 roku sobór w Konstancji (sobór, ku jego zaskoczeniu, uczynił z niego antypapieża), który to miał się zając wieloma sprawami, między innymi samym Janem Husem. Jednak Hus zaproszeniu odmówił, całkiem słusznie obawiając się o swoje życie. Gdy sam król Zygmunt Luksemburski zagwarantował mu bezpieczeństwo podczas podróży i na samym soborze listem żelaznym, Hus, ufając królowi, udał się w końcu do Konstancji, gdzie … został natychmiast aresztowany. Luksemburczyk ze swego wiarołomstwa tłumaczył się tym, że listu żelaznego nie stosuje się wobec duchownych.

Tak więc sprawę Husa sobór załatwił szybko i po chrześcijańsku – po krótkiej procesowej farsie spalono go na stosie (6 lipca 1415 r.) Głównym zarzutem wobec niego było negowanie boskiego pochodzenia władzy papieskiej. Co ciekawe, w obronie Husa stanęli jedynie Polacy (poza zdrajcą Mikołajem Trąbą, który przystąpił do antypolskiej koalicji i w nagrodę zostanie pierwszym prymasem). Włodkowic przedstawił wówczas na soborze swój sławny traktat o władzy papieża, cesarza i konieczności pokojowego współistnienia. Tezy tego dokumentu były jak na owe czasy zdumiewające, wręcz wyprzedzały swoją epokę, więc nie ma co się dziwić, że uczestnicy soboru patrzyli na Włodkowica jak na szaleńca.

Na tym samym soborze Polacy jeszcze raz narozrabiali, gdy na czele z samym Zawiszą Czarnym z Garbowa ciężko poturbowali papieskich strażników, wyłamali drzwi i wrzeszczącego wniebogłosy papieża Marcina V pogonili po jego apartamentach. W końcu wcisnęli mu w drżące ręce dokument (był on odpowiedzią na krzyżacki paszkwil), po czym spokojnie opuścili pałac.

„O święta naiwności” – te słowa miał wypowiedzieć Jan Hus na stosie, widząc jak bogobojna staruszka dokłada chrustu pod jego nogi.

6 lipca (dzień spalenia Husa na stosie) jest w Czechach świętem narodowym i dniem wolnym od pracy.

Na soborze w Konstancji spalono też Hieronima z Pragi (30 maja 1416 r.), innego krzewiciela husytyzmu.

Kielich dla świeckich

Jeśli papież i kardynałowie sądzili, że spalenie Husa na stosie załatwi całą sprawę i odtąd będzie panować spokój, to się srodze przeliczyli. Już aresztowanie Husa wywołało gorące protesty Czechów, a spalenie na stosie spotkało się z prawdziwym wybuchem wściekłości.

Husyci burzyli i łupili domy księży katolickich, po wsiach panowie wypędzali proboszczów i zabierali ich majątki. Hasło „kielich dla świeckich” stało się symbolem husytyzmu. Nawet król i królowa sprzyjali husytom. We wrześniu 1415 szlachta husycka ułożyła na sejmie w Pradze gwałtowną odezwę do soboru, w której postanowiono bronić swobodnego opowiadania słowa Bożego, a biskupów tylko wtedy słuchać, jeśli mieć będą Pismo św. po swojej stronie.

Odezwę podpisało 452 baronów czeskich, których to świeżo obrany papież Marcin V wezwał na sobór (o liście żelaznym nie było słowa:) Rzecz jasna wezwani nie posłuchali, papież wówczas wydał bullę o poskromieniu herezji, Zygmunt Luksemburski pogroził Czechom i na pewien czas sytuacja wróciła do „normy”, księża katoliccy zaś do kościołów.

Jednak wielu Czechów nie chciało słuchać przywróconych księży; na wzgórzu pod miastem Austi zebrało się w lecie 1419 r. 42 tysiące husytów, mężczyzn, kobiet i dzieci. Nazywali siebie braćmi i siostra­mi, spowiadali się, przyjmowali komunię pod dwiema postaciami, urządzali wspólne uczty. Miejscowości tej nadano biblijną nazwę góry Tabor (skąd pochodzi nazwa taborytów, najbardziej radykalnego odłamu husytyzmu). Były to niezwykłe czasy – chłopi stali się równi panom, i wszyscy oni bezczelnie dyskutowali na tematy teologiczne (do tego literacką czeszczyzną, dzięki Husowi najbardziej rozwiniętym wtedy językiem kontynentu).

Po śmierci króla Wacława konflikt pomiędzy husytami a katolikami przybrał na sile. W wyniku wydarzeń „defenestracji praskiej” (podczas której wyrzuconych z okna znienawidzonych rajców katolickich łapano na dole ostrzami pik), doszło do wybuchu powstania (1419-1420). Walki toczyły się pomiędzy katolikami, zwolennikami Zygmunta Luksemburskiego, a husytami pod wodzą Jana Żiżki, doskonałego żołnierza i bohatera spod Grunwaldu. To dzięki Żiżce i jego zaskakującej, jak na owe czasy, taktyce walki pod osłoną wozów, husyci, mimo zdecydowanie gorszej sytuacji, objęli pod swoją kontrolę trzecią część kraju.

Deus le Volt!

Na wieść o tych wydarzeniach papież Marcin V w maju 1420 roku wydał bullę nakazującą katolikom zorganizowanie krucjaty przeciwko husytom (1420-1421). Okrzyki „Deus le Volt!”, czyli „Bóg tak chce”, znowu zabrzmiały. Na czele potężnej armii krzyżowców (liczącej rzekomo 100 tys.) stanął sam Zygmunt Luksemburski. Nigdy dotąd nie powstała tak potężna armia krzyżowców, mająca w swoich szeregach rycerstwo z niemal całej Europy. Wszyscy otrzymali odpust i gwarancję zbawienia, o nadziejach na ziemskie łupy już nie mówiąc.

Ogromne zagrożenie ze strony armii Zygmunta i jego bezwzględne postępowanie we Wrocławiu (gdzie skazał na śmierć husytę Jana Krasę, burmistrza Pragi) zjednoczyły radykalnych taborytów i bardziej umiarkowanych utrakwistów. Sytuacja była niewesoła, bo dopiero kampania Żiżki przeciwko katolikom pozwoliła zdobyć wyklętym husytom broń i konie. A jednak starcia pod Pragą (zwłaszcza walki o Witkową Górę), Benesovem i Kutną Horą kończyły się bezspornym zwycięstwem znacznie słabszych militarnie Husytów. Taktyka Żiżki, który został głównodowodzącym całych husyckich wojsk, w połączeniu z niezwykłą zaciekłością jego żołnierzy, doprowadziła do klęski i kompromitacji Zygmunta i krzyżowców I krucjaty. Walki, jakie się toczyły podczas wojen husyckich, charakteryzowały się skrajnym okrucieństwem obu stron, jak to zwykle podczas wojen religijnych bywało. O heretykach zaczęto rozpowiadać historie mrożące krew w żyłach, sam Żiżka stał się potworem z piekła rodem.

W 1420 roku husyci (konkretnie utrakwiści, bo taboryci byli temu przeciwni) chcieli oddać koronę Czech Władysławowi II Jagielle, licząc na pokój i powstrzymanie wypraw krzyżowych. Jednak król Władysław odmówił.

W 1421 zebrało się nowe wojsko krzyżowe. Krucjatę uchwalono w Norymberdze; książęta niemieccy mieli wkro­czyć do Czech od północy i zachodu, Zygmunt od południa, pod Pragą miały się połączyć wszystkie wojska. Lecz Zygmunta powstrzymywała walka z Wenecją i Turkami. Niemcy stanęli pod miastem Żatec (Saaz) ale nie mogli go zdobyć. Wtedy to nadszedł Żiżka a wojsko krzyżowe pierzchło w strasznej panice 2 października 1421. Dopiero teraz przybył do Czech Zygmunt z Albrechtem austriackim i wojskiem, lecz i jemu Żiżka zadał klęskę pod Niemieckim Brodem 9 stycznia 1422. Tam też husyci zdobyli całe zaopatrzenie wojsk krzyżowych, mieszczące się na 500 wozach. Na dodatek lód pod uciekającymi w panice żołnierzami Zygmunta Luksemburczyka zaczął pękać i wielu z nich potonęło. Kolejne krucjaty kończyły się tak jak pierwsza.

W 1424 roku zmarł w wyniku zarazy 70-letni już Jan Żiżka, jeden z głównych autorów husyckich zwycięstw. Był on okrutny i bezwzględny, ale uczciwy do szpiku kości. Zygmunt Luksemburski próbował go przekupić, lecz Żiżka odrzucił jego propozycje i do końca trwał przy husytach. Pod koniec życia, gdy już całkiem oślepł, był obwożony po polach bitew i rozpytawszy o szczegóły, wydawał doskonałe rozkazy. Jego stronnicy po śmierci swego bohatera nazwali się „sierotami”.

Szlachta czeska zaczęła wiązać swoje nadzieje z Witoldem, wielkim księciem litewskim. Witold wysłał nawet swojego synowca Zygmunta Korybuta z 5 tys. zbrojnych w maju 1422 do Czech. Jednak Korybut po pewnym czasie nawiązał korespondencję z papieżem, oferując powrót Czech na łono Kościoła w zamian za czeską koronę. List został przejęty a Korybuta uwięziono i wydalono w niesławie z kraju.

Za radą Prokopa Wielkiego (zwanego też Łysym), następcy Żiżki, husyci przenieśli walki do Niemiec. Wojsko pod dowództwem Albrechta Austriackiego w 1427 zostaje pobite pod Zwetlem. Szczęście sprzyjało wówczas husytom, bo w tym samym czasie Zygmunt Luksemburski poniósł klęskę od Turcji i Murada II. Tymczasem we Frankfurcie, za naleganiem legata papieskiego na sejmie uchwalono podatki na następną krucjatę – armia miała uderzyć na husytów z różnych stron. Jednak nie wszystko poszło tak, jak się tego spodziewano. Pierwsza część wojska uciekła zdjęta panicznym strachem już za nadejściem wojsk Prokopa (husytów tradycyjnie wyprzedzały straszliwe opowieści o ich okrucieństwie). Druga zaś została pobita pod Tachowem w 1427 roku – wtedy to krzyżowcy spróbowali zastosować husycką taktykę walki z wozami. Szybko okazało się, że same chęci nie wystarczą i wozy krzyżowców okazały się łatwym celem. Bitwa pod Tachowem zakończyła IV krucjatę.

W 1431 roku licząca 30 tysięcy rycerzy armia V krucjaty pod dowództwem samego kardynała Guliano Cesariniego wkroczyła do Czech i rozpoczęła swoja kampanię od oblężenia Domaźlicy . Prokop Wielki ruszył na ich spotkanie na czele 20 tys. husytów. Morale krzyżowców nie było zbyt wysokie, bo wystarczyły jedynie plotki o zbliżającej się armii bezwzględnych heretyków a ich odwaga zaczęła się natychmiast kruszyć. A gdy rozległ się okrzyk bojowy husytów, panika i zamieszanie w szeregach krzyżowców doprowadziły praktycznie do rzezi. Kardynał Cesarini uciekł w przebraniu żołnierza (zginął pod Warną w 1444 roku). Bitwa pod Domaźlicami była jedną z najważniejszych bitew krucjat husyckich, która nie tylko po raz kolejny ośmieszyła krucjaty, ale też rozpoczęła dyskusję na temat husytyzmu.

Husyci nie mogli zwyciężać nieustannie, zwłaszcza jeśli wciąż trwał wewnętrzny konflikt pomiędzy taborytami a utrakwistami (zwanymi też kalikstynami). Porażka pod Hiltersried 21 IX 1423 r. wywołała w obozie husytów ponowne tarcia, które ostatecznie doprowadzą ich do klęski. Po ugodzie, jaką zawarli utrakwiści z katolikami, doszło już do otwartego konfliktu z taborytami.

30 maja 1434 roku w bitwie pod Lipanami utrakwiści i katolicy pokonali taborytów. W bitwie zginął Prokop Wielki a armia taborytów został rozbita. Utrakwiści zawarli z soborem bazylejskim i Zygmuntem Luksemburskim tzw.kompaktaty praskie(1436). W ich wyniku władca uznawał autonomię Kościoła husyckiego, komunię pod dwiema postaciami, liturgię w języku czeskim oraz wybór arcybiskupa przez czeski sejm. Czyli można uznać, że husyci jednak zwyciężyli. Co prawda chłopi, którzy stanowili główną siłę husytyzmu, zostali przywiązani do ziemi i program równości społecznej Husa nie został urzeczywistniony, jednak szanse na to i tak były małe. Papież Pius II próbował unieważnić kompaktaty, wyklinając nawet króla-husytę Jerzego z Podiebradu (następny papież Paweł II też go ekskomunikował) i próbując wywołać wojnę domową w Czechach, ale król sobie z tym poradził. Kościół husycki, czy też utrakwistyczny, istniał do 1627, choć po dziś dzień ma swoich spadkobierców (jak Kościół Czeskobraterski).

Efekty krucjat husyckich

Husyci, ich powstanie i walki, podczas których odznaczyli się niesamowitą odwagą i hartem ducha, rzucają nowe światło na Czechów. Stanęli praktycznie przeciwko całemu chrześcijańskiemu światu (cesarz, papież i posłuszni im władcy) i nie ugięli się. Zaś wszystkie wojska drżały przed nimi ze strachu.

Wojny husyckie bardzo osłabiły pozycję Kościoła katolickiego i przygotowały grunt dla idei reformacji w Europie. Ostatnie słowa Jana Husa, w których prorokował: „dzisiaj upieczecie chudą gęś, ale za sto lat od teraz usłyszycie śpiewającego łabędzia”, sprawdziły się co do joty – Hus to po czesku gęś, a sto lat później Luter będzie miał w herbie łabędzia.

Polski akcent.

Pomimo iż król Władysław II Jagiełło, pod naciskiem papieża i duchowieństwa, podpisał haniebny edykt wieluński, zabraniający udziału Polakom w wojsku husyckim (oraz jakichkolwiek kontaktów handlowych z Czechami) pod zarzutem zdrady stanu, to jednak w wojnach husyckich Polacy brali czynny udział, walcząc po stronie heretyków. Ruch husycki w Polsce miał wówczas wielu zwolenników. W zamian w 1433 roku wyruszyła nawet wyprawa polsko-husycka na ziemie Krzyżaków, co skończyło się podpisaniem pokoju w Brześciu Kujawskim w 1435 roku. Husycki król Czech Jerzy z Podiebradu wyznaczył Władysława II Jagiellończyka na swojego następcę.

Polecam „Wyprawy krzyżowe: Husyci” Andrzeja Michałka, naprawdę ciekawie napisane.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura