Ryuuk Ryuuk
5776
BLOG

Kosowe Pole 1389 – fakty i mity

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Bitwa na Kosowym Polu 28 czerwca 1389 roku była jedną z przełomowych w historii Europy i zarazem tradycyjnym przykładem dorabiania tzw. patriotycznych legend. Uzmysławia ona doskonale, jaka fantazją mogą się wykazać tzw. twórcy historii.

Walka serbskich sił pod dowództwem księcia Lazara Hrebeljanovica z Turkami dowodzonymi przez sułtana Murada I jest wciąż przez wielu traktowana jako starcie chrześcijaństwa z Islamem, mimo iż fakty wyglądają oczywiście inaczej.

Cały turecki pochód na Bałkany odbywał się w zasadzie na wyraźne zaproszenie cesarzy bizantyjskich, którzy mimo iż odzyskali swe cesarstwo, to nieustannie znajdowali się na skraju przepaści. Nawet z zachodu groziło im niebezpieczeństwo – Karol Andegaweński długo szykował się do krucjaty na Konstantynopol (dostał nawet błogosławieństwo papieża Marcina IV) i dopiero Nieszpory Sycylijskie zniwelowały to niebezpieczeństwo.

Ale Bizancum zagrażali też bliżsi sąsiedzi, nienawidzący od pokoleń chciwości i okrucieństwa teokracji bizantyjskiej. Cesarze w obawie przed rosnącymi w siłę Albańczykami, Bułgarami i Serbami, skwapliwie korzystali z pomocy wojsk tureckich (cesarz Andronik wojował przy pomocy ich jazdy z Albańczykami), zawierali sojusze z sułtanami (jak cesarz Jan V z sułtanem Orhanem), czy po prostu stawali się ich wasalami (jak Jan VII Paleolog).

Skład obu wrogich armii też wiele mówi. W kontyngencie tureckim, na maksymalnie 30-35 tys. wojowników mogło być nawet 10 tys. chrześcijan, nie tylko najemnych kuszników greckich i z Italii (genueńczyków), ale nawet ciężkozbrojnej chrześcijańskiej jazdy. W armii księcia Lazara, liczącej maksymalnie 20-25 tys., tureckich wojowników było mniej, ale także występowali.

Obaj wodzowie, książę Lazar i sułtan Murad I, giną podczas bitwy, co dodaje wszystkiemu posmaku mistycyzmu. Wedle legend szlachetny Lazar miał zostać zdradzony, pojmany i stracony przed obliczem sułtana. Wprzęgnięto do tego historię rzekomego konfliktu dwóch zięciów księcia, bohaterskiego Milosa Kobylica i zdrajcy Vuka Brankowica.

W rzeczywistości Vuk nie był zdrajcą, o czym jego dalsze życie najlepiej zaświadcza – nie uczestniczył w tureckich kampaniach (w przeciwieństwie nawet do syna Lazara, Stefana Lazarevica), a życie skończył w tureckim więzieniu. Nikogo nie zdradził, mimo iż przekazy kronikarzy świadczą o tym, że despota Lazar był wyjątkowo brutalnym władcą i nie cieszył się sympatią poddanych.

Sam zaś Milos Kobylic oskarżany o zdradę przez Vuka Brankovica, miał oczyścić swe imię podczas bitwy, docierając do samego sułtana i zadając mu śmiertelny cios sztyletem. Jednak Milos Kobylic to jedynie postać fikcyjna. Jego niezwykłe nazwisko (Kobylic) należy tłumaczyć jako „kobyli syn”, według pewnej tradycji (dla Serbów nie była ona tak zabawna jak dla nas) rodzaj błędnego rycerza w niemowlęctwie karmionego kobylim mlekiem.

Sułtan Murad I faktycznie zginął podczas bitwy, ale z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać że zabójcą (zleceniodawcą) był jego syn i następca Bajazyd I. Świadczy o tym pewien list, falsyfikat sporządzony w XVI wieku, w którym za smierć Murada I obwinia się owego mitycznego Milosa Kobylica (zwanego czasami Obilic). Także śmierć innego syna Murada I, Yakupa, którego Bajazyd I kazał udusić cięciwą łuku, może dowodzić starannie  zaplanowanego mordu.

Sam przebieg bitwy jest w zasadzie nieznany. Wiadomo jednak, że była ona bardzo krwawa i gdy niedobitki serbskiej armii wycofały się, wykrwawieni Turcy nie mieli dość sił, by ruszyć za nimi w pościg. Jednak potężne imperium tureckie dzięki temu zwycięstwu mogło powrócić do polityki ekspansji (nawet pojawienie się Tamerlana tylko na krótko ich zatrzymało), a Serbowie po kilkudziesięciu latach utracą niezależność.

Co najciekawsze, długo Kosowe Pole uważano za serbską wiktorię. Taki pogląd przeważał nie tylko na Serbii, ale też został rozpowszechniony w zachodniej Europie. Mit Kosowego Pola ukształtował i wciąż kształtuje świadomość narodową Serbów. Książę Lazar został szybko ogłoszony świętym męczennikiem, a nawet Kobylic jest (nieformalnie) czczony jako święty.

Jednak nie ma co się śmiać z serbskiej naiwności, gdyż i my, Polacy, mamy swoje historyczne mity – bitwę pod Legnicą uważa się za bohaterskie zatrzymanie ekspansji Mongołów na Europę. W rzeczywistości było zupełnie inaczej – nie było żadnej inwazji na Europę, Złota Orda jedynie związała na krótko siły Henryka Pobożnego, by ten nie udzielił pomocy Węgrom. Polski książę jednak nie popisał się talentem wojskowym, a nasze rycerstwo wykazało się jedynie tchórzostwem. Walczyła piechota, pospolitacy z łukami i toporami, i nawet zdołali zadać Mongołom duże straty, podczas gdy nasi rycerze wiali i podkulonymi ogonami na widok smoków ziejących ogniem:)

W takich absurdach nie ma nic niezwykłego. Nawet sam Hans Eberhard Meyer, autor doskonałej pracy „Dzieje wypraw krzyżowych”, pisze iż w 1241 roku to niemieckie rycerstwo zatrzymało nawałę Mongołów. W Niemczech wciąż istnieje tzw.Bractwo Dobrego Pola, skupiające potomków siedmiu niemieckich paziów, którzy do śmierci bronili księcia Heinricha:)

Podobnie jest w przypadku bitwy pod Płowcami - do dziś powszechnie uważa się ją za zwycięstwo, tymczasem tam akurat przegraliśmy. Ale nie ma powodów do smutku, bo w tym samym dniu, na Radziejowym Polu deptano znienawidzone białe płaszcze z czarnymi krzyżami.

Rzeczpospolita wydawała kiedyś takie zeszyty z serii „Bitwy świata” (było też tam Kosowe Pole, można znaleźć w internecie). Mimo iż są trafiają się tam nieraz dziwne artykuły, to warto je przeczytać.

http://ryuuk.salon24.pl/391376,legnica-1241-lukiem-i-smokiem

http://ryuuk.salon24.pl/402647,1331-zwyciestwo-na-radziejowskim-polu-i-kleska-pod-plowcami

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura