Ryuuk Ryuuk
1616
BLOG

Czarownice w Rzeczpospolitej … wciąż przerażają

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

Ile czarownic spalono w naszym kraju, niegdyś tolerancyjnym, cieszącym się nawet zaszczytnym tytułem „państwa bez stosów”? To trudno stwierdzić, gdyż, tradycyjnie, księgi sądowe były palone (często przez samych sprawców mordów sądowych), ulegały zniszczeniu podczas wielu wojen, czy też zachowywały się w bardzo złym stanie.

Najprawdopodobniej pierwszy w Polsce proces czarownicy, oczywiście zakończony wyrokiem śmierci na stosie, miał miejsce w Chwaliszewie koło Poznania w 1511 roku. Oficjalnie ostatni proces na naszych ziemiach odbył się w Doruchowie w 1775 roku, gdzie trzy kobiety zostały zamęczone podczas tortur, jedenaście zostało spalonych na stosie (razem z trupami tych trzech), a córka jednej ze skazanych zachłostana na śmierć. Egzekucja polskich czarownic w Doruchowie odbiła się szerokim echem nie tylko w naszym kraju, lecz także w całej Europie. Przesądziła ona o zniesieniu w 1776 roku procesów o czary w Rzeczypospolitej.

Trzeba jednak przyznać, że ostatnią czarownicą w Europie (spaloną na stosie) była Barbara Zdunk z Reszla w 1811 roku. Było to oczywiście pod zaborem pruskim, jednak osoby za to odpowiedzialne działały niezależnie od zaborców, bo według ówczesnego pruskiego kodeksu karnego czarnoksięstwo nie było karane … można to zatem uznać za nasze, polskie (kulturowe) osiągnięcie.

Inne „osiągnięcie” odnosi się bardziej do techniki. W Nysie w połowie XVII wieku (około roku 1651), ponieważ był to region uważany za wylęgarnię czarownic, zbudowano specjalny piec (być może pierwszy piec do palenia ludzi na świecie), gdzie podobno miano spalić ponad 200 kobiet i dziewcząt. W tej samej Nysie zachował się też dokument, świadczący o tym, jakie zyski i komu przynosiły polowania - w 1639 roku 20 września spalono 11 czarownic, co przyniosło 425 talarów. Tę sumę podzielono następująco: dla burmistrza 9 talarów i 6 groszy, rada, pisarz i sługa miejski tyleż samo, wójt i sędziowie po 18 talarów i 12 groszy, zaś udział biskupa wrocławskiego był największy i wyniósł 352 talary i 52 groszy.

Ile zatem było spalonych czarownic w Polsce? Prawdopodobnie ogólna liczba ofiar procesów o czary, tylko że na terytorium całego dzisiejszego Państwa Polskiego (proszę na to zwrócić uwagę), waha się od kilku do kilkunastu tysięcy osób. Określenie dokładnej liczby osób spalonych jest prawie niemożliwe, choćby z uwagi na zawirowania historii, zmieniające się granice, dość trudną do określania liczbę pogromów, które były zwykłymi mordami, różniąc się od "normalnych" zinstytucjonalizowanych mordów sądowych.

W Rzeczpospolitej polowano głównie na chłopki, to one były ofiarami prześladowań. Szlachcianki były w zasadzie poza zasięgiem łowców, zaś za mieszczkami szło nieco grosza, ciemnota w mieście też była mniejsza niż na wsi.

Oczywiście należy od razu zaznaczyć, że liczba samych procesów o czary była prawdopodobnie większa. Nie jest żadną tajemnicą, że wielu czarownicom udało się uniknąć „sprawiedliwości”, czy to przez rozsądnych sędziów, czy chociażby dzięki pomocy sąsiadów lub rodziny. Jednak należy też podkreślić, że ofiarami tego zjawiska, zwanego zwyczajowo „polowaniem na czarownice”, były nie tylko ludzie (zwykle kobiety) paleni na stosie. Dzieci czarownic były traktowane w ten sam sposób, nawet jeśli nie występowano oficjalnie z oskarżeniami wobec nich. Z oczywistych względów po zamordowaniu matki nie chciano się nimi zajmować, nie tyle z powodów obaw o czary z ich strony, a bardziej o ewentualne oskarżenia, gdy nimi też się zajmą. Dlatego właśnie dzieci często trafiały na ulicę, traciły dom, zasilając środowiska nędzarzy i przestępców. Nawet jeśli czarownica ocalała, to skutki oskarżeń mogły okazać się fatalne – ostracyzm wobec całej rodziny, konieczność opuszczenia (ucieczki) dotychczasowego miejsca zamieszkania, powszechne napiętnowanie.

Polowania na czarownice były zjawiskiem „kulturowym”, kreującym rzeczywistość i wymuszającym na ludziach wyjątkowo podłe zachowania. Moralnie degenerowały społeczeństwo, wydobywały z ludzi najgorsze cechy. Polowania na czarownice były też zjawiskiem, które wyszło z chrześcijaństwa, z jego nauk, to nie ulega żadnym wątpliwościom.

Warto też wyjaśnić, że spalenie na stosie nie było jedyną formą kary. Czarownice też topiono, zakopywano żywcem, wieszano, ścinano, duszono, łamano kołem, nawet rozrywano rozpalonymi szczypcami, czyli zakres kar był dość szeroki. Stos jest jednak najbardziej reprezentatywny, najstraszniejszy i niewątpliwie często stosowany. Należy jednak zaznaczyć, że celem spalenia nie było oczyszczenie, czyli uratowanie duszy, jak to nieraz słyszymy. Palono by zabić ciało i duszę, dać przedsmak cierpień piekła … tak przynajmniej wtedy wierzono.

Oczywiście wielu duchownych występowało przeciwko polowaniom i procesom czarownic, jednak należy przyznać, że była to zdecydowana mniejszość. Bez wielu duchownych, poczynając od najbardziej wpływowych (papieży, czy też myślicieli i teologów chrześcijańskich), aż po działalność lokalną duchowieństwa, polowania na czarownice po prostu by nie następowały, a już z pewnością w takiej skali. W swej zinstytucjonalizowanej formie, zarówno kościół katolicki jak i protestancki, zawsze w pełni popierał polowania na czarownice.

„Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku” Bohdan Baranowski

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,87

http://ryuuk.salon24.pl/506966,mlot-na-czarownice-i-papieska-bulla

http://ryuuk.salon24.pl/507180,jak-czlonek-wstydliwy-odejma

http://ryuuk.salon24.pl/533175,ile-wazy-czarownica

P.S.

Należy zauważyć, że czarownice z Doruchowa, czy z Reszla, wciąż przerażają … przynajmniej niektórych. Bowiem gdy pojawiają się inicjatywy upamiętnienia tych straszliwych zbrodni (co należy czynić), okazuje się nagle, że napotykają one na liczne przeszkody. Gdy w 2011 roku władze Reszla zdecydowały się zorganizować inscenizację ukazującą proces i spalenie Barbary Zdunk, z głośnym sprzeciwem wystąpiła nawet (uwaga!) pełnomocnik ds. równego traktowania, pani Radziszewska. Oczywiście wykazała się przy tym kompletną niewiedzą, jednak to nie powinno dziwić. W Doruchowie próbowano kiedyś wystawić czarownicom pomnik (czy się udało, nie wiem), próbowano nazwać jedną z ulic imieniem czarownic, czy nawet wybudować muzeum. Zawsze napotykało to na silny opór …

Również różnego rodzaju publicyści produkują artykuły, mające w zamyśle bagatelizować problem polowań na czarownice. Starają się wykazać, że nie były one zbyt liczne, że winni byli jedynie protestanci (ci z kolei oskarżają katolików:) No cóż, protestanci i katolicy szli w tym ręka pod rękę, jak jedna, niezgodna i nieszczęśliwa, chrześcijańska rodzina. W prawosławiu polowania na czarownice właściwie się nie zdarzały, w Islamie także nie występują, ponieważ są one efektem nauczania papieskiego, czy też „okołopapieskiego” (protestantyzm do niego należy), związanego z zachodnią częścią Europy. Prawda jest też taka, że polowania na czarownice stanowiły istotny element rozwoju społeczeństwa, oczywiście element je degradujący, wyciągający na powierzchnię najgorsze ludzkie cechy. Nie wolno o tym zapominać.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura