Ryuuk Ryuuk
3364
BLOG

Książę Radziwiłł i przeor Kordecki, bohaterowie czy zdrajcy?

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 75

Nie ma bohatera Potopu większego niż przeor Kordecki i zdrajcy okropniejszego niż książę Janusz Radziwiłł … a przynajmniej to można wynieś z literatury:) Jak to z tymi wszystkimi bohaterami i zdrajcami naprawdę było?

Straszny toast księcia Radziwiłła i jego pragnienie korony jest doskonale znane z „Potopu” Henryka Sienkiewicza. Autor jednak przeniósł kiejdańską ucztę z października na sierpień, zapewne po to, by bardziej pasowała do zdradzieckiej natury radziwiłłowskiej. Trzeba jednak zaznaczyć, że ostateczny akt umowy kiejdańskiej podpisano już po kapitulacji Poznania, Warszawy i Krakowa, po ucieczce króla Jana Kazimierza na Śląsk, no i po spaleniu Wilna, wymordowaniu wielu jego mieszkańców. Sytuacja Litwy była naprawdę fatalna, Rosja i Kozacy szarpali ją ze wszystkich stron, znikąd pomocy, Unia polsko-litewska od dłuższego czasu trzeszczała w szwach. Smoleńsk, Grodno, Mińsk, Mohylew (no i Wilno) były w rękach nieprzyjaciół. Radziwiłła można różnie oceniać, wytykać mu błędy i prywatę, ale akurat w tym momencie historii kierował się dobrem zmasakrowanej Litwy. Należy też zaznaczyć, że negocjacje szwedzko-litewskie toczyły się przez dwa miesiące, nikt zatem ze szlachty nie został nagle zaskoczony jakimś toastem, za którym były lufy muszkietów. Układ podpisało łącznie 1163 osoby, hetmani wielki i polny, marszałkowie, wojewodowie, biskupi, w końcu szlachta. Poddanie się pod protekcję Szwecji miało na celu odzyskanie utraconych ziem i zwycięstwo w wojnie z Moskwą i Kozakami.

Nie próbuję usprawiedliwiać księcia, jednak jeśli ktoś miałby mieć prawo do okoliczności łagodzących, to jest nim właśnie Janusz Radziwiłł. Nie mają do nich prawa wojewodowie Krzysztof Opaliński i Andrzej Karol Grudziński, którzy złożyli kapitulację pod Ujściem, po czym groźbą skłonili mieszkańców Poznania do tego samego. Dlaczego tak uczynili? No cóż, nie chcieli ryzykować walki na swoich włościach … Tak samo podle postępował podskarbi Bogusław Leszczyński, wyznaczony na obrońcę Wielkopolski – uciekł za granicę, skąd zapewnił sobie bezpieczeństwo osobiste i nienaruszalność dóbr. Do okoliczności łagodzących nie mają też praw Aleksander Koniecpolski (syn sławnego hetmana, Stanisława), wreszcie sam Jan Sobieski, przyszły król, który w służbie szwedzkiej wytrwał dłużej niż większość szlachty. Jedyne usprawiedliwienia dla Sobieskiego wiją się jak piskorze, że „postąpił jak większość szlachty” …

Przejdźmy teraz do największego z bohaterów, przeora Kordeckiego. Wiadomo o co chodzi – heroiczna obrona katolickiego klasztoru i świętego obrazu przed protestanckimi hordami Szwedów, niezłomna wierność królowi Rzeczpospolitej. Do tego cuda, strzelająca burzącymi pociskami armata (wielka jak ta pod Konstantynopolem:) Jak było naprawdę?

Prawda jest taka, że przeor Kordecki uznał Karola Gustawa za swego króla i pana jeszcze przed pierwszym wystrzałem (obiecał nawet modlić się za niego), bo już 28 października 1655 roku (oblężenie rozpoczęło się 18 listopada, skończyło 26 grudnia). W nagrodę za swą deklarowaną wierność przeor dostał od feldmarszałka Wittenberga list żelazny, tzw. Salwe Gwardia, gwarantujący bezpieczeństwo klasztoru.

Więc dlaczego doszło do oblężenia? Ponieważ generał Mueller bardzo zapragnął klasztornych bogactw. Kordecki zatrzasnął klasztorne bramy, ponieważ starał się te bogactwa zachować. I o to tylko chodziło, o forsę, jak zwykle:)

Skan oryginału listu Kordeckiego do króla Karola X Gustawa. List ten odnalazł szwedzki badacz, Theodor Westrin w 1905 roku. Poniżej treść:

"Niechaj się dowie szanowna i szlachetna Dostojność Wasza, że nasz stan zakonny nie posiada prawa wybierania królów, lecz czci tych, których szlachta ktrólestwa wybrała. Ponieważ Jego Królewską Mość Króla Szwecji całe królestwo uznaje i na swego pana wybrało, przeto i my z naszym miejscem świętym (...) pokornie poddaliśmy się Jego Królewskiej Mości Szwecji (...) Czcimy więc jako ulegli poddani Jego królewską Mość Szwecji, Pana naszego najłaskawszego, nie zamierzamy też podnieść zaczepnego oręża przeciw wojsku Jego Królewskiej Mości (...) Nasz klasztor (...) zasyła do Boskiego Majestatu modlitwy za bezpieczeństwo Najjaśniejszego Króla Szwecji, Pana i protektora naszego królestwa, jak i nas samych, których bynajmniej nie jest powołaniem opierać się potędze królów (...) Cokolwiek Jego Królewska Mość rozkaże, spełnimy".

http://eurofresh.se/manuskrypty/kordecki/

Warto porównać czym się różnił ten list od wersji przeora Kordeckiego. Można wtedy zauważyć różnicę pomiędzy zdradą a bohaterstwem. Link wyżej do analizy tekstu dzięki uprzejmości JACEKGAN.

Mueller dostał rozkaz zabezpieczenia Częstochowy, ale nie klasztoru … przynajmniej oficjalnie, gdyż teoretycznie jego przełożeni mogli mu podsunąć taka myśl. Generał był Niemcem, przyprowadził wojska heskie i saskie, trochę Szwedów, wreszcie Polaków … tych ostatnich było około 600, znacznie więcej niż Szwedów. Armia oblężnicza licząca początkowo ledwie 1000 ludzi, urosła ostatecznie do 3 tysięcy, stanowczo zbyt mało. Generał nie miał zbyt dużo piechoty zdatnej do prowadzenia oblężenia, brakowało mu też prochu i kul do swych 8 lekkich armat. Po prostu nie był przygotowany na prowadzenie oblężenia. Być może liczył na to, że zostanie przez przeora (w końcu zdeklarowanego poddanego króla Szwecji) tak po prostu wpuszczony …

Sam klasztor prezentował się znakomicie, odremontowany i zaopatrzony m.in. w nowiutkie muszkiety, nawet 20 dział czterokrotnie większych od tych poza murami. Przezornie zgromadzono zapasy żywności i amunicji. Obrońców było tylko 250, jednak na obronę murów była to liczba wystarczająca, zaś większość z nich miała przeszkolenie wojskowe, także zakonnicy. Mueller miał mizerne szanse na to, by klasztor zdobyć. Nawet przysłanie moździerzy i dwóch większych armat nie było w stanie przechylić szali zwycięstwa. Te większe armaty to półkartusze, zdolne do ostrzeliwania klasztoru, jednak amunicji wystarczyło ledwie na zadanie minimalnych strat. Jedna z tych armat faktycznie się rozleciała, ale tylko dlatego że była stara i nie wytrzymała różnic temperatur (dość częste). Również wysłanie górników tego nie zmieniło. Gwarkowie okulscy, czyli Polacy z Olkusza, zginęli co do jednego, wycięci przez jedną z wycieczek.

Podczas obrony klasztoru zginął jeden żołnierz (zabity przez pomyłkę przez swoich), podobno też trzech lub czterech cywilów zmarło w niewyjaśnionych okolicznościach, padły trzy konie i wyleciało szesnaście szyb … no cóż, jak na heroiczną obronę to niewielkie straty. Można by to oczywiście wytłumaczyć wpływem cudownego obrazu, tyle że cudownego obrazu tam nie było … przeor odesłał go wcześniej, obawiając się że zostanie on zniszczony (co stało się już kiedyś i obraz trzeba było na nowo namalować).

Legenda częstochowska zaistniała dopiero trzy lata po tych wydarzeniach, po napisaniu przez Kordeckiego „Nowej Gigantomachii”. Został on do tego nakłoniony przez królową Ludwikę Marię Gonzagę, lecz trzeba przyznać, że przeor popuścił wodze fantazji:) Henryk Sienkiewicz utwierdził wiarę w bohaterstwo Kordeckiego i heroiczność obrony Jasnej Góry. Jednak po pracach Adama Kerstena okazało się, że Kordecki zdecydowanie nie był żadnym bohaterem …

Tak naprawdę obrona Jasnej Góry nie była żadnym punktem zwrotnym, nie ma o niej słowa w lwowskich ślubach Jana Kazimierza. Wieści o nim oczywiście rozeszły się tu i tam, ale nie wywołały niczego poważnego. W poderwaniu narodu do walki decydujący wpływ odegrało okrucieństwo Szwedów, których protektorat przybrał formę krwawej okupacji i grabieży.

Przeor Kordecki postąpił tak samo jak ci wszyscy, którzy ślubowali wierność królowi szwedzkiemu, niczym się od nich nie różnił. I należy jeszcze zaznaczyć, że o ile Radziwiłł miał, czy mógł mieć na względzie dobro kraju, to Kordecki kierował się wyłącznie względami finansowymi. Uznał szwedzkiego króla za swego pana, bo było to opłacalne.  Jego wojsk nie wpuścił do klasztoru, powodowany ta sama troską. Tak samo kilka lat później nie wpuścił króla Jana Kazimierza, i zapewne też z tego samego powodu:)

W czasie potopu jednak działali ludzie, którzy nie zhańbili się zdradą, kolaboracją, czy choćby obroną wyłącznie własnego stanu posiadania. Wśród ówczesnych wielkich Czarnecki i Lubomirski dali przykład. Jednak nie o nich tu chodzi a o chłopstwo, które samorzutnie chwyciło za broń i ruszyło do walki z okupantem. Warto prześledzić mapkę owych wystąpień. Kurpie, Podhale i Wielkopolska. Ci pierwsi cieszyli się względną swobodą, zaś wśród górali i Wielkopolan dochodziło wcześniej (podczas wojen kozackich) do zbrojnych wystąpień przeciwko uciskowi, dziesięcinie i pańszczyźnie. Oni potrafili walczyć o swoje prawa. Do wystąpień podsycał wcześniej Chmielnicki, ale potwierdza to tylko starą prawdę, że spacyfikowanie narodu, odebranie im wszelkich praw nigdy nie wyjdzie na dobre krajowi. Ci chłopi nie czekali na puste obietnice Jana Kazimierza, że ten ulży ich doli, zrobili to bez żadnej zachęty.

Przyjdzie jednak czas, że chłopi zaczną obojętnie patrzeć na zrywy wyzwoleńcze. I jest to tak naprawdę zrozumiałe, bo za co mieliby walczyć, za co narażać życie? Za dziesięcinę i pańszczyznę?

http://albumpolski.pl/artykul/POLSKIE-MITY-Obrona-Czestochowy/46/824

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,88

P.S.

Nie do końca się udała ta jasnogórska obrona klasztornych skarbów, gdyż ich część, zatopiona w przyklasztornych stawach, została mimo wszystko odnaleziona przez Polaków wspierających wojska szwedzkie.

Warto zwrócić uwagę jeszcze na jedną rzecz – uszczuplając minimalnie klasztorne skarby, Kordecki zdołał znakomicie przygotować się do obrony. Ile było takich klasztorów, dóbr kościelnych i biskupich, które mogłyby służyć krajowi? Na te wszystkie skarby kościół nie zapracował, bo on tak nie działa, nie tak się bogaci. Kościół uzyskał swe dobra głównie drogą hojnych nadań, jakimi był obdarzany od czasów Piastów. Za Wazów kraj był bastionem katolicyzmu, dawał kościołowi wszystko czego ten zapragnął. Gdy jednak Rzeczpospolita krwawiła i padała pod ciosami wrogów, kościół nie pomógł, jedynie bronił swego.

Większość biskupów, oczywiście z prymasem na czele, uciekała za granicę ciągnąc za sobą tabory pełne wszelkiego dobra.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura