Ryuuk Ryuuk
10587
BLOG

Władysław IV Waza – żarłok, pijak i rozpustnik

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Władysław IV Waza (1595-1648) mógł być poczwórnym królem, jednak dzięki swemu ojcu został tylko pojedynczym. Do tego ta jedyna korona (polska) jaką założył w 1632 roku, była mu zwyczajnie „obrzydła”.

Oczywiście formalnie był tytularnym królem Szwecji i carem Rosji, jednak tytulatura owa nic nie znaczyła. Prawdziwym królem Szwecji mógł zostać jedynie w 1599 roku, jednak warunkiem było jego przejście na protestantyzm (był wtedy dzieckiem, więc w grę wchodziło jego wychowanie). W 1610 bojarzy chętnie ofiarowali mu carską koronę, tyle że tu konieczne było z kolei przejście na prawosławie 16-latka. Ślązacy i Czesi także widzieli w nim swego króla, nawet bez zmiany religii, jednak to oznaczać mogło konflikt z Habsburgami. Tych warunków Zygmunt III Waza, fanatyczny katolik zawsze wierny Habsburgom, ani myślał akceptować.

Władysław IV Waza był dziedzicem tronu, który narodził się w Polsce po 75 latach przerwy, stąd też jego narodziny zostały powitane entuzjastycznie. Szlachta uwielbiała królewicza, wiązała z nim wielkie nadzieje. Odebrał staranne wykształcenie, odbył też podróże po Europie, co poszerzyło jego horyzonty. Był pozbawiony fanatyzmu religijnego ojca, przez co kościół patrzył na niego z nieufnością, innowiercy zaś z nadzieją. Co prawda jezuici zabrali się za jego edukację, jednak młodzieniec niespecjalnie chłonął ich nauki, później zaś odsunął od siebie wszystkich zakapturzonych. Oliwy do ognia dolewały częste omdlenia podczas mszy (prawdopodobnie uczulenie na kadzidła), które wywołały (oczywiście) podejrzenia o opętanie. Sprowadzano nawet egzorcystów z Rzymu … Nikt chyba nie analizował wpływu tych idiotyzmów na dalsze życie i postępowanie króla.

Inną ciekawostką jest to, że gdy na mamkę królewicza (z uwagi na słabe zdrowie królowej) została wyznaczona protestantka, Szkotka (!), pani de Forbes, spotkało się to z głośnymi protestami. Prymas Karnkowski obawiał się, że razem z protestanckim mlekiem Władzio wyssie nienawiść do katolicyzmu, lecz jego stanowczy sprzeciw zlekceważono. Po śmierci matki wychowaniem królewicza teoretycznie zajęła się Urszula Gienger (Meyerin), niemiecka ochmistrzyni przybyła do Polski w orszaku królowej. Była to osoba fanatycznie religijna, której jedyna rola wychowawcza polegać miała na zaszczepieniu owego fanatyzmu. Niektórzy jednak uważają, że rola wychowawcza poszła za daleko i dojrzała (i wciąż piękna) ochmistrzyni uwiodła chłopca. Wszystkie te zawirowania wokół królewicza mogły spowodować jego niechęć zarówno do kobiet jak i do religii

Cecha, która wyróżniała Władysława IV (przynajmniej w młodości), to urok osobisty i umiejętność zjednywania sobie ludzi. W odróżnieniu od swego ojca, który ewidentnie okazywał pogardę ludziom niższego od siebie stanu (poza duchowieństwem, oczywiście:), Władysław IV niemal wszystkich traktował z wylewną sympatią. Był też przeciwny (tak się deklarował) prześladowaniom religijnym, co znowu konfliktowało go z duchowieństwem katolickim. Swego czasu papież Urban VIII oskarżył go o sprzyjanie innowiercom, zaś nuncjusz papieski szykował się nawet do wyklęcia polskiego króla.

Mimo iż Władysław IV był bardzo aktywny na arenie międzynarodowej, to jego dyplomacja zaczęła ponosić same klęski. Wzorem ojca nieuchronnie wpadał w utarte koleiny habsburskie. Planował ożenek z Elżbietą, córką zmarłego na wygnaniu „króla zimowego” (Fryderyka Wittelsbacha, króla Czech). Brana też była pod uwagę wdowa po Gustawie Adolfie, a nawet znana z ekstrawagancji Krystyna Szwedzka. Małżeństwo z protestantką zdjąć mogło z Rzeczypospolitej bardzo szkodliwą opinię bastionu kontrreformacji. Skończyło się jednak, jak zawsze, ślubem z Habsburżanką, Cecylią Renatą, siostrą Ferdynanda III. Oczywiście potrzebna była dyspensa, jako że Cecylia była cioteczną siostrą Władysława.

Król nie kochał brzydkiej królowej, spędzając więcej czasu ze swymi kochankami i nierządnicami. Cecylia Renata była również ofiarą takiego religijnego wychowania, jakiego doświadczył Władysław. Emocjonalny chłód ze strony rodziców, surowe kary cielesne, codzienne msze (nieraz kilka), staranne przygotowanie do odegrania ściśle określonych ról. Na dworze Habsburgów dzieci przeznaczone do stanu duchownego od razu ubierano w habity. A kobiety? Zadaniem Cecylii było utrzymanie męża w dotychczasowej roli bastionu kontrreformacji, co w pewien sposób jej się udawało. Zdołała utworzyć wokół siebie silne stronnictwo, a nawet przekonała męża, by dopuścił do siebie jezuitów.

Teoretycznie ślub z Habsburżanką (przedłużenie tradycji rodzinnej) powinien ułatwić relacje z Habsburgami, jednak szwagier-cesarz szybko pokazał Władysławowi jak nisko go ceni – w 1637 roku zawarto tzw. pakt familijny, w którym prawa do tronu szwedzkiego, na wypadek wygaśnięcia linii polskich Wazów, przechodziły na Habsburgów. W niczym sygnatariuszom nie przeszkadzało to, że sejm szwedzki odsądził Zygmuntowiczów od wszelkich praw w ich kraju, zaś Habsburgowie byli tam traktowani jak najgorsza zaraza. Ale to nie koniec familii. Utworzono sojusz zaczepny przeciwko Turcji, zaś kraje zdobyte w przyszłości miały stać się dziedziczną własnością polskich Wazów, z wyłączeniem jednak tego z nich, który akurat panuje w Polsce … Zaiste trudno zrozumieć głupotę polskiej dyplomacji. Za bliżej nieokreślone gruszki na wierzbie, polski król zepsuł sobie opinię we własnym kraju i za granicą. Wojny z Turcją i osadzenia na polskim tronie Habsburga zdecydowanie nie chciała polska szlachta i magnateria, zaś inne kraje, takie jak Anglia, Francja i Szwecja, wzmogły szkodliwą dla Rzeczpospolitej działalność dyplomatyczną.

Do tego Habsburg, który mógł swobodnie werbować na naszych terenach żołnierzy i wykorzystywać ich w wojnie trzydziestoletniej, poniżył polską parę królewską w Nikolsburgu - łamiąc ceremoniał przydzielił im poślednie miejsce i apartamenty od podwórza. Nie udzielił też żadnej pomocy w wydostaniu królewskiego brata, Jana Kazimierza, z więzienia francuskiego. Wywyższanie się Habsburgów było częstym zjawiskiem, jednak w tym przypadku polscy dyplomaci omawiali sprawę ceremoniału. Łamanie zasad, zarówno przez cesarza jak i cesarzową, nie jest przypadkiem. Po tych zagranicznych występach Władysława IV polski sejm wydał uchwałę, zabraniająca monarchom wyjeżdżania z granic Rzeczypospolitej … kompromitacja na całego.

Mimo iż Władysław IV deklarował miłość do kraju, to zwykle o nim zapominał. Po rozejmie w Sztumskiej Wsi zrzekł się formalnie praw do szwedzkiej korony (tylko formalnie), w zamian zyskując prawo do pobierania cła z handlu, jaki przechodził przez Gdańsk. Cło miało być dużo niższe od szwedzkiego, ale i tak znacząco wsparłoby skarb. Gdańszczanie jednak znali charakter Władysława IV i zaoferowali mu wprost do jego rąk 800 tys. złotych okupu. Była to łapówka śmiesznie mała w porównaniu ze spodziewanymi dochodami z ceł, jednak natychmiastowa i do samych rąk króla, więc ten się zgodził. 450 tys. faktycznie dostał ale resztę musiał sobie dobrać z kasy Rzeczypospolitej, która taką właśnie brakującą sumę była winna Gdańskowi:)

Swego czasu jego ojciec w testamencie zapisał mu sumy, jakie Rzeczpospolita powinna spłacić elektorowi brandenburskiemu, gdzie zastawem były klejnoty koronne, a celem działania wojenne. Jako że zostały one umorzone, Zygmunt III Waza zalecił by pieniądze te (których tak naprawdę nie było i trzeba je dopiero wyciągnąć), „darować” królewiczowi. Naprawdę wyjątkowa bezczelność i brak skrupułów. Nie chodzi tu nawet o kwoty, które były niewielkie, tylko brak jakiegoś poczucia przyzwoitości. Ale tak właśnie postępował Waza, mieli to chyba we krwi.

A przecież Władysław IV był tym, z którym wiązano wielkie nadzieje. Mimo popełnianych gaf (jak obecność na wolnej elekcji jako malowany „król Szwecji”) dostał pełne poparcie, nawet przybyłej delegacji Kozaków Zaporoskich. Może ta zgoda wynikła głownie ze strachu przed bezkrólewiem, ale jednak wystąpiła. Gdy Moskwa zapragnęła wykorzystać czas i zaatakowała, świeżo koronowany władca bardzo sprawnie pokonał jej nowoczesną, złożoną z wielonarodowościowych najemników armię. Triumf pod Smoleńskiem zakończył się nawet trwałymi zdobyczami. Władysław IV dodał kropkę nad i zrezygnował z praw do carskiej korony, czym zapewnił sobie wdzięczność poddanych (wdzięczność większą w Rzeczpospolitej, niż w Moskwie:) Również z zagrożeniem tureckim sobie poradził, i to bez rozlewu krwi. Można powiedzieć, że pierwsze efekty jego panowania należą do bardzo udanych. Władysław starał się unowocześnić armię, zwłaszcza pod kątem artylerii i piechoty, budować porty i twierdze.

I co się stało?

Powodem tych jego wszystkich porażek, błędów i całego ciągu fatalnych decyzji była chorobliwa, zaszczepiona mu przez ojca, chęć zdobycia tronu Szwecji i odraza, jaką czuł do Polski. Nie jest to czcze oskarżenie. Już w 1632 roku Władysław IV pisał do cesarza, że obrzydził sobie Polskę i marzył o Niemczech. Nie tylko owe szczere (pisemne!) wyznania o tym zaświadczają, ale i sposób królewskiego gospodarowania. Mimo królewskich dochodów na poziomie 1,5 mln złotych (było to naprawdę dużo), żył w ciągłych długach. Była potwornym utracjuszem i jednocześnie chciwcem, myślącym wyłącznie o własnej kieszeni. Lekceważył zupełnie sprawy gospodarcze. Nie tylko sam trwonił pieniądze, ale też pozwalał się okradać różnym faworytom i faworytkom. Dochodziło do tego, że na dworze często brakowało pieniędzy na jedzenie. Kupcy, znając króla, odmawiali dawania czegokolwiek na kredyt. Dworacy wówczas uciekali do znajomych, do ich stołów, zaś niektórzy zrzucali się, by przynajmniej dla króla było co do gara wrzucić. Wiem, że brzmi to jak komedia, ale tak naprawdę było.

Jednymi z powszechnie funkcjonujących mitów, które usilnie zaszczepiali w nas historycy, były te o bajecznie bogatej magnaterii, oczywiście bogatej kosztem biednego króla, duchowieństwu myślącym wyłącznie o dobru kraju, no i szlachcie żałującej choćby złocisza na reformy i zbrojenia. Warto to omówić.

Rozrost potęgi magnatów nastąpił podczas rządów Zygmunta III Wazy, to on sobie ich wyhodował. Tworzył w ten sposób sobie własną partię polityczną, która popierała jego nierealne plany rekatolicyzacji Szwecji i Rosji oraz planowanej wielkiej wojny (krucjaty) z Turcją.

Polski król wcale nie był biedny, jego dochody były niezwykle wysokie (1,5 mln złotych) i mogłyby być dużo większe, gdyby Wazowie przejawili chociaż cień zainteresowania naszą gospodarką (nawet żona Władysława IV o tym wspominała). Dla przypomnienia – owa żałosna flota, którą Władysław IV usiłował zastąpić doskonałą flotę oliwską (którą to Zygmunt III bezmyślnie oddał Habsburgom) kosztowała 300-330 tys. W wyniku błędów, oszustw i obdarzania zaufaniem niegodnych tego ludzi, otrzymano 12 kryp, źle wyposażonych, obsadzonych przez kupczyków a nie wojowników, które zajmowały się głownie prowadzeniem handlu. Tak naprawdę wyłącznie z własnych dochodów król mógłby zbudować sobie pięciokrotnie większą i nowoczesną flotę …

Duchowieństwo, poza nielicznymi wyjątkami, reprezentowało interesy papiestwa i Habsburgów. Rzeczpospolita Obojga Narodów była dla nich tylko środkiem do celu, elementem drugorzędnym w układance, jaka powstawała za granicą. Ewentualnie miejscem gdzie nabija się kabzę.

Szlachta wcale nie broniła się przed wydatkami wojennymi. Nie chciała jedynie finansować prywatnych wojenek Wazów, które były mrzonkami. Już po kilku latach rządów Sejm zgodził się spłacić 4,5 mln złotych (!) prywatnych długów króla, zastrzegł jednak, że to ostatni raz. Szlachta chętnie akceptowała, czy zaakceptowałaby, podatki na zabezpieczenie się przed Tatarami, na realne zagrożenie przed Turcją, Szwedami, czy Moskwą. Ale nie chciała finansować prywatnych wojenek, awanturniczych inicjatyw, które przynoszą tylko problemy. Nasz system wojskowy był przestarzały i wymagał reformy, ale musiałaby być ona głębsza niż wieczne biadolenia o pieniądze. To właśnie ze strony szlachty i światłej części magnaterii płynęły postulaty, prośby i błagania o reformy, bagatelizowane przez Wazów.

Wielką słabością Władysława IV było jego fatalne zdrowie, które odziedziczył po chorobliwych rodzicach i doprowadził do ruiny hulaszczym trybem życia. Niewątpliwie cierpiał kamicę moczową, także na dnę moczanową (podagrę), której objawy co prawda można zredukować do minimum, ograniczając tłuste mięso i alkohol, jednak na coś takiego u Władysława nie można było liczyć – znany był powszechnie z pijaństwa i to nie tylko w Rzeczypospolitej. Już podczas jednej ze swoich pierwszych podróży (gdy poznał młodziutką Cecylię Renatę) omal nie zachlał się na śmierć. Król jadł dużo i tłusto, pił na umór, wręcz tarzał się w rozpuście. W wyniku tego coraz częstsze i coraz boleśniejsze ataki przykuwały go do łóżka, gdzie stawał się wyjątkowo uciążliwym pacjentem, obrzucając wyzwiskami wszystkich wokół. Przybierało to nieraz tragikomiczna formę, gdy jęczącego króla wnoszono w łożu na posiedzenia sejmu. Władysław cierpiał też na problemy jelitowe i syfilis, które to dopełniały obrazu nieszczęścia. Jego syn, Zygmunt Kazimierz (doskonale zapowiadający się chłopiec), odziedziczył słabe zdrowie i w wyniku lekceważenia tego problemu na pogardzającym higieną dworze zmarł w wieku 7 lat.

Władysław może nie był tak fatalnym władcą jak jego ojciec, Zygmunt III Waza, nie miał takich możliwości i okazji, ale niewątpliwie był kiepskim królem. Pijak i żarłok, oświadczający publicznie, że zebrane w podatkach (na cele wojenne) pieniądze, kilkaset tysięcy złotych, kurwom swoim rozda. Władca pogardzający krajem, w którym go (przynajmniej początkowo) szanowano, marzący zaś o królowaniu tam, gdzie jego ród skazano na wieczną banicję i przeklinano pod każdą strzechą. Pochlebca gnący kark przed tymi, którzy wykorzystywali go bez skrupułów. Wielkie nadzieje, jakie wiązano z rządami Władysława IV, rozwiały się z dymem.

Jego postepowanie ewaluowało, jak strój który nosił. Na początku ubierał się z polska, nawet przypasywał szablę. Wówczas też odnosił sukcesy militarne i dyplomatyczne, zaś sympatie społeczeństwa wobec króla zwyżkowały. W miarę czasu zaczął nosić się coraz bardziej po zachodniemu, tak jakby starał się przypodobać Habsburgom nie tylko ustępliwością podczas negocjacji. Jego decyzje krytykowano bezlitośnie, tak jak jego hiszpański strój.

Największym błędem Władysława IV było dążenie do wojny z Turcją. Taką to metodą (powielając błędy ojca) zapragnął zdobyć sławę i pieniądze, zdobycze terytorialne, respekt i poparcie innych dworów … Wojna z Turcja była miła Habsburgom i papiestwu, od zawsze gardłującemu za krucjatą. Czyli mrzonki, choroba rodzinna polskich Wazów, no i chodzenie na habsbursko-papieskim pasku. Jako że sprzeciw przeciwko takiej niszczącej wojnie był w naszym kraju ogromny, Władysław IV postanowił wykorzystać w tym celu Kozaków. Z jednej strony łudził ich nadziejami zwiększenia rejestru, zachęcał do chadzek, z drugiej zaś wysłał Jeremiego Wiśniowieckiego i Aleksandra Koniecpolskiego, by ci sprowokowali Tatarów do ataku na … Kozaków. Miało to rozpalić Dzikie Pola, a ogień zaś wywołać wielką i upragnioną wojnę z Turcją. Jak się szybko okaże, w wyniku tych działań na Rzeczpospolitą spadnie prawdziwa katastrofa.

By zdobyć nieco pieniędzy na swą turecką krucjatę, Władysław IV nawet wziął za żonę Francuzkę, Ludwikę Marię Gonzagę. Pochodziła ona z dynastii Paleologów, tych, co kiedyś władali w Konstantynopolu. Schorowany władca potrzebował niemal miesiąca, by związek skonsumować, pewnie szybciej zajął się posagiem królowej. Jeden z posłów zapytał leżącego na łożu króla: „Wasza Miłość chcesz tego Konstantynopola dla Rzeczypospolitej, czy tylko dla siebie?”

Małżeńskie targi o pieniądze są ciekawe, zwłaszcza że poprzednia królewska małżonka zdołała podobno zgromadzić, kosztem naszego kraju oczywiście, kwotę czterech milionów złotych, które trafiły do jej rodziny, czyli Habsburgów. Żeby było zabawniej, to za Cecylię Renatę nigdy nie zostało wypłacone wiano … W zamian za ten posag Habsburgowie przekazali Wazon (nie Rzeczypospolitej, tylko Wazom właśnie!) tytułem zastawu księstwo opolsko-raciborskie. No cóż, kolejny przyczynek do królewskiego charakteru. Królowa Ludwika (z imienia Maria musiała zrezygnować, bo w Rzeczypospolitej tylko Matka Boska miała do niego prawo), widząc że jej posag może rozpłynąć się z dymem w bzdurnych eskapadach, stworzyła nawet silne stronnictwo, które plany wojen tureckich torpedowało.

Doskonałym przykładem ostatecznego oderwania króla od rzeczywistości, była żenująca próba ustanowienia Orderu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, czegoś na wzór odznaczeń innych władców, jakimi można się wzajemnie obdarowywać. Zgromadzenie kawalerów orderu miało skupiać katolików (tylko katolików, oczywiście) popierających królewskie plany krucjaty antytureckiej. Rzeczpospolita pomału staczała się w odmęty religijnego fanatyzmu, jednak nad tym pomysłem ludziska pukali się w głowę. Koniecpolski i Lubomirski grzecznie odmówili tego „zaszczytu”, nawet prymas Polski nie był jego entuzjastą. Tego typu odznaczenia mają też służyć honorowaniu innych koronowanych głów, czy zagranicznych magnatów. Wyłącznie katolicki charakter orderu był po prostu głupi. W końcu żenujący projekt umarł wśród kpin.

To uparte dążenie do wojny polsko-tureckiej naprawdę zadziwia, zwłaszcza że weźmiemy pod uwagę fakt naprawdę złego stanu zdrowia króla. Na co liczył? Władysław IV Waza życie skończył w stylu Wazów, tragikomicznie w pełnym tego słowa znaczeniu. Jego ojciec, fanatyczny bigot, umarł pośród wrzasku jezuitów. On, pijak i rozpustnik, odszedł nękany wymiotami i bolesną czkawką.

Władysław Czapliński „Władysław IV i jego czasy”

Henryk Wisner „Władysław IV Waza”

Paweł Jasienica „Rzeczpospolita Obojga Narodów”

Edward Rudzki „Polskie królowe”

Władysław Konopczyński „Dzieje Polski nowożytnej”

P.S.

Wielu historyków określa Władysława IV jako postać „kontrowersyjną”, szuka u niego zalet, którymi ma być docenianie sztuki, elegancja, umiłowanie muzyki, mecenat nad artystami … Litości, takie zalety nie są zaletami, gdy król na wygody swych kochanek wydaje więcej niż na wojsko. Niektórzy twierdzą, że umiał występować w imię tolerancji i jedności ideologicznej Europy … Bzdura, taka jedność już od dawna nie istniała i nie miałaby nic wspólnego z tolerancją:) Najzabawniejsi są ci, którzy podkreślają „czułość króla na wdzięki niewieście” … No cóż, najlepiej ujmowali to zagraniczni dyplomaci, pisząc po prostu o nierządzie, królewskich nierządnicach i otaczających króla sutenerach. Są nawet tacy, którzy próbowali, czy nieśmiało tłumaczyli, dlaczego historia nie zdecydowała się na nazwanie Władysława IV Wielkim … Tu już jest naprawdę ostre przegięcie:)

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura