Ryuuk Ryuuk
1208
BLOG

Pojedynek sądowy

Ryuuk Ryuuk Kultura Obserwuj notkę 1

Tematyka pojedynków sądowych w Europie jest tak malownicza, że czasami trudno uwierzyć w fakty starannie udokumentowane. Łatwo wyobrazić sobie walczących w pojedynku rycerzy, ale walczyli nie tylko oni, zarówno w pełnych zbrojach jak i bez nich, konno czy pieszo, używając kopii, kija, miecza, młota lucernańskiego (doskonały przeciwko zbroi), czy specjalnych tarcz pojedynkowych. Walczyło też chłopstwo, mieszczanie, nawet duchowni. Prawdziwymi perełkami były pojedynki kobiet z mężczyznami, gdzie dla wyrównania szans mężczyzna z maczugą w rękach stał w wykopanym dole (sięgającym mu do pasa), kobieta zaś krążyła wokół niego, dzierżąc w ręce kamień zawinięty w płótno.


Walczyć mógł każdy kto był zdrowy, miał skończone 20 i nie więcej niż 60 lat. Duchowieństwo mogło wyznaczać zastępstwo (choć niektórzy z tego rezygnowali), podobnie i szlachta (jeśli uważała, że walka z kimś z niższego stanu uwłacza jego godności). Szczytem jest niewątpliwie walka rycerza uzbrojonego w kij z … psem:) Król Francji Karol V, by rozstrzygnąć podejrzenie skrytobójstwa wobec pewnego rycerza, nakazał walczyć mu z psem zabitego (który reagował agresją na podejrzanego). Rycerz uzbrojony w kij przegrał pojedynek i został powieszony …

Walczyć można było o prawo własności, broniąc się przed oskarżeniem o przestępstwo, ewentualnie w różnego rodzaju sporach (nawet by rozstrzygnąć spór o sprawowanie obrządku liturgicznego). Pojedynki miały bardzo uroczystą oprawę, odbywały się publicznie, zwykle przed tłumami gapiów. Przy okazji stały się brutalną rozrywką, często kończącą się śmiercią pokonanego.

Szybko też powstała kasta ludzi, specjalizujących się w owych pojedynkach. Określano ich mianem „pugila”, co najłatwiej przetłumaczyć jako „szermierz sądowy”. Byli to znakomici fechmistrze, potrafiący posługiwać się bronią różnego rodzaju. To nie byli rycerze, lecz zwykle ludzie niższego stanu, którzy, poza konkretnym zastępstwem, byli też zatrudniani na stałe przez możnowładców lub nawet całe miasta.

Wiedza i umiejętności wybitnych szermierzy tamtych czasów były niezwykłe, a oni sami, zdając sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znajdują, traktowali je jak święte tajemnice. Podobno jeden ze sławnych mistrzów szermierki, Fiore dei Liberi, przeżył niemiłą przygodę – grupka zabijaków chciała go zmusić do wyjawienia jego tajemnic. Gdy mistrz odmówił, zaatakowali go, co jednak źle się dla nich skończyło.

Niektóre nazwiska są sławne do dziś – Johannes Liechtenauer, Sigmund Ringeck, Hans Talhoffer, Peter von Danzig, Paulus Kal, czy neofita i mistrz walki wręcz Otto Żyd. Zostawili oni po sobie spuściznę, dzięki której wiemy, że europejska sztuka walki stała na bardzo wysokim poziomie.

Byli jednak i tacy, którzy mieli status wędrownych kuglarzy, potykających się na bazarach (często z ochotnikami) ku uciesze gawiedzi. Była to szermierka jarmarczna, czasem nie mająca wiele wspólnego ze sztuką uprawiana przez wielkich mistrzów. Powstawały też szkoły uczące mieszczan, lecz najprawdopodobniej były to takie ówczesne fitness-cluby, gdzie poziom sztuk walki był bardzo niski, czy wręcz nastawiony na zabawę (przed czym niektórzy mistrzowie przestrzegali). Nie brak też relacji, według których różni adepci szkół dopuszczali się brutalnych przestępstw. Dlatego też próbowano zorganizować nauczanie w formie bractw (najsławniejsze było niewątpliwie Marxbruder we Frankfurcie), gdzie można by licencjonować mistrzów i dbać o ich postawę moralną, lecz to nie udało się do końca.

Strona z anonimowego manuskryptu I.33 o sztuce władania mieczem i puklerzem - jest to najstarsze zachowane dzieło o eropejskich sztukach walki, datowane na 1300 rok.

Strona z manuskryptu Goliath, traktującego o sztuce władania dwuręcznym mieczem (tzw. zweihander). To broń nieco późniejsza, popularna w formacjach lancknechtów.

Strona z manuskryptu Hansa Talhoffera ukazująca pojedynek z użyciem wielkich tarcz.

Jak sie łatwo domyślić, pojedynki stosowane były chętnie do rozstrzygania sporów sądowych dotyczących praw własności, gdyż dowody ze świadków i dokumentów uważane były za niewiarygodne, a jednocześnie uważano, że Bóg wspiera prawowitego właściciela i zapewni mu zwycięstwo w tym swoistym konkursie. Mimo tego wzniosłego języka, mimo dbałości o równe szanse walczących stron, owe sądy boże często zmieniały się w karykaturę – dochodziło do swoistych aukcji, gdzie licytowano co większych zabijaków, uwzględniając jednocześnie opłacalność takiej „inwestycji”, czyli koszt wynajęcia do wartości zdobytej tym sposobem (ewentualnie!) własności.

Sama instytucja „pojedynku sądowego” jest bardzo stara, sięgająca czasów pogańskich, gdzie zajadłe spory kończono mieczem. Jednak dopiero w chrześcijaństwie przybrała tak karykaturalną postać. Jej długie trwanie w prawodawstwie związane jest z jednej strony z naiwną wiarą w skuteczność wszelkich ordaliów (także tych związanych próbą wody i rozpalonego żelaza), z drugiej zaś z dużymi korzyściami, jakie niektórym przynosiło.

W naszym kraju już za czasów Kazimierza Wielkiego zaczęły znikać (w innych krajach dłużej borykano się z tym problemem), mimo iż tak pobożny władca jak Bolesław Wstydliwy łaskawie zezwalał zarówno na sądy z rozpalonym żelazem jak i mieczem. Później nasza szlachta (mimo iż skora do bitki, to raczej unikająca pojedynków), zablokowała je w prawie magdeburskim (to już w XVI wieku).

http://www.arma.lh.pl/artykuly/rozdzial1.html

http://pl.wikipedia.org/wiki/Pojedynek_s%C4%85dowy

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura