Ryuuk Ryuuk
1254
BLOG

Krzyżowcy pod Szczecinem

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Wydarzenia jakie rozegrały się pod Szczecinem w 1147 roku są doskonałym przykładem cenzury i historycznego kłamstwa, które pokutuje po dziś dzień. Oto armia krzyżowa, pod dowództwem Albrechta Niedźwiedzia, margrabiego miśnieńskiego Konrada, arcybiskupa magdeburskiego i biskupów Wawelbergu, Halberstadtu, Munster i Mremy, ląduje pod chrześcijańskim Szczecinem i … no właśnie, co się wtedy stało? Rozpowszechniane po dziś dzień brednie mówią, że Szczecinianie wywiesili krzyże na murach, biskup szczeciński Wojciech ruszył w stronę obcych wojsk z procesją, a wtedy krzyżowcy, zapewnie mocno zawstydzeni atakiem na chrześcijańskie miasto, odstąpili od oblężenia:)

O słodka naiwności … Wyobraźcie sobie: armia krzyżowa ponosiła nieustanne porażki w walce ze Słowianami i była głodna sukcesu. Olbrzymia część krzyżowców była poważnie zadłużona, a Szczecin był wtedy bardzo bogatym miastem (Słowiańskim miastem!). Że krzyżowcy kochają łupy i nie przejmują się wcale kogo okradają i zabijają, pokazuje doskonale przykład Damaszku (muzułmańskiego sojusznika chrześcijan), Lizbony (zamieszkanej także przez chrześcijan, których wymordowano razem z muzułmanami), Zadaru, Konstantynopola i Nowogrodu Wielkiego (czyli miast chrześcijańskich), które okazały się celem krucjat. Już arcybiskup Daimbert płynąc na czele pizańskiej floty do Jerozolimy w 1098 roku napadał i grabił wyspy archipelagu Jońskiego. W 1156 wojska księcia Antiochii spacyfikowały i dokonały rzezi mieszkańców Cypru. Także nie ma nic nowego ani niezwykłego w ataku krzyżowców na chrześcijańskie miasta. To wręcz norma.

Szczecin zresztą dopiero od niedawna był oficjalnie chrześcijański. Biskupi z pewnością o tym wiedzieli, jednak wątpliwe, by szeregowi krzyżowcy mieli o tym pojęcie, jeśli w ogóle ich to obchodziło.

Jeszcze jedno – jednym z uczestników był biskup ołomuniecki Henryk Zdik, zaufany Władysława Przemyślidy i oczywiście króla Konrada. Jeśli wspomnimy sprawę polskiego księcia Wladysława Wygnańca, i poparcie dla niego ze strony niemieckiego króla (wszyscy ci trzej władcy byli skoligaceni rodzinnie), to pomysł ataku na Pomorze poprzez uzyskanie takiego przyczółka jak Szczecin, staje się wręcz oczywisty.

Już w 1146 roku Konrad III próbował ataku na Polskę, by przywrócić władzę Władysława Wygnańca, jednak został powstrzymany rozlewami Odry i musiał to zapamiętać. Gdy zanalizujemy sytuację ze strony politycznej, to byłoby naprawdę niezwykłe, gdyby w tej sytuacji do ataku na Szczecin nie doszło.

Poza tym, miastem władał książę Racibor, który nieźle dał się we znaki chrześcijanom podczas rajdu na Konungahelę w 1136 roku. Dodajmy do tego chorobliwy antysłowianizm, jaki charakteryzował biskupów (którzy mieli najwięcej do powiedzenia), a mamy już jasną sytuację - do oblężenia i walki musiało po prostu dojść.

Wincenty z Pragi pisał, że biskup Wojciech spotkał się z biskupami saskimi, po czym ci zaprzestali grabieży, a następnie po wpłaceniu znacznego okupu przez miasto wycofali się. Kronikarz nadmienia też, że wojska biskupie poniosły znaczne straty w ludziach (!) oraz, że przybył specjalny poseł papieski, zabraniający przyjmowania okupu, rzekomo nawet grożący ekskomuniką. Tekst Wincenta jest dość nielogiczny, wskazujący (na co wielu historyków zwróciło uwagę), iż zwyczajnie był przerabiany a część (najbardziej kompromitująca) zapewne została usunięta.

Jak więc było naprawdę? O co chodziło z tym „trybutem szczecińskim” i dużymi stratami w ludziach?

Można śmiało przyjąć, że biskupie wojska grabiąc i mordując okolicznych mieszkańców, rozpoczęły oblężenie Szczecina. Z pewnością biskup Wojciech próbował to przerwać, udając się do obozu krzyżowców. Tam został ujęty i zażądano okupu za biskupa (był on najprawdopodobniej slawizowanym Germaninem), jednak z oblężenia nie zamierzano rezygnować. Tu jednak wkracza na arenę Mieszko Stary, który z pewnością przewidywał, że owa pobożna krucjata prędzej czy później znajdzie się pod Szczecinem (najbardziej soczystym kąskiem Pomorza) i nie zamierzał na to pozwolić. Sam miał plany związane z tym regionem, a poza tym, zdobycie przez Sasów takiego przyczółka postawiłoby Polskę w wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji. W walce z Połabianami nie brał udziału (podobnie jak Bolesław Kędzierzawy, który wybrał się na Prusy:), trzymając jednak rękę na pulsie.

Należy zauważyć, że jego wojska (które były pewnie znudzone i spragnione walki) zupełnie nie musiały się hamować – mogły z zupełnym poczuciem bezkarności przejechać się po saskich karkach, gdyż nikt nie ośmieliłby się oskarżyć ich o atak na chrześcijańską armię krzyżową. W końcu to krzyżowcy pierwsi zaatakowali chrześcijańskie miasto:) Stąd najprawdopodobniej owe duże straty (Polacy wykazali się entuzjazmem) po stronie Sasów.

A ta rzekoma ekskomunika, którą miał nałożyć papież na przywódców rajdu pod Szczecin? Było to, jak twierdzi Andrzej Michałek, zwyczajowe działanie – po prostu papież domagał się swojej części (zwykle była to 1/3), a ponieważ z duchowieństwem niemieckim miał mocno na pieńku (podobnie jak wielu papieży przed nim i po nim), zastosował taki właśnie element przymusu. Papież zwyczajnie zażądał własnej działki.

To Albrecht Niedźwiedź (najprawdopodobniej) powiadomił papieża o planowanej przez biskupów wyprawie pod Szczecin. Sam także ostrzył sobie zęby na łupy, ale pragnął oczywiście alibi na wypadek ewentualnego skandalu. Biorąc po uwagę odległość, jaką posłańcy musieli przebyć w tak niepewnych czasach, kwestia ataku musiała być poruszana dużo wcześniej.

Krucjata połabska oraz jej atak na Szczecin nie cieszy się zbyt wielką popularnością (w porównaniu do wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej) wśród historyków. Nawet ci, co opisują krucjaty północne (Jak Christiansen), ograniczają się do skromnej wzmianki na ten temat. A szkoda, bo ktoś powinien ta sprawę ostatecznie wyjaśnić.

Polecam „Słowianie zachodni. Początki państwowości” Andrzej Michałek – autor, jako jedyny w miarę obszernie opisał ten temat.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura