Ryuuk Ryuuk
1048
BLOG

Krucjaty dziecięce

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Odzew na hasło krucjata bywał czasami niebywały. Oprócz władców, drobnych feudałów, rycerstwa i zaciężnego wojska, które podchodziło do sprawy profesjonalnie, miały miejsca też krucjaty „towarzyszące”, które organizowane były ze wszelkimi objawami zbiorowej histerii. Jednak dwie z nich były tak szokujące, że wielu historyków do dnia dzisiejszego nie chce, nie potrafi uznać ich faktu.

W 1212 roku we francuskim mieście Saint-Denis pojawił się 12-letni chłopiec o imieniu Stefan (Stephen de Cloyes). Przekazał on królowi Francji list nawołujący do krucjaty. Chłopiec twierdził też, że objawił mu się Chrystus. Król nie zwrócił na niego większej uwagi.

Jednak Stefan nie zrezygnował i zaczął nawoływać do wyprawy, w której Jerozolima zostanie zdobyta nie przez siłę, tylko przez niewinność. Obiecywał ponadto, że przed „krzyżowcami” rozstąpi się morze i że dotrą do Palestyny suchą nogą. W ciągu miesiąca zgromadził wokół siebie 20 tys. dzieci, których wiek rzadko przekraczał 12 lat. Było to prawdziwe szaleństwo – rodzice często zamykali swoje dzieci w piwnicach, by uniemożliwić im przyłączenie się do krucjaty.

Król Filip widząc, że to wszystko zaczyna wyrywać się spod kontroli, zamierzał przerwać szaleństwo, jednak zrezygnował z uwagi na przychylną wobec dziecięcej krucjaty reakcję papieża. Papież zapewne nie wierzył, że ta dziecięca krucjata dojdzie w ogóle do skutku i zamierzał wykorzystać ją do własnych celów – by zawstydzić dorosłych chrześcijan.

Do krucjaty zatem dołączyli księża i wyprawa ruszyła. Dzieci szły pieszo i jadły jedynie to, co wyżebrały po drodze. Ich szlak był znaczony trupami małych pielgrzymów. Ci, którzy dotarli do Marsylii, pobiegli nad brzeg morza, by zobaczyć jak się rozstępuje. Jednak spotkało ich bolesne rozczarowanie i nie wiedziały co dalej robić. Wówczas pojawiły się statki, za które podobno zapłacili marsylscy kupcy (Hugo de Fer i Wilhelm Porc). Owe statki miały przewieźć dzieci do Palestyny.

Tymczasem Innocenty III kuł żelazo póki było gorące. W swoich kazaniach chwalił dzieci i wskazywał je jako wzór do naśladowania. Jego nauki, powtarzane z wielu ambon, trafiły do czternastoletniego chłopca imieniem Mikołaj, który naśladując Stefana, zaczął wzywać do krucjaty przed katedrą w Kolonii. Znowu odzew był niebywały i Mikołaj zgromadził wokół siebie prawie 40 tys. dzieci.

Ci mali krzyżowcy podzielili się na dwie grupy i różnymi drogami pokonali w przerażająco makabrycznej podróży Alpy. Część zdołała dotrzeć do Rzymu, gdzie papież ich pobłogosławił i … kazał wracać do domów, zapewne trochę wstrząśnięty skalą zjawiska. Ci, którzy zdołali dotrzeć do Pizy, przeżyli nie mniej bolesny wstrząs jak krucjata Stefana – przed nimi morze także nie chciało się rozstąpić. Podobnie było z tymi, którzy dotarli nad Adriatyk w Ankonie – i tutaj morze nie usłuchało gorących modłów. Jednak znowu znalazło się „cudownie” kilka statków, które miały ich przewieźć do Palestyny. Tu słuch po dzieciach zaginął.

Co się z nimi stało? Do domów zdołała wrócić ledwie garstka. Wielu zginęło podczas trudnej podróży, zwłaszcza przeprawiając się przez Alpy. Ci, którzy zaokrętowali się na statki, przepadli jak kamienie w wodę. Podobna Europa straciła wtedy tysiące dzieci.

Jakiś czas potem pojawił się pewien ksiądz, uwolniony z arabskiej niewoli, który rozpowiadał przerażające historie. Twierdził on, że kupcy, którzy zabrali dzieci na swoje statki, zamiast przewieźć je do Palestyny, sprzedawali je potem na targach niewolników. Zarobili na tym prawdziwe fortuny.

Dla dzisiejszego człowieka takie dziecięce krucjaty są nie do pomyślenia, jednak ówczesna Europa kipiała od „krzyżowej gorączki”. Po moralnej klęsce IV krucjaty pochwała niewinności jedynie przybrała na sile i wiara, że to najbiedniejszym i najczystszym (w odróżnieniu od bogatych i walecznych) powiedzie się zdobycie Jerozolimy znalazła swoje apogeum. Rok 1212 był czasem, gdy toczona była na południu Francji potworna krucjata przeciwko Albigensom (1209-1229). Tej przerażającej rzezi towarzyszyły płomienne kazania wygłaszane z ambon w całej Europie. Szczególnie podatne na te wezwania okazały się dzieci. Warto wspomnieć, że wtedy zawsze w dniu Świętych Niewiniątek (28 grudnia) dzieci miały zwyczaj wybierać i wyświęcać swoich dziecięcych biskupów. Skoro kult dzieci był wtedy tak popularny (na pamiątkę rzezi niewiniątek z ewangelii św. Mateusza, która, nawiasem mówiąc, jest zwyczajnie nieprawdziwa), więc nic dziwnego, że właśnie te biedne i łatwowierne istoty dały się ponieść fali szaleństwa.

Według Gary’ego Dicksona dziecięce krucjaty były swoistym ruchem oddolnym, a jego powstanie wynikiem szeroko prowadzanej „kampanii reklamowej” (inaczej nie można tego nazwać) papieża Innocentego III. Wedłu tego autora do tak strasznej katastrofy (masowego sprzedawania dzieci w niewolę) raczej nie doszło, albo jest to mało prawdopodobne. Sporo dzieci jednak z pewnością straciło życie, część osiedliła się w innych miejscach, a tylko niewielka część zdołała wrócić do domów.

„Morze wiary” Stephen O’Shea.

„Krucjata dziecięca. Mroczna tajemnica średniowiecza” Gary Dickson.

„Wyprawy krzyżowe” Malcolm Billings.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura