Ryuuk Ryuuk
5587
BLOG

Rokosz Lubomirskiego – buntownicy czy patrioci?

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

W powszechnym mniemaniu rokosz Lubomirskiego zawiązano wyłącznie w obronie złotej wolności szlacheckiej (rzekomej przyczyny wszelkiego zła w naszym kraju:), a przeciwko reformom dworu królewskiego, mającym kraj uleczyć. No cóż, wszytko wygląda trochę inaczej … Warto to przybliżyć, bo sprawa jest naprawdę ciekawa.

Jerzy Sebastian Lubomirski to przede wszystkim jeden z najwybitniejszych wojskowych nie tylko w całej naszej historii, ale też w historii świata. Nie ma w tym przesady, nawet jeśli nam w geniuszy militarnych naprawdę obrodziło:)

Rokosz Lubomirskiego – buntownicy czy patrioci?

Życie Lubomirskiego do czasu rokoszu jest w zasadzie bez skazy. Ten znakomity wojownik wielokrotnie udowadniał nie tylko swój militarny talent, ale też wierność Rzeczpospolitej. Podczas Potopu jako jedyny polski arystokrata nie klęknął przed Karolem Gustawem. To on ochronił tajne archiwum państwowe i zorganizował funkcjonowanie polskiej administracji. To głównie dzięki Lubomirskiemu udało się wypchnąć z kraju Szwedów (nawet Czarniecki odegrał rolę dużo mniejszą), co trzeba wyraźnie podkreślić. Lubomirski w popisowy wręcz sposób udaremnił też zagrożenie ze strony wojsk siedmiogrodzkich księcia Rakoczego. Również w walkach z Rosją pokazał prawdziwą klasę – jego kampania zakończona wspaniałym zwycięstwem pod Cudnowem w 1660 roku jest przez niektórych uważana za jedną z najsprawniej przeprowadzonych kampanii militarnych w siedemnastowiecznej Europie.

Lubomirski był nie tylko wojownikiem. Był też niezwykle sprawnym dyplomatą, odgrywał jedną z głównych ról w wielu negocjacjach. Był zwolennikiem twardej ręki w relacjach z Moskwą, zachowaniu pokoju z Turcją, ubolewał nad sytuacją na Ukrainie, słusznie widząc w niej źródło późniejszego upadku kraju. Doskonale orientował się w sprawach gospodarczych, starał się przyczyniać do demokratyzacji życia, dbał o tolerancję religijną. Brał w obronę mieszczan i Żydów, co świadczyło, że jest pozbawiony umysłowej ciasnoty wielu ówczesnych magnatów.

Jak widzimy, Lubomirski ma wspaniały życiorys, jego zasługi dla Rzeczpospolitej są wprost trudne do przecenienia. A mimo wszystko jest przez wielu (historyków i literatów) oceniany jako chciwy magnat dbający wyłącznie o siebie, winny rokoszu, rzezi pod Mątwami, śmierci hetmana Gosiewskiego, knowania z zagranicą, itd.

Trzeba wyraźnie zaznaczyć - to nie Lubomirski był winny wybuchowi rokoszu, tylko polityka stronnictwa dworskiego, według której na polskim tronie miał zasiąść Henryk Juliusz de Burbon książę d’Enghien (syn Wielkiego Kondeusza), ożeniony z palatynówną Anną Henryką Julią, siostrzenicą polskiej królowej Ludwiki Marii Gonzagi. Sama elekcja vivente rege (wybór następcy za życia króla) nie miała tu decydującego znaczenia, największe obiekcje wywoływał sposób promowania i kandydatura francuskiego fircyka. Niepłacenie wojsku pieniędzy doprowadziło do zawiązania przez szlachtę Związku Święconego, później zaś płacenie niepełnowartościową monetą (tymfy i boratynki), wywoływało wściekłość konfederatów. Przeważyło jednak odrażające postępowanie stronnictwa dworskiego, które brało francuskie liwry pełnymi garściami.

Marszałek Lubomirski również nie był winny upadkowi projektu zniesienia liberum veto. Winę za to ponoszą biskupi ze stronnictwa pro-habsburskiego, działający na zlecenie hrabiego Lisoli. Tak naprawdę cała sprawa była przeprowadzona tak nieudolnie, że można podejrzewać sabotowanie projektu – sam biskup Prażmowski był częstym rwaczem sejmów, więc trudno oczekiwać od niego chęci naprawy istniejącej sytuacji. Stronnictwu dworskiemu nie chodziło o żadne dobro Rzeczpospolitej, tylko o sprawę personalną, na której mogli dobrze zarobić. Warto też zauważyć, że zniesienie liberum veto udałoby się, czy też miałoby bardzo duże szanse powodzenia, gdyby nie łączono tego problemu z vivente rege. Zaś samo vivente rege mogłoby się okazać dla naszego kraju korzystne (odeszło by niebezpieczeństwo elekcji), gdyby nie przepychano tak nachalnie francuskiego fircyka.

Również za śmierć hetmana Gosiewskiego Lubomirski nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Po powrocie z niewoli Gosiewski od razu przyłączył się do stronnictwa dworskiego i podjął się zadania unieszkodliwienia litewskiego związku od środka (za 18 tys. liwrów i milion talarów oraz starostwo w przyszłości). Konfederaci jego plan poznali i wściekli zamordowali go w dość brutalny sposób. Przykre, ale w żaden sposób nie obciąża Lubomirskiego. Do tego warto zaznaczyć, że Gosiewski był jeszcze do niedawna gorącym zwolennikiem oderwania Litwy od Korony i połączenia Wilna z Moskwą. Zaś w tym samym roku „dworscy” rozsiekali marszałka litewskich konfederatów, Kazimierza Żeromskiego.

Oskarżanie zaś Lubomirskiego o knowania z zagranicą jest kpiną w żywe oczy. To właśnie polityka dworu była knowaniem, prawdziwą zdradą Rzeczpospolitej. Biskupi i senatorowie brali jurgielt pełnymi garściami. W samym tylko 1661 roku król Francji wydał na polskich jurgieltników 344 tys. liwrów. Informacje o szalejącym przekupstwie, o handlowaniu tronem Rzeczpospolitej docierały do szlachty i wywoływały wrogie nastroje. Senat był tak znany z przekupstwa, że na sejmie konwokacyjnym w 1669 roku zażądano od wszystkich senatorów przysięgi, że nie będą głosować na tego, od którego brali pieniądze. Podobno Jan Sobieski bardzo się tym zmartwił, ale został uspokojony przez prymasa Prażmowskiego, który twierdził, że przysięga ta nic nie znaczy …

Królowa Ludwika Maria Gonzaga ofiarowała nawet swej siostrzenicy (planowanej następczyni) ogromny posag, w tym dwa księstwa śląskie (!), wcześniej przekazane jako prywatny majątek Wazom. Wywołało to wyjątkową wściekłość, ponieważ szlachta zawsze liczyła na to, że te ziemie wrócą do Rzeczpospolitej. Król Jan Kazimierz zaś podczas dziwacznej ceremonii przekazał francuskiemu fircykowi (planowanym następcy) swe rzekome prawa do korony szwedzkiej … Abstrahując już od jego absurdalności, to ten akt stanowił poważne naruszenie pokoju w Oliwie i narażał nas na reperkusje międzynarodowe.

Nastroje w społeczeństwie były tak fatalne, że stronnictwo dworskie zwróciło się do króla Ludwika XIV, by ten przysłał nad Wisłę 24 tys. swoich muszkieterów, co miałoby zapewnić powodzenie w zdobyciu tronu dla Francuza. Ludwik jednak odmówił, proponując w zamian o połowę mniejszą liczbę wojsk szwedzkich … jakie to wywołało poruszenie u świeżo pamietających Potop, tego nie trzeba chyba mówić. W przyszłości, w planach stronnictwa dworskiego będzie też ściągnięcie Kozaków lub Tatarów.

Lubomirski był opozycjonistą i nie dał się przekupić. A oferowano mu naprawdę dużo – hetmańską buławę wielką, żupy solne, pensję roczną, Pałac Ujazdowski, dla jego syna buławę polną i rękę kuzynki królowej. Gdyby był naprawdę chciwym możnowładcą, jak go to oskarżano, dbającym jedynie o własne interesy, to przecież zgodziłby się bez żadnego problemu, prawda? Tymczasem odmówił, ryzykując posiadanymi godnościami, majątkiem, dobrem swego rodu, nawet życiem. Był jedynym z wielkich możnowładców, który odmówił przyjęcia łapówek. Taki Jan Sobieski brał jurgielt bez cienia wstydu. Nawet lata później, już jako król, wykłócał się z posłami francuskimi na temat ostatecznego uregulowania dawnych „zobowiązań”.

Machinacje sprzedajnych magnatów i biskupów oraz straszenie obcym najazdem spowodowało, że nie tylko rokoszanie ale i zwołany w lutym Sejm uznał za wroga ojczyzny każdego, który nadal będzie dążyć do elekcji vivente rege. To jednak niewiele zmieniło. Król Francji zmienił zdanie tylko co do kandydata na tron Rzeczpospolitej – miał nim by już nie książę d’Enghien, ale jego rodzic, sam Kondeusz Wielki.

Wszystkie te targi, a zwłaszcza straszenie interwencją obcych wojsk, wywoływały powszechną nienawiść do Francuzów (popularne wtedy: „Bij Francuzów bij, wziąwszy dobry kij. Wal Francuzów wal, wbijaj ich na pal”) i królowej, która stała się chyba najbardziej znienawidzoną władczynią w naszej historii. Krążyły złośliwe wierszyki w stylu: „Nie zdrowaś Ludwiko Francuska Megiero. W Polsce łaski niepełna przeklęta Harpijo. Diabeł z Tobą …”.

Gdy sytuacja stała się napięta, król Francji sypnął znowu pieniędzmi i zażądał ostatecznej rozprawy z Lubomirskim, który stał się symbolem oporu wobec planów handlowania tronem. Najpierw próbowano go zamordować, jednak ostrzeżony o niebezpieczeństwie hetman zdołał uniknąć zamachu. Dwór poszedł zatem inną drogą i oskarżył magnata o zdradę kraju, związki z obcymi dworami (!) i zbuntowanymi wojskami, nawet próbę obalenia króla. W skład sądu wchodzili król, 37 senatorów, 8 deputowanych poselskich. Bez skrupułów przekupywano świadków a duchowni rozgrzeszali ich z grzechu związanego z krzywoprzysięstwem. W takiej to sądowej parodii w 1664 roku Lubomirskiego skazano na karę gardła, konfiskatę dóbr, utratę godności. Za padło 35 głosów, w tym króla i prymasa, 4 było przeciw.

Sejmiki jednak opowiedziały się przeciwko temu wyrokowi, zaś przebywającego wówczas we Wrocławiu Lubomirskiego nakłaniano do powrotu do kraju. Tak też się stało i gdy konfederaci przyłączyli się do powracającego hetmana wybuchła wojna domowa. Do pierwszego starcia doszło 4 września 1665 roku pod murami Częstochowy, gdzie „Lubomirszczykowie” sprawili niezłe lanie wojskom królewskim, dowodzonym przez Sobieskiego. W decydującym momencie zakonnicy z klasztoru zatrzasnęli bramy i odmówili pomocy wojskom królewskim (jak podczas Potopu:) Wkrótce rozwścieczony Jan Kazimierz przybył do klasztoru na Jasnej Górze, usunął z niego załogę, wprowadził na jej miejsce własnych żołnierzy i objął swą administracją wszystkie dobra i dochody klasztoru. Nie wiemy niestety, jak długo utrzymał w mocy te z­rządzenia.

Do drugiego starcia doszło pod Mątwami 13 lipca 1666 roku. Okazało się, że Sobieski nie dorównuje Lubomirskiemu – mniej liczni  konfederaci sprawili krwawą łaźnię dworskim. Straty po stronie armii królewskiej wyniosły 3873 ludzi, wszystko szlachta zahartowana w wielu wojnach. Konfederaci stracili podobno ledwie 200 ludzi. Zadziwia skala tej bratobójczej rzezi, która wiele mówi o sytuacji w społeczeństwie. Znowu warto podkreślić – Lubomirski nie odpowiada za rzeź, nie wydał żadnego rozkazu mordowania jeńców, w żaden sposób do tego nie nakłaniał.

Kto naprawdę był winny rzezi pod Mątwami? To dwór, z prymasem Prażmowskim i królową na czele (potrząsający bezwolnym królem), uparcie dążył do rozprawy z konfederatami. To dwór chciał zamordować i poniżyć Lubomirskiego, jedynego wielkiego arystokratę, który francuskiego jurgieltu nie brał. Lubomirski doskonale widział, że absurdalnie podległa francuzom polityka, osadzanie na tronie Rzeczpospolitej fircyka, który królem nie będzie, skończy się dla nas katastrofą. Nie chciał dopuścić do tego, byśmy się stali miejscem rozgrywania interesów obcych państw. Na koniec należy dodać, że zwracał się dwukrotnie z propozycją pojednania, i dwukrotnie została ona odrzucona przez Jana Kazimierza.

Przerażające skutki bitwy pod Mątwami skłoniły obie strony do zastanowienia. Jednak to Lubomirski się cofnął. Król, mimo iż przegrał pod Mątwami, ułożył się z rokoszanami na tych samych warunkach, które im proponował przed bitwą. Lubomirski, mimo iż był zwycięzcą, domagał się dla siebie jedynie przywrócenia czci, na odzyskanie urzędów nie naciskał. Po raz kolejny trzeba się spytać: czy tak postępuje chciwy i bezwzględny możnowładca?

Jan Kazimierz na papierze zrzekł się elekcji vivente rege, dwór jednak polityki swej nie zmienił, słowa nie dotrzymał … jak zwykle.

Za Zygmunta III Wazy haniebna, proaustriacka polityka doprowadziła do rokoszu Zebrzydowskiego. Za Jana II Kazimierza równie haniebna, tylko że profrancuska tym razem polityka wywołała rokosz Lubomirskiego. Rokosze nie wyszły na dobre Rzeczpospolitej, wywołały zapiekłość szlachty, jej ksenofobię. Jednak to nie rokoszanie odpowiadają za bratobójczą wojnę.

W pełni za to odpowiada moralnie zdegenerowane stronnictwo dworskie, król, królowa, prymas Prażmowski, biskupi i senatorowie, wszyscy ci, co brali jurgielt.

Przytoczmy słowa uczestnika bitwy pod Mątwami (zaznaczam, że po stronie królewskich!) nieocenionego Jana Chryzostoma Paska, który za tragedię wini stronnictwo dworskie, a konkretnie jego przywódcę, prymasa Mikołaja Prażmowskiego:

„Ta krew braterska za twoją radą i okazyją wylana, te pracowite ubogich ziemianinów i wyssana substancyja, uznasz, jakimić na sądzie strasznym staną się instygatorami! Wątpię, żeby cię tam zasłoniły te francuskie talery, których na machinacyje nabrałeś, a potem ku..om rozdałeś.”

„Święciłeś się na pasterstwo owczarni Chrystusowej: ja bym tobie i kmiecej obory, gdzie krowy stoją, nie dał w komendę”

Przypominam – Pasek walczył po stronie królewskich, przeciwko rokoszanom, był też człowiekiem żarliwym religijnie, katolikiem, zatem trudno go podejrzewać zarówno o rokoszowe, jak i heretyckie animozje.

Lubomirskiego oskarża się też o to, że „korony pożądał, ale mniejszą duszę mając, jawnie i wyraźnie pożądać jej nie śmiał” – żenujący tekst z Sienkiewicza, który wielu powtarzało. Oczywiście, że Lubomirski chciał zostać królem i pewnie by nim został, bo miał ogromne poparcie wśród szlachty, tyle że chciał nim zostać zgodnie z prawem. Gdyby kierował się wyłącznie prywatą, mógłby obalić Jana Kazimierza już w 1651 roku, gdy po raz pierwszy doszło do zatargu z królem i stronnictwem dworskim. Wówczas Lubomirski sprzeciwiał się projektowi dewaluacji polskiej monety, atakował Hieronima Radziejowskiego za korupcję. I miał absolutną rację, co zresztą pokaże przyszłość. Miał też środki i możliwości, by Jana Kazimierza strącić z tronu, jednak nie chciał wywoływać kryzysu w kraju.

Dlaczego zatem Lubomirski jest tak surowo oceniany? Jest kilka powodów.

Pierwszy – nie pasował do wersji dobrego, pobożnego króla Jana Kazimierza, który chce wzmocnić władzę królewską. Jan Kazimierz jako dobry król to wyjątkowa bzdura. Faktycznie był pobożny, ale poza tym był nieudolny, skorumpowany, nienawidził i pogardzał Rzeczpospolitą, okradał ją bez opamiętania. Gorszym od niego władcą był tylko jego ojciec, Zygmunt III Waza.

Drugi to peerelowska wizja pokazywania złotej wolności, szlacheckiego warcholstwa jako przyczyny wszelkiego zła w Rzeczpospolitej. Jest to kompletna bzdura, bo przyczyną upadku Rzeczpospolitej była błędna polityka Wazów, utrata Ukrainy, ciągłe wojny, moralny upadek magnaterii. Nie próbuję usprawiedliwiać szlachty, była jaka była, ale to nie ona odpowiadała za fatalny stan państwa.

Trzeci to fakt, że Lubomirski, dysponując znacznie mniejszymi siłami pobił w straszliwy sposób Jana Sobieskiego, przyszłego pogromcę Turków, kreowanego na wojskowego geniusza. Lubomirski militarnie przerastał Sobieskiego o głowę, był też tak naprawdę jego całkowitym przeciwieństwem – kraju podczas Potopu nie zdradził, żadnego jurgieltu nie brał. Zwyczajnie kłuł w oczy:)

Nie próbuję wykreować Jerzego Sebastiana Lubomirskiego na jakiegoś rycerza bez skazy:) Jego rozległe kontakty na wielu dworach (tureckim, carskim, szwedzkim, itd.) u niektórych wywoływały podejrzenia knowań z zagranicą. Jednak kraju nigdy nie zdradził, zawsze działał na rzecz jego dobra.

Gdyby Lubomirski dożył elekcji w 1669 roku, miałby koronę w kieszeni. Śmierć księcia była ogromną stratą dla naszego kraju, gdyż był on człowiekiem wielkiego formatu, o ogromnych talentach, jednocześnie pozbawionym słabości Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Mając mandat szlachecki do sprawowania władzy, mógłby, kto wie, być może nawet zawrócić nasz kraj z fatalnej drogi wiodącej do upadku.

Paweł Jasienica „Rzeczpospolita Obojga Narodów”

Stanisław Płaza „Rokosz Lubomirskiego”

Jan Chryzostom Pasek „Pamiętniki”

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura