Ryuuk Ryuuk
1363
BLOG

Pojedynek stulecia (nieco o sekretach sztuk walki:)

Ryuuk Ryuuk Kultura Obserwuj notkę 17

Znakomitym przykładem pojedynku (sądowego), który mógłby posłużyć za analizę sztuki szermierczej, jest starcie z 1547 roku, pomiędzy Guy’em Chabot, baronem de Jarnac i François de Vivonne, panem La Châtaigneraie. Obaj uchodzili za doskonałych wojowników, z tym że Châtaigneraie wywoływał prawdziwą grozę. Był on co prawda niższy od swego przeciwnika o dwa cale i szczupły, ale też bardzo muskularny i niezwykle silny. Uchodził za jednego z największych mistrzów miecza we Francji, specjalistę od różnej broni, zarówno pieszo jak i konno, sławę przyniosły mu też umiejętności w walce wręcz. Kilka ze swoich pojedynków wygrał, powalając swoich przeciwników na ziemię i zabijając ich sztyletem. Jego przeciwnik, mimo iż także znakomity szermierz (co należy podkreślić), wydawał się skazany na pożarcie.

Jarnac z pewnością się zastanawiał, jak można wygrać z tak straszliwym wojownikiem. O jego próbach zyskania na czasie najlepiej poświadcza fakt przeciągających się debat na temat wyboru broni i zbroi. Podobno Jarnac przedstawił ich co najmniej 30, zaś w przypadku walki konnej zaproponował nawet kilka rodzajów siodeł, często bardzo kosztownych. Châtaigneraie kpił, że atakuje się jego sakiewkę. Jak widać dopisywał mu humor, mimo pewnej, nie do końca wyleczonej rany lewej ręki, jaką odniósł podczas oblężenia Piemontu.

W końcu zdecydowano się na walkę pieszo, miecz (renesansowy) z puklerzem (małą tarczą z drewna i stali), dwa sztylety. Do tego hełm morion, kirys na kolczudze, rękawicę na prawą dłoń i przedramię. Jarnac dorzucił do tego bardzo ciekawą i unikalną część zbroi – naręczak na lewą rękę i bark, zwany brassard, nie pozwalający na zgięcie ramienia (trzymano w niej tarczę) i wykręcenie łokcia w technikach grapplingu. Można odnieść wrażenie, że Jarnac próbował się zabezpieczyć przed technikami zapaśniczymi. To oczywiście niewystarczające, bo Châtaigneraie mógł go powalić na wiele różnych metod, zaś walka na miecze nie była mu obca, gdyż był także wyśmienitym szermierzem.

Obaj przeciwnicy przed walką zachowywali się w nietypowy dla siebie sposób – Châtaigneraie ostentacyjnie balował, urządzał polowania i uczty, Jarnac z kolei modlił się, odwiedzał święte przybytki. Żaden z nich nie był z tego znany, ani przedtem ani potem, stąd słusznym wydaje się tu podejrzewać chęć psychologicznego oddziaływania na przeciwnika. Zresztą pod tą fasadą obaj starannie przygotowywali się do walki.

Pojedynek (10 lipca 1547 roku) okazał się wielkim wydarzeniem, poprzedzanym innymi rozrywkami, który też, oprócz tłumu widzów, uświetnił swą obecnością król, admirał, marszałkowie Francji, liczne grono szlachty, nawet ambasador turecki. Walka jednak skończyła się błyskawicznie – Châtaigneraie zaatakował, Jarnac skontrował w tym samym momencie, zadając swemu przeciwnikowi dotkliwą ranę w nogę. Ciężko ranny próbował wstać, lecz nie dał rady, w końcu zamierzał walczyć dalej klęcząc lub leżąc. Oczywiście jego szanse na zwycięstwo były już wtedy prawie żadne, lecz pojedynek sądowy powinien skończyć się śmiercią, a nikt darmo skóry nie sprzedaje. Jarnac zachował się wtedy w niezwykły sposób. Najpierw zażądał od swego przeciwnika: „przyznaj się do kłamstwa, zwróć mi honor, i żyj”. Châtaigneraie jednak odmówił, gotowy do dalszej walki i śmierci. Jarnac wówczas zwrócił się do króla z błaganiem, popartym prośbą pewnej wielkiej damy, i król po wahaniach zgodził się przerwać pojedynek. Jarnac zwyciężył w pojedynku sądowym, nie zabijając swego przeciwnika. Współcześni różnie go oceniali, jedni wychwalali, inni potępiali.

Technika przy pomocy której Jarnac zwyciężył straszliwego przeciwnika przeszła do historii jako „coup de Jarnac”, jako coś niezwykle zaskakującego. Oczywiście niektórzy próbowali przydać mu inne znaczenie, jak np. pewien jezuita, który „coup de Jarnac” określał jako cios w plecy, czyli coś haniebnego, ale w tym wypadku podyktowane było to raczej względami religijnymi. Jarnac wygrał pojedynek, ale darując życie przeciwnikowi umniejszył znaczenie sądu bożego.

Zwróćmy jednak uwagę na sam atak na nogę, bo taki był znany i popularny. Ciekawostka - w wielu szkołach szermierki atak na nogę można łatwo zniwelować za pomocą cofnięcia nogi, zaś chybiający przeciwnik jest wciąż w naszym zasięgu. Mimo tej biomechanicznej słabości ataki na nogi były stosowane często i z dobrym skutkiem, kości wojowników naznaczone szczerbami są najbardziej wymowne. I nie tylko na polu bitwy, często chaotycznej, stosowano ten atak z powodzeniem. Także podczas pojedynków, jak widać nawet z przeciwnikami z absolutnie najwyższej półki. Ta technika, by była skuteczna, wymaga jej „ukrycia”, w tym wypadku przez puklerz, tarczę małą lecz umożliwiającą precyzyjne operowanie. Nie jest to łatwe, ale po doskonałym opanowaniu zasługuje na miano niezwykle skutecznej techniki.

Spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że nowoczesna sportowa szermierka udowodniła (?) iż dawna, klasyczna (bojowa) szermierka musiała się opierać na kilku prostych technikach. Że wszystkie te sekretne techniki, zabójcze uderzenia i pchnięcia, przekazywane w sekrecie przez pokolenia, to wymysły, legendy, itd.

No cóż, najpierw należy zaznaczyć, że szermierka sportowa może udowodnić tylko to, co jest związane z szermierką sportową …. To tylko dyscyplina sportowa i produkowanie na jej podstawie jakichkolwiek tez mających obowiązywać w sztuce walki jest zupełnie bez sensu. Wzajemnego poklepywania się pręcikami nie można porównywać do metod walki stosowanych na polu bitwy, podczas pojedynku sądowego, czy też tzw. street fights.

Prawda jest taka, że od owych sekretnych i zabójczych technik aż się roiło:) Można powiedzieć, że były one nieodłączną częścią sztuk walki. Nie ma w tym nic dziwnego. Wyścig zbrojeń obejmuje nie tylko konstrukcje broni, ale też metody jej wykorzystania.

W zasadzie cała sztuka walki mieczem z puklerzem jest sztuką zaskoczenia, podstępu. Przeciwnika trzeba zwieść, oszukać, ograniczyć mu pole widzenia, uniemożliwić wykorzystanie broni. Techniki w żaden sposób nie przypominają filmowego, prymitywnego łomotu. Nie ma żadnych parowań i zastaw, do jakich przyzwyczaili nas filmowi herosi i tzw. eksperci od szermierki sportowej. Jest to zwykle jednoczesny atak, w którym ten, który potrafi lepiej wyczuć intencje przeciwnika, okazuje się zwycięzcą. To niezwykle finezyjna umiejętność, a o jej skuteczności najlepiej świadczą wyjątkowo szerokie ramy czasowe, w jakich była stosowana – miecz z puklerzem był cywilną bronią do samoobrony od wieku XII/XIII do XVII, a nawet pojawiał się w wieku XVIII.

Innym doskonałym przykładem są sławne meisterhau, czyli pięć technik mistrzowskich z użyciem miecza długiego. Jak żadne zasługują one na miano sekretnych. Obecnie szybko je poznajemy, możemy swobodnie trenować, jednak kiedyś otaczano je tajemnicą, zdradzano dopiero po uzyskaniu pewnego poziomu. Są one faktycznie bardzo skuteczne, dla niewtajemniczonych niezwykle zaskakujące. Dwie z nich są normalnymi atakami, znanymi każdemu adeptowi, jednak kluczem są tu drobne ale niezwykle istotne niuanse techniczne. Następne dwie poruszają bronią po nietypowych trajektoriach, bardzo nieczytelnych. Ostatnia z kolei wydaje się (pozornie) zaprzeczeniem całej filozofii, jaka charakteryzuje miecz długi. Nie są to jedynie sposoby zadania pchnięcia, czy uderzania, ale wręcz taktyka walki, zapewniająca zwycięstwo w każdej okoliczności.

Również szermierka na rapiery pełna była niezwykłych technik, tyle że ich niezwykłość była efektem długiego i żmudnego treningu. W hiszpańskiej destrezie mistrzowie dzielili głownie rapierów aż na dziesięć części, rozróżniając kolejne stopnie nacisku. Celem było Taco, czyli umiejętność wyczuwania ruchów przeciwnika poprzez broń. Ci, którzy ja opanowali, faktycznie mogli uchodzić za posiadaczy tajemnej wiedzy …

Opis owego pojedynku stulecia, autorstwa Johna Clementsa i Belindy Hertz:

http://www.thearma.org/essays/DOTC.htm#.VEenIVfD0oY

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura