Ryuuk Ryuuk
1301
BLOG

Dżentelmeni i dzikusy, czyli o narodzinach szermierki sportowej

Ryuuk Ryuuk Szermierka Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Na kogo postawilibyście, gdyby do walki na białą broń stanął dziewiętnastowieczny brytyjski dżentelmenem (którego sztuka szermiercza, według tzw. specjalistów, osiągnęła niemal doskonałość) oraz afgański wojownik plemienia Afridi z archaicznym mieczem? Ewentualnie naprzeciwko owego dżentelmena postawiono by wywijającego szablą brodatego Sikha w turbanie, czy nawet wojownika Zulusów z krótką włócznią assegai i tarczą z bawolej skóry?

Chodzi mi tu o konfrontację europejskiej, XIX-wiecznej szkoły szermierczej ze sztuką walki uważaną za prymitywną, ewentualnie odwołującą się do dawnych tradycji. Nie bez powodu zestawiam brytyjskiego dżentelmena z trzema przedstawicielami (Sikh, Afridi i Zulus) kultury uważanej za zacofaną … Jakbyście takie starcia obstawili?

Tak naprawdę nie musicie tego robić, gdyż do takich walk dochodziło i znamy ich wyniki. I trzeba przyznać, że są one … bardzo ciekawe (łagodnie mówiąc:) Otóż ten brytyjski szermierz, wyszkolony w swej „doskonałej”, nowoczesnej  szermierce, zwykle przegrywał w bezpośrednich starciach na białą broń … Zaznaczam, że piszę nie o zwykłych żołnierzach, tylko o oficerach, przeszkolonych z racji stopnia wojskowego i wręcz zobowiązanych do tego z powodu szlachectwa. Ci dżentelmeni z klubów szermierczych, przekonani o posiadaniu wspaniałych umiejętności, mieli mizerne szanse w walce z pogardzanymi dzikusami, walczącymi „prymitywną” bronią i według „przestarzałych” zasad swych przodków.

Od razu zaznaczam, że wiemy o tym nie z materiałów propagandowych Zulusów i Sikhów, tylko od samych Brytyjczyków. Imperium, nad którym nie zachodziło słońce, toczyło nieustanne wojny, z których pozostały nie tylko raporty wojskowe, ale nawet naukowe prace, zajmujące różnorodną problematyką, również szermierczą. Jednym z tych, co zwrócili uwagę na ten interesujący, szermierczy problem był pułkownik Cyryl Metthey, członek klubu szermierczego w Londynie, zajmujący się badaniami nad wojskowością, mający za sobą bogatą karierę wojskową. On zupełnie jasno (acz kulturalnie:) stwierdził, że pomiędzy ówczesną, brytyjską szermierką pojedynkową (nauczaną w klubach szermierczych) a prawdziwą walką na białą broń zieje straszliwa przepaść. Według niego szermierka nauczana w Europie była absolutnie podporządkowana swoistej idei dżentelmeńskiego pojedynku, będąc przez to zupełnie oderwaną od prawdziwej walki. Nazywał to nawet „brakiem szczerej intencji walki”.

Stary wojak miał oczywiście absolutną rację. Tzw. nowoczesna szermierka, jaka wówczas królowała w Imperium (i zaczęła królować w całej Europie, Brytyjczycy są jedynie dobrym przykładem), odpowiadała aktualnemu zapotrzebowaniu. Dawne mordercze starcia podczas wojen i pojedynków sądowych, podczas których wszystkie chwyty były dozwolone, odeszły w niepamięć. Szermierka klubowa była już tak naprawdę tylko rozrywką, czyli sportem. A podczas uprawiania sportu nikt nie chciał ginąć, walczyć o przetrwanie, czy choćby odnosić rany. Istotą dżentelmeńskiego pojedynku stała się chęć wzajemnej i godnej prezentacji, w prawdziwie szlacheckim stylu. Twarde zastawy (zatem z konieczności lekkie cięcia i uderzenia), walka zwykle do pierwszej krwi, co sprowadzało się tylko do zaznaczenia trafienia. Zrezygnowano całkowicie z elementów walki wręcz w szermierce, zaczęto je nawet traktować jako oznakę ... uwaga… prymitywizmu:) I wszystko to wtłoczono w skomplikowaną etykietę, która stała się ważniejsza od samej szermierki.

To straszliwe zubożenie europejskiej sztuki walki upstrzono absurdalnym poczuciem wyższości, któremu towarzyszyła pogarda dla dawnych metod. Gdy zatem dochodziło do konfrontacji z przedstawicielami prawdziwej sztuki walki, szermierki tradycyjnej, czyli realnej, efekt mógł być tylko jeden … Naprawdę nie ma powodu do zdziwienia, że dystyngowani faceci z bokobrodami nie mieli szans w walce z prawdziwymi wojownikami.

Warto zadać pytanie: dlaczego te alarmujące raporty o nieskuteczności brytyjskich szermierzy, analizy wykonane przez rzeczywistych specjalistów, nie wpłynęły na weryfikację szkolenia? Dlaczego nie zmieniły podejścia do sztuki szermierczej?

Powodów jest kilka.

Przede wszystkim, te wszystkie porażki brytyjskich szermierzy nie mogły w żadnym stopniu wpłynąć na losy wojny, zatem nie mogły zostać czynnikiem naprawdę alarmującym. Porażki, odnoszone przez dżentelmenów-szermierzy tłumaczono nieczystymi chwytami, brutalnością i zwierzęcą siłą przedstawicieli prymitywnych kultur:)

Po drugie, dżentelmeńska szermierka była po prostu zbyt nęcąca. Nie da się bowiem ukryć, że była bardzo łatwa, przez co można się jej było szybko nauczyć i bezpiecznie ją uprawiać …zatem wymarzona dla dżentelmenów preferujących pykanie fajeczki w przepastnym fotelu. W odróżnieniu od tej klubowej wizji dawne sztuki walki były bardzo trudne, wymagały dużego wysiłku fizycznego i na dodatek niosły ze sobą niebezpieczeństwo odniesienia urazów i ran podczas samych tylko ćwiczeń … raczej mało atrakcyjne:) Wiemy np. o tym, że próby reanimacji dawnej sztuki (choćby sztuki walki dwuręcznym mieczem) zdarzały się i w XIX wieku (pisał o tym Alfred Hutton), jednak nie zdobyły one wystarczającej popularności, by przetrwać próbę czasu.

Po trzecie w końcu, opór przed zmianami w tej dziedzinie był zbyt duży. Wówczas powstała cała kultura, gloryfikująca nowoczesną szermierkę, której towarzyszył splendor i szlachectwo. Nagradzano się, sławiono, zaś najgłośniejsi przedstawiciele tych piramidalnych głupot wydawali książki i chodzili w glorii sławy. Brytyjski szermierz-dżentelmen był absolutnie przekonany o wyższości swej nowoczesnej szermierki. Jednak mógł tego dowodzić tylko przy herbacie, zaś nie potrafił tego zrobić na polu walki, po prostu nie potrafił skutecznie walczyć.

Prawda jest bowiem taka, że owa nowoczesna, dżentelmeńska szermierka była wypaczeniem dawnej sztuki walki. Stała się już tylko zabawą dystyngowanych panów, karykaturą, która w prawdziwej walce gwarantowała jedynie szybką śmierć.

To właśnie ta klubowa szermierka, łącznie z całą etykietą, stała się wzorem dla dzisiejszej szermierki sportowej i jej śladem filmowej … i też z tym samych powodów – łatwa, z praktycznego punktu widzenia już w zasadzie niepotrzebna, czyli niesprawdzalna na prawdziwym polu walki, na dodatek bezpieczna, a nawet gloryfikująca:) Szermierka sportowa przejęła też cały bagaż arogancji XIX-wiecznych dżentelmenów, pogardy dla dawnych, klasycznych sztuk walki. Stąd właśnie wzięły się te wszystkie brednie o dawnych superciężkich mieczach i braku finezji dawnych wojowników.

Należy jedno wyraźnie podkreślić. Wiemy z absolutną pewnością, że klasycznie, średniowieczne i renesansowe sztuki walki były niezwykle rozwinięte. Obejmowały całą masę broni (stosowanych konno, pieszo, w zbroi i bez niej), poczynając od miecza (wiele rodzajów miecza), poprzez włócznię, tasaki, młoty bojowe, aż do tak egzotycznych jak kosy i cepy. Należy też wspomnieć o wspaniałej pod względem praktycznym walce wręcz, która była nieodłącznym elementem przy posługiwaniu się każdą bronią, stanowiąc również odrębną dziedzinę. Zawsze chodziło o realizm, prawdziwą walkę na polu bitwy, podczas pojedynku sądowego i w samoobronie. W tej sztuce szkolili się ludzie z wielu grup społecznych – szlachta, chłopi, mieszczanie, mnisi, nawet kobiety. Wielu sławnych mistrzów było ewidentnie nierycerskiego pochodzenia, a swoją wiedzę zdobywali i weryfikowali podczas prawdziwej walki. Sztuki walki ze średniowiecza i renesansu to wspaniałe europejskie dziedzictwo, absolutnie w niczym nie ustępujące temu z Dalekiego Wschodu.

Tymczasem obecni rzekomi specjaliści od szermierki, oczywiście ci wychowani na szermierce sportowej, produkują jedna po drugiej pseudonaukowe brednie, które to dziedzictwo traktują z pogardą. Na tej samej fali zachwalają tzw. nowoczesną szermierkę, która w rzeczywistości była rozrywką dystyngowanych dżentelmenów, rozwiniętą się w klubach, a która nawet nie przeszła weryfikacji podczas prawdziwej walki.

Ironia:)

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport