Ryuuk Ryuuk
1861
BLOG

Turnieje rycerskie

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 56

Rycerzem być! – szlachectwo, obrona kraju, dbałość o biednych, zwycięskie pojedynki, bohaterstwo na polu bitwy, a przede wszystkim występy na rycerskich turniejach i mdlejące z wrażenia piękne damy:)

Niestety, ale to wszystko było trochę inaczej … . Spójrzmy na to właśnie, co było cechą rozpoznawczą tzw. rycerskości – rzecz jasna turnieje.

Zarówno turnieje jak i sądy boże pochodzą z czasów przedchrześcijańskich, te pierwsze z starorzymskich, drugie zaś z czasów i terenów skandynawskich, gdy rządzili pogańscy wikingowie. Turnieje rycerskie jako chrześcijańskie pojawiły się za czasów Wilhelma Zdobywcy, stając się czymś podobnym do sądów bożych, czyli areną na której głównie … zarabia się pieniądze! I to na ogromną skalę:)

Sposób walki, tak znany z ekranu filmowego, czyli jeden na jeden przy pomocy kopii, był oczywiście także spotykany, jednak największą popularnością (i rzecz jasna zapewniającą największe dochody) cieszyły się turnieje, w których walczyły całe oddziały rycerzy, zwaneconroi, liczące kilkudziesięciu, a czasami nawet setki rycerzy.

Specjalnie do celów turniejowych tworzono nowe zbroje, kolczugi były grubsze (przeszywanice pod nimi także), siodła przebudowywano, by nawet przyjęcie ciężkiego uderzenia pozwoliło utrzymać się rycerzowi na koniu. Hełmy garnczkowe opierały się na karku, nawet konie w swoich zbrojach wyglądały cudacznie. To powodowało, że jeśli pomiędzy przeciwnikami nie było dużej różnicy w wyszkoleniu, sile i masie wierzchowca, to bardzo trudno było zwalić przeciwnika na ziemię (w znany filmowy sposób).

Walka jeden na jeden odbywała się rzadko i zazwyczaj tylko po to, by wciągnąć do drużyny jakiegoś nowego i uzdolnionego – było to formą rekrutacji i nazywano tonowillada.

W klasycznym turnieju atakowano całymi oddziałami, co oczywiście powodowało, że kopie pękały i trzeba było wracać po następne do tzw.reces (miejsc otoczonych palisadą, gdzie mieściła się zapasowa broń i konie).

Wygrywali ci, którzy robili to najszybciej i najsprawniej, albo potrafili zablokować przeciwnikom dostęp do ich zapasowego uzbrojenia – pozwalało to wtedy na atak na nieuzbrojonego przeciwnika (często do tyłu), który akurat mógł się skończyć zwaleniem z konia i ewentualne pokonaniem oraz wzięciem do niewoli spieszonego rycerza. Jeśli spieszony nie chciał się poddać (i trzymał się na nogach), to najłatwiej było go pokonać używając do tego konia, zwyczajnie go stratować – dlatego też końskie piersi były mocno chronione (zabezpieczenie przez ranami). Tych nielicznych, którzy wciąż trzymali się na koniach, atakowano całą grupą. Tak więc trzeba było stosować podstępy, bezlitośnie atakować od tyłu, uciekać i udawać ucieczkę – raczej mało rycerskie:)

Inna metodą, jednak wymagającą dużych umiejętności jeździeckich (no i dobrego konia), było doścignięcie przeciwnika, zadanie mu ciężkiego ciosu (najlepiej buzdyganem, zwanym popularnie łomignatem:), przejęcie kontroli nad koniem i doprowadzenie przeciwnika do swojej bazy. Często atakowano grupą lub od tyłu. Przed walką pozyskiwano informacje – kto i jak bogaty walczy po przeciwnej stronie, czy dysponuje doświadczeniem turniejowym, itd.

Turnieje nie odbywały się na ograniczonym terenie, bo to byłoby niewygodne i wręcz niewykonalne – rycerze zwykle walczyli na rozległych polach (prawdziwą mekką były tereny w północnej Francji, gdzie nieraz walczyły setki, a być może nawet tysiące rycerzy!), zwane Melee. Tam ukrywali się po stodołach, często swoim postępowaniem wyrządzając ogromne szkody. Walki przenosiły się do miasteczek i wsi, a mieszkańcy wiali stamtąd gdzie popadnie. Z powodu zaangażowania ogromnych pieniędzy i emocji, takie turnieje przeradzały się często w regularną bitwę, podczas której ofiarami mogły paść osoby zupełnie postronne. W Niemczech w ten sposób spalono dużą część miasta Kolonia.

Gdy udało się pokonać przeciwnika i wziąć go do niewoli, wtedy można było liczyć na okup (zazwyczaj równowartość zbroi i konia – czyli bardzo dużo!). Zdażało się, że podczas turniejów rycerze często byli po kilka razy brani w niewolę i sami innych też brali w niewolę - chodziło o to, by ostateczny bilans pozwolił na zarobek. A można było na tym zbić wręcz fortunę, lub też sprowadzić na swój ród długi, które były spłacane przez następne pokolenia.

O to właśnie chodziło – o pieniądze. To były odpowiedniki ówczesnych wielkich zawodów połączonych z zakładami bukmacherskimi (także dobre miejsce do swatania, bo tradycyjnie ojcowie wystawiali tam swoje córki:)

W takich turniejach zwyciężali najlepsi, którzy następnie potrafili długo bronić swej pozycji. Oczywiście wszyscy młodzi rycerze pragnęli do tych specjalistów dołączyć, lub ich „zdetronizować”, jednak było to bardzo trudne i zwykle prowadziło do ogromnych strat (finansowych) wśród amatorów. Odbijało się to na zdolnościach obronnych kraju, czy chociażby danego regionu, ponieważ „spłukani” rycerze byli często niezdolni do stawienia się na wyprawę wojenną. Co ciekawe, jedną z metod ucieczki przed turniejowymi długami było wstępowanie do klasztoru lub udział w wyprawie krzyżowej:)

W wyniku działalności turniejowej Kościół zaczął ponosić spore straty finansowe. Do tych czasów wszelkie nadwyżki finansowe szlachty zawsze trafiały w końcu do Kościoła (w nadaniach lub testamentach), jednak w wyniku tych dziwnych operacji finansowych związanych z tym „przemysłem”, dotychczasowy przepływ pieniędzy został gwałtownie zaburzony.

Dlatego właśnie Kościół aż do 1316 roku (do papieża Jana XXII) usilnie zwalczał turnieje, twierdząc nawet, że rycerze którzy zginęli podczas nich są skazani na wieczne potępienie. Gdy to nie wywoływało żadnego efektu, zaczęto promował inny (ten znany z filmów i książek) sposób przeprowadzania turniejów - jeden na jeden, bez pieniędzy (przynajmniej nie tak nachalnie:), jednak popularność tak zubożonych rozrywek nigdy nie dorównała pierwowzorom.

Najlepiej poznanym i udokumentowanym turniejowym championem jest niewątpliwie William Marshall (1144-1219), który swego czasu strącił z konia samego Ryszarda Lwie Serce, a walczył w turniejach przez 20 lat i wziął do niewoli około 500 rycerzy. Prawdopodobnie jako pierwszy, lub jeden z pierwszych, zaczął używać hełmu garnczkowego.

Juliet Barker „Tournament In England, 1100-1400” – książka znakomita, niestety chyba nie ma jeszcze przekładu:(

Chyba niedawno leciał program na BBC o Williamie Marshallu – The Greatest knight:)

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura