Ryuuk Ryuuk
3010
BLOG

Mongolska orda

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Nigdy w historii świata nie powstało imperium, porównywalne z Mongolskim. Źródłem ich niewiarygodnych sukcesów byli oczywiście wojownicy, którzy pod względem żelaznej dyscypliny i niewiarygodnej zdolności do wyrzeczeń nie mieli sobie równych. Każdy członek plemienia służył w wojsku od 14 do 60 roku życia, każdy był zawołanym jeźdźcem i łucznikiem. Ich zagony poruszały się ze zdumiewającą szybkością, często przez trudne tereny, których nie wybrałby nikt inny – wojownik mongolski mógł przetrwać wiele dni prawie bez pożywienia, pijąc od czasu do czasu trochę końskiej krwi.

Taktyka walki Mongołów była nacechowana skrajną brutalnością. Okrucieństwo mogło być zaplanowane (po zdobyciu Bagdadu dokonali tam przerażającej rzezi, będącej efektem układów z chrześcijańskimi sojusznikami), związane z tradycją (pod Kałką w 1223 roku orda urządziła ucztę na ciałach cieżko rannych wrogów - wiązano ich razem i układano na nich deski), lub być metodą zastraszania (istniały specjalne oddziały, który zajmowały się takimi sprawami). Każdy, kto stanął im na drodze, musiał zapłacić straszną cenę. Wręcz prześcigano się w wymyślaniu najbardziej okrutnej kaźni. Książę Majjafarikinu, Al-Kamil II Muhammad Ajjub, został zmuszony do jedzenia własnego ciała. Kalifa Al-Mustansira zawinięto w dywan i zadeptano końmi.

Największą zaletą ordy były jednak nie indywidualne umiejętności wojowników, czy ich niezwykły spryt (zwłaszcza jeśli chodzi o zaopatrzenie w żywność – wysuszone mięso lub mleko w proszku), ale sztuka wojenna na najwyższym poziomie. Każda wyprawa była poprzedzona dokładnym wywiadem i rozpoznaniem nie tylko sił wroga, ale też panujących stosunków politycznych, tak wewnętrznych jak i tych z sąsiadami. Plan najazdu przewidywał kilka wariantów, w zależności od warunków geograficznych, sieci dróg i pory roku. Ich operacje wywiadowcze trwały całe lata, a ich kupcy-szpiedzy docierali do zachodniej Europy, nawet do Anglii.

Naczelną dewizą było zaskoczenie przeciwnika, jednocześnie samemu go unikając. Bez problemów pokonywali nawet najbardziej rozbudowane zasieki, które dla armii zachodnich stanowiłyby przeszkodę nie do przebycia – podczas kampanii węgierskiej orda dysponowała 40 tys. ludzi uzbrojonych w siekiery, którzy wyrąbywali lasy i usuwali przeszkody postawione przez Węgrów. Jednocześnie potrafili naprawiać drogi i budować mosty, by zapewnić sobie szybkość przemieszczania się.

Mongołowie doskonale opanowali sztukę zdobywania twierdz, głównie dzięki działaniom w Chinach. Podczas oblężenia Bagdadu ordzie towarzyszyło tysiąc chińskich inżynierów obeznanych z budową i obsługą machin oblężniczych. Podobnie było z ogniem greckim, bronią chemiczną, biologiczną, rakietową (smoki-latawce napędzane rakietami pojawiły się pod Legnicą) nawet działaniami psychologicznymi. Czasami pędzili przed sobą tysiące ludzi z podbitych krajów, wiedząc doskonale, że w następnym, będącym kolejnym celem ich ataku, taka masa doprowadzi do destabilizacji kraju i wybuchu paniki. Potrafili też doskonale wykonywać podkopy lub nawet zmieniać koryta rzek, by zatopić potężną twierdzę.

Każdy Mongoł jeszcze zanim nauczył się chodzić był sadzany w siodle. Do walki zazwyczaj dobierano konie o ciemnej maści, by nie było widać na nich krwi i przeciwnik nie wiedział, że zranił konia lub jeźdźca. Doskonałe łuki refleksyjne były podstawową bronią Mongołów – nie każdy mógł sobie pozwolić na miecz czy szablę (początkowo), ale każdy miał kilka łuków. Używano różnych strzał – na krótki i długi dystans, gwiżdżących z przewierconymi grotami (do płoszenia koni), „przeciwpancernych” (do przebijania zbroi), które miały ogromną moc penetracyjną. Piechoty nie posiadali – rekrutowano ich z przedstawicieli podbitych narodów.

Wbrew powszechnej opinii, wszyscy Mongołowie, jak i ich konie, nosili pancerze. Były one wykonane z pasów z klejonej skóry, później zaś, w miarę wzrostu zasobności finansowej ordy, z łuskowato ułożonych żelaznych zbrojników oraz kolczug. Podczas swoich podbojów orda osiągnęła bardzo wysoki standard uzbrojenia.

Mongołowie stosowali broń biologiczną (rozkładające się trupy przerzucane do oblegających miast) i chemiczną (podobno pod Legnicą użyli tego typu „śmierdzącej” broni), a także psychologiczną – starając się by plotki o ich okrucieństwie docierały jeszcze przed nimi, próbując wywołać wrażenie jeszcze większej liczebności swoich wojsk (np. dodatkowe ogniska w nocy). Ich kampanie były pod tym względem dokładnie przemyślane.

Jednak imperium Mongołów było pełne sprzeczności - dla ówczesnego europejczyka czymś, czego nie potrafił zrozumieć. Czyngiz-chan, jeden z najbardziej utalentowanych i bezwzględnych wodzów w historii, był nie tylko autorem przerażających podbojów, ale też inicjatorem literatury mongolskiej, handlu, twórcą sprawnej administracji, poczty i doskonale działającego systemu prawnego (tzw. Jasa/Jassa). W kwestiach religijnych był tolerancyjny i popierał każdy odłam wyznaniowy, pod warunkiem jednakże, że nie mieszał się on do polityki.

Matka Czyngiz-chana powiła go długo po śmierci swego męża, co stało się źródłem oburzenia, ale też legendy o boskim pochodzeniu Wielkiego Chana: „Każdej nocy wchodził do mnie siejący blask żółty człowiek (rudowłosy?), światłość zaś, którą rozsiewał, przenikała do mego łona, a kiedy mnie opuszczał, wypełzał po promieniu słońca lub księżyca na podobieństwo żółtego psa” – jak twierdziła na swoje usprawiedliwienie.

Karakorum (stolica imperium od czasów następcy Czyngiz-chana, Ugedeja), było niezwykłym miastem – ośrodkiem dyplomacji pełnym przedstawicieli wielu narodów. Były tam brukowane ulice, łaźnie i domy z podpodłogowym ogrzewaniem. Mieszkało tam też wielu europejczyków i nie było tam żadnej dyskryminacji rasowej czy religijnej. W porównaniu do ówczesnego Rzymu Karakorum było wręcz oazą spokoju i bezpieczeństwa. To może nieco szokować, ale to prawda – każdy człowiek mógł tam zamieszkać i żyć w pokoju, tuż obok najstraszliwszych wojowników w historii. Szlaki handlowe biegnące przez imperium były również niemal całkowicie bezpieczne (bardzo o to dbali). Mongołowie nigdy nie zrezygnowali ze swojej rodzimej religii, czyli szamanizmu, ale chętnie przyjmowali religie podbitych narodów, oczywiście na swój sposób:) Wielu uczestniczyło jednocześnie w ceremoniach chrześcijańskich, muzułmańskich, czy buddystów, uważając, że każdy ma prawo czcić Boga w sposób, jaki uważa za najlepszy.

Kurułtaj, czyli wielki wiec/zjazd chanów, był najwyższą formą władzy. Na nim wybierano wielkiego chana, podejmowano decyzje co do dalszych podbojów, reform administracyjnych, rozstrzygano spory. Na kurułtaj zjeżdżali nie tylko możni mongolscy, ale też przedstawiciele podbitych regionów. Często po wyborze chana pod jego nogi toczyły się głowy przeciwników politycznych, bez skrupułów używano też kindżału i trucizny (ojciec Aleksandra Newskiego został otruty na kurułtaju w 1246, za sprawą wielkiej chanowej Torenge).

Gdy już tradycyjnie podniesiono nowoobranego chana na białym wojłoku, uzyskiwał on ogromną władzę. Nad jego bezpieczeństwem i porządkiem w imperium czuwał tumen keszkitenów (w Złotej Ordzie byli to tulenguci), starannie wyselekcjonowanych wojowników, których pozycja w ordzie była bardzo wysoka.

Efektem mongolskich podbojów były nie tylko ogromne ofiary w ludziach, ale też straszliwy ucisk podbitych narodów. Zaczęło to wkrótce skutkować niezliczonymi buntami, zaprowadzającymi ferment w samym imperium. Nie do przecenienia jest też czynnik religijny (rywalizacja pomiędzy chrześcijaństwem i islamem wśród warstwy rządzącej, wśród chanów i ich żon), mimo iż jest on przez wielu historyków traktowany drugoplanowo, lub zwyczajnie pomijany.

Steven Runciman „Dzieje wypraw krzyżowych”

Hans Eberchard Mayer „Historia wypraw krzyżowych”.

Lew Gumilow „Śladami cywilizacji Wielkiego Stepu”

Stanisław Kałużyński „Dawni Mongołowie”

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura