Ryuuk Ryuuk
840
BLOG

Jessica Jones - wulgarna heroska (recenzja serialu)

Ryuuk Ryuuk Seriale Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Netflix wypuścili kolejne dzieło po Daredevilu i trzeba przyznać, że udało się utrzymać bardzo wysoki poziom:) „Jessica Jones” (w oparciu o kontrowersyjną serię komiksową „Alias”) jest trudna w odbiorze, znacznie mroczniejsza niż DD (Daredevil), jednak końcowy efekt jest rewelacyjny i absolutnie wart poświęconego mu czasu. Czy Jessica jest lepsza, czy gorsza od DD, to trudno ocenić, bo wspólne jest tylko miejsce i klimat, zaś filmy różnią się w każdym innym elemencie. Nie spodziewajcie się zatem powtórki z DD. JJ to zdecydowanie coś innego, prawdziwy psychologiczny thriller, i należy wyraźnie podkreślić - tylko dla widzów dorosłych!

Jessica Jones - wulgarna heroska (recenzja serialu)

Jessica jest w towarzystwie superbohaterów zdecydowanie nietypowa – mimo iż dysponuje ogromną mocą (supersiła i latanie), to jednak kiepsko sobie z tym wszystkim radzi. Może poturbować grupkę bandziorów, czy wyrzucić przez okno nachalnego klienta, jednak w konfrontacji z kimś obdarzonym podobnymi mocami dostaje bolesny łomot, nawet grupka sprawnych ochroniarzy z paralizatorami jest w stanie powalić ją na ziemię … ot, nie potrafi walczyć. Miała nawet kłopoty z lataniem (w komiksie lądowała co rusz w rzece), więc po prostu z tego zrezygnowała. Wznoszenie i opadanie, jak sama mówi …

Jessica Jones - wulgarna heroska (recenzja serialu)

Koniec końców Jessica skończyła swą nieudaną karierę superbohaterki i otworzyła agencję detektywistyczną (w tym momencie ją poznajemy). Jej praca polega zwykle na podglądaniu, robieniu zdjęć niewiernym mężom i żonom. Jedynie od czasu do czasu łapie lepszą fuchę, dzięki czemu może oprócz hurtowego kupowania whisky opłacić też rachunki. Jessica jest bowiem nieustannie dręczona traumą z przeszłości (jej tajemnice stopniowo poznajemy), a ze swoim bagażem doświadczeń radzi sobie klasycznie - przy pomocy alkoholu i przygodnego seksu. Nawet jej maniery nie pasują do kogoś, kogo określa się przedrostkiem super.

Krysten Ritter w tytułowej roli wypada naprawdę dobrze. To ktoś z krwi i kości, któremu brutalny świat runął na głowę i pozbawił wszelkich złudzeń. Teraz stara się jedynie przetrwać. Jednak przeszłość powraca i Jessica staje przed wyborem – uciekać, czy walczyć z kimś, kto wydaje się niepokonany. Jej strach jest zrozumiały, ale ciągłe chlanie, drobne matactwa, jakich się dopuszcza, i poniżenia, które gładko akceptuje, już nie świadczą o niej dobrze. Tym bardziej jednak podnoszenie się z dna tej żałosnej, puszczalskiej pijaczki zasługuje na uznanie. Jessica jest zdecydowanie ludzka, a jej regularne moralniaki więcej mówią niż wzniosłe przemyślenia typowych, komiksowych postaci.

Inni aktorzy też prezentują się doskonale. Znana wszystkim Carrie-Anne Moss (Trinity z Matrixa), gra bezwzględną prawniczkę, dość dobrze oddając wszelkie wątpliwości, jakie zawsze czujemy wobec przedstawicieli tego zawodu … ubarwiając to jeszcze lesbijskim trójkątem:) Mike Colter jako Luke Cage też jest ok, chociaż jego postać jest nieco „wytłumiona” (to jeszcze nie jego czas:) Rewelacyjnie skonstruowana i zagrana jest postać wyhodowanego ćpuna, czy też dziwnego policjanta-koszmarka (przyszły superżołnierz Nuke).

Na największe jednak uznanie zasługuje David Tennant jako Kilgrave (zabrali mu jedno „l”), czyli komiksowy Purple Man. Trzeba przyznać, że czarne charaktery są chyba największą zaletą tych produkcji. Już Vincent d’Onofrio w Daredevilu dał prawdziwy popis gry aktorskiej. Jak się okazuje, David Tennant nie jest wcale gorszy:) Kilgrave w jego wydaniu to zupełnie inny rodzaj villaina. Pojawia się stopniowo, najpierw w koszmarach sennych i majakach Jess, by w końcu ukazać pełnię swoich potwornych możliwości.

Jessica Jones - wulgarna heroska (recenzja serialu)

Jest to ktoś, do kogo czujemy (a przynajmniej powinniśmy czuć) jedynie skrajną pogardę, tymczasem jego postać jest niezwykle nęcąca, wręcz wywołująca zazdrość. Jedna scena jest po prostu kapitalna – Kilgrave w restauracji, zniesmaczony strasznym hałasem wrzeszczy: „wszyscy cisza!”, i … naprawdę zapada cisza jak makiem zasiał. Ironiczne, jednak powodujące pewien niepokój. Gdyby Killgrave zaprawgnął odwiedzić Avengers, byłoby niewesoło ... Wielu z nas chciałoby posiadać taką moc, sprawiać, by inni robili co chcemy, prawda? A gdybyśmy taką moc posiedli, to w jaki sposób byśmy jej używali?

Film jest niezwykle śmiały obyczajowo, mamy w końcu pierwszą scenę łóżkową w filmowym Marvelu (!). Najwyższy czas, bo z dotychczasowych produkcji można by wywnioskować, że świat Marvela składa się z bezpłciowców, robotów, superżołnierzy zamieniających pociąg fizyczny na obowiązek służby ojczyźnie, czy eks-playboyów delektujących z namaszczeniem swe obecnie platoniczne związki. Jeśli już pojawia się ktoś chętny, to druga strona boi się zzielenieć …

Jest (na szczęście!) sławna scena brutalnego seksu między JJ a Cage’em, mająca swoje uzasadnienie i doskonale przedstawiona w komiksie, w filmie jednak troszkę … stonowana. To znaczy nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Tak jakby twórcy filmu trochę się przestraszyli tego co robią …. Naprawdę szkoda, bo według mnie w rewelacyjny sposób pokazuje ona emocje rozgrywające się w umysłach bohaterów. Nie chodzi tu tylko o ciekawostkę, jaką jest seks w wykonaniu dwojga nadnaturalnie silnych partnerów:) Ale to już moje prywatne zdanie, najlepiej samemu obejrzeć i ocenić.

Jeśli chodzi o sceny walk, to są takie … jak być powinny:) Brutalne mordobicie, bez krztyny finezji i polotu, czasem nawet nieudolne, co jest zrozumiałe w przypadku bohaterki o ogromnej sile fizycznej i raczej kiepskich umiejętnościach, no i Cage’a, zwykłego streetfightera. Odniosłem nawet wrażenie, że te szamotaniny to celowy zabieg choreografów, rozumiejących jak tego typu bohaterowie by się zachowywali (za co wielkie uznanie). Jessica to w końcu nie Captain America, który potrafi w ciasnej windzie poturbować gromadę bysiowatych specjalsów z paralizatorami w łapach. Nie przypadkowo przywołałem tą scenę, bo Jessica znajduje sie w podobnej sytuacji co kapitan, tylko ma większą swobodę ruchu, jest fizycznie dużo silniejsza, ma nawet pomoc, a jednak nie daje sobie rady. Takie perełki, jakkolwiek dość ryzykowne dla widowiskowości filmu, to jednak bardzo go "urealistyczniają". Na minus (mały) oceniam brak puszczenia wodzy fantazji, bo skoro Jessica może posłużyć za lewar do samochodu, to możliwości na ubarwienie starć jest jednak całkiem sporo. Na plus (duży) ironię z Trish, przekonanej o swoich wysokich umiejętnościach w walce wręcz (krav maga brutalniejsza niż nin-jitsu:), nabytych podczas treningów z prywatnym instruktorem dla panienek z wyższych sfer, która boleśnie weryfikuje swe naiwne wyobrażenia.

Muzyka pierwsza klasa, opening wprost kapitalny.

Gdybym miał ocenić serial, to w skali od 1 do 10 dałbym w pełni zasłużone 9. Tylko troszeczkę niżej od Daredevila, ale i tak bardzo wysoko.

Poniżej link do recenzji Daredevila:

http://ryuuk.salon24.pl/674030,daredevil-w-mrocznym-wydaniu-recenzja-serialu

P.S.

Zakończenie filmu sugeruje, że jest szansa na drugi sezon, co w przypadku takiego sukcesu (entuzjastyczne recenzje i duża oglądalność) jest całkowicie zrozumiałe, Problem jednak leży, jak zwykle, w zobowiązaniach producenckich, więc niczego jeszcze nie wiadomo.

Po DD i JJ czas na trzeci serial MCU i Netflixa, czyli „Luke Cage”. Oczywiście chodzi o postać znaną już z JJ – czarny, wielki, były członek gangu i eks-więzień, do tego pies na białe kobiety … po prostu „koniec cywilizacji białego człowieka”, jakby ktoś powiedział. Jednak co z tego wyjdzie, to zobaczymy dopiero w lecie (?) 2016 roku. Gdzieś w tym terminie, pewnie wcześniej (18 marca), pojawi się też drugi sezon Daredevila.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura